BuwLOG

Kobieta w podróży

Zapraszam przed monitor (niemal) wyłącznie panie. Albowiem specjalnie dla kobiet Marzena Filipczak – dziennikarka, pisarka i podróżniczka – napisała dwie książki pod tytułem „Jadę sobie”. Pierwsza, wydana w 2009, nosi podtytuł „Przewodnik dla podróżujących kobiet”, druga, wydana w końcu 2020, ma podtytuł „Powrót do Azji”. I już w zasadzie wszystko wiadomo. Albo i nie, ponieważ nic nie jest takim, jakim się wydaje.

„Powrót do Azji” zawiera zarówno opis pierwszej azjatyckiej trwającej pół roku włóczęgi z 2006 roku po Azji od Indii przez Tajlandię, Kambodżę i Malezję aż po Wietnam i Laos, jak i kilku krótszych podróży z lat 2016-2020 do Nepalu, Indii, Bangladeszu, Tajlandii, Tajwanu i Filipin. Książka uzupełniona jest zestawem praktycznych porad dla pań, które planują samodzielne – bez męża, chłopaka, dzieci, przyjaciółki, kota, psa, kanarka, sąsiada i przede wszystkim bez biura podróży – zwiedzanie świata. Znajdziemy w niej nie tylko opis wrażeń z Azji na przestrzeni ponad 10 lat, ale także uaktualnione wskazówki i porady, z uwzględnieniem podróży w świecie ogarniętym pandemią włącznie. Jest to zatem nie tyle druga część „Jadę sobie”, co nowa wersja, znacznie rozbudowana i zaktualizowana – taka wersja 2.0.

Czy „Jadę sobie” jest przewodnikiem, jak to sugeruje podtytuł pierwszej wersji? W jakimś sensie na pewno tak, ale nie liczmy na to, że znajdziemy tu dane statystyczne, wykłady z historii, plany miast, opisy zabytków czy gotowe pomysły na trasy w rodzaju „cały Bangkok w jeden dzień”. Autorka ze swadą i humorem opisuje wrażenia, spotkania, noclegi, potrawy, przejazdy (a to naprawdę niezapomniana część azjatyckich doświadczeń!), kolory i zapachy, anegdoty oraz przygody własne i cudze. Podróżuje bez szczegółowego planu i zwraca uwagę na to, co umyka podczas wycieczek organizowanych przez biura podróży: jak wygląda zwyczajnie życie w Azji i co pasjonuje jej mieszkańców. Stara się omijać miejsca o nachalnie turystycznym charakterze, szuka natomiast miejsc, które zachowywały pewną autentyczność lub nawet zgoła turystów oglądają bardzo rzadko. Ta gawęda podróżna jest ilustrowana pięknymi fotografiami. Czyta się ją świetnie i lekko, zarówno przez osoby, które opisywane miejsca pamiętają z własnych podróży, jak i przez te, które po prostu lubią czytać o innych krajach lub planują swoje wyjazdy.

Relacji podróżniczych o Azji, wydanych drukiem lub dostępnych na blogach jest sporo. Ale „Jadę sobie” wyróżnia wśród nich to, co po bibliotekarsku nazywa się „przeznaczeniem czytelniczym”. To książka dla kobiet, zachęcająca je do samodzielnego podróżowania i  zawierająca wiele praktycznych porad, jak sobie poradzić, zapewnić bezpieczeństwo, jak niewiele rzeczy wystarczy mieć w plecaku i jak zadbać o komfort podczas azjatyckiej włóczęgi. Jest dla tych pań, które chciałyby, ale się boją, ale także dla tych, które kochają podróżować same, ale chętnie skorzystają ze porad doświadczonej globtroterki, jak choćby z tej, żeby zawsze pamiętać o spinaczach, sznurku i kleju kropelka albo dlaczego w Indiach nie znajdziemy salonów fryzjerskich dla pań.

Książka Marzeny Filipczak na różnych płaszczyznach opisuje nie tylko uroki i absurdy Azji, lecz także blaski i cienie podróżowania w pojedynkę. Właśnie „ podróżowania w pojedynkę”, a nie podróżowania samotnego, bo w takiej podróży spotyka się tyle ciekawych ludzi i tyle się dzieje, że nie sposób mówić o samotności. W tej kwestii całkowicie się zgadzam z autorką. Jest to książka bardzo mi bliska, bo nie tylko wiele lat temu zakochałam się w Azji, lecz również jak jej autorka kilkakrotnie podróżowałam tam w towarzystwie wyłącznie plecaka i planuję powrót do Azji, tak jak w tytule książki. Oraz bardzo zachęcam do tego wszystkie panie (panów oczywiście też!).

Okładka książki. Na okładce fragment kolorowej rykszy w tle uliczka z kolorowymi domami.

Marzena Filipczak: Jadę sobie. Powrót do Azji. Warszawa: Wielka Litera, 2020. BUW Wolny Dostęp DS 337.F55 2020

Katarzyna Ślaska, Wicedyrektor ds. zbiorów specjalnych

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.