BuwLOG

List potęgą jest i basta!

 

To jest anegdota, która nie tyle mnie śmieszy, co wzrusza. Odważyłem się, po kilku latach znajomości dopiero, przy okazji takiej rewii „Pani X zaprasza” zapytać pana Jerzego, jak powstają teksty Przybory. Mówię: – One są dla mnie jak z puchu, ze snów Felliniego, coś nieprawdopodobnego. Na czym to polega? – To pan nie wie? – ripostował pan Jerzy. – Proszę posłuchać. Przybora to lunatyk. On mieszka na Starym Mieście. Wysoko. Są tam dachy. On wstaje, proszę pana, nie wiem czy w pidżamie, czy ma koszulę nocną, i łazi po dachach. Wraca do siebie, patrzy – świeczka na stole, obok pióro. Kartka! Siada i pisze. Potem się kładzie. Wstaje rano – ktoś tu był, coś napisał. Bierze słuchawkę, dzwoni do mnie i pyta – czy to dobre? Potem ja muszę ciężko pracować. To wszystko.” (Bogdan Łazuka w rozmowie z Jerzym Wasowskim: Dziewoński R.: KABARETu STARSZYCH PANÓW wespół w zespół, Warszawa 2002 – WOLNY DOSTĘP: PN1968.P6 D94 2002)

Jeremi Przybora. Geniusz. Pan B. Jedna druga Kabaretu Starszych Panów. Fenomen. Barwna i wyjątkowa postać. Mistrz. Agnieszka Osiecka zwykła mówić o jego geniuszu słowami Wisławy Szymborskiej: „mistrzostwo polega na tym, że nie widać szwów”. Osobistość. Magda Umer, którą nazywał rusałką, uważała go za spełnionego samotnika, bo już sześć osób stanowiło dla niego tłum nie do wytrzymania. Gwiazda. Rozpieszczany przez życie i kobiety. Tuz zakochany bez pamięci w Agnieszce Osieckiej…

Jedna z wielu, a nawet typowa historia miłosna, która mogłaby się przydarzyć każdemu z nas. Ja jednak uważam ją za wyjątkową, i to nie dlatego, że przytrafiła się dwojgu nieprzeciętnym artystom, tylko z powodu…korespondencji. Owocem tej miłości były bowiem przepiękne listy, które dzięki dzieciom Agnieszki i Jeremiego, doczekały się publikacji! Gorące listy, odkrywające przed nami tajemnice zakochanych w sobie bez pamięci ludzi. To bezcenne doznania.

 

On pisał do niej: „Niewymienna Moja Na Nic”, „Śpiewaczko Moja Ucieszna”, „Zacna Agusiu”, „Ondyno Powiatu Piskiego”, „Ostatnia Moja Szanso.

A ona pisała do niego: „Najmilszy Mój”, „Kochany Książę”, „Drogi Jeremi”, „Kochanie”, „Naprawdę Kochany Mój”.

 

Jeremi Przybora do Agnieszki (fragmenty):

„…Przed pisaniem listu do Ciebie ogarnia mnie taka sama trema jak przed randką z Tobą po dłuższym rozstaniu…”

„…Lipy już przekwitają, a ja jestem strasznie zdenerwowany, bo wychodzi na to, że nie potrafię już być bez Ciebie…”

„…Całuję Twoje piękne uszy w kompletnej nieświadomości tego, kiedy Cię znów zobaczę…”

„…Śpiewaczko Moja Ucieszna! Więc mam we środę usłyszeć Twój, ukochany przeze mnie, kruchy głos ze świergoczącym ”r”! Nareszcie…”

„…Wiesz, w naszym mieszkaniu na Pradze zasuszam sobie te kwiatki od Ciebie i jedną z tych bułeczek, które mi przyniosłaś, zawsze tam śpię, bo to jednak bliżej Ciebie…”

„…Odkąd Cię tu nie ma, przestaję trochę wierzyć, że mogłaś mi się w ogóle przytrafić, że tyle rzeczy pięknych i niezasłużonych może nagle spaść na człowieka…”

Agnieszka Osiecka do Jeremiego (fragmenty):

„…Coś Ty zrobił, Jeremi…- Zostawiłeś mnie samą w pustym mieście, w którym pełno jest tylko Twojej nieobecności…”

„…A w Pradze myślę o Tobie. Zajęcie to nie jest nudne, ponieważ myśleć o Tobie można rozmaicie: okropnie i pięknie, czule i lodowato, nerwowo i „obiektywnie”, co jest najgłupsze…”

„…Kocham Ciebie. Jestem strasznie szczęśliwa, bo mi powiedziałeś, że Ci źle beze mnie. Gdybyś tego nie powiedział, beczałabym do rana. Miałeś taki rezolutny ton, że przechodzi ludzkie pojęcie…”

„…(Ja też Cię kocham takiego, jakim jesteś: z Twoim zagapianiem się, gryzieniem pestek, leniuchowaniem, dwugodzinną toaletą, przejmowaniem się jajkami na miękko, niewysłaniem moich papierków z szatni w Bristolu, brakiem uczuć społecznych i koleżeńskich oraz tym Wszystkim). Widzisz, ja też umiem „wygarnąć”. Kocham Cię…”

„…Leżę, popatruję na tulipany i nagle kapuję, że pierwszy raz w życiu mam to wrażenie, że jestem „czyjaś” (a nie wyłącznie swoja)…”

„…Wiesz, jest w nas obojgu coś takiego (wyobraźnia? Poczucie humoru? Dystans dzielący od wszystkiego?) – co powoduje, że z przerażeniem myślę o chwili, kiedy znajdziemy się sami w pokoju, ale z drugiej strony…śni mi się, że Ciebie całuję. Ciągle sobie Ciebie wyobrażam, aż się w głowie kręci!…”

 

W tym roku obchodziliśmy 10 rocznicę śmierci tego nietuzinkowego artysty. Pomyślałam więc sobie, że tym bardziej warto sięgnąć po niezwykłą lekturę, której fragmenty zamieściłam powyżej : Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze, Warszawa 2010 – WOLNY DOSTĘP: PG174.S5 Z486 2010, i tym samym ocalić od zapomnienia zarówno postać Jeremiego Przybory, jak i postać Agnieszki Osieckiej. A może dzięki tej książce zachłysną się Państwo radością, którą daje zabawa w listy? I posmakują Państwo na nowo przyjemności czerpanej z pisania i czytania listów. Szczególnie teraz, czyli w czasach, w których bezduszne sms-y i e-maile wypierają z naszego życia magię szeleszczących kartek pokrytych odręcznym pismem i sprawiają, że umiejętność pisania listów zaniknie wkrótce bezpowrotnie. Zapewniam, że choć ta artystyczna miłość nie przetrwała próby czasu, to i tak listowna kolekcja barwnej miłości dostarczy Państwu niejednego wzruszenia.

List
Dorota Bocian

Czekam na letni list, na liter wstęgę,

List schowany w kopercie kryjącej słów potęgę.

Czekam na list bazgrany, z błędami być może,

List ze znaczkiem prawdziwym, i stemplem w kolorze.

Czekam na list, który mi uśmiech szczery przywróci,

List z kleksami, co mą wierną samotność odrzuci.

Czekam na list zmęczony od ciągłego poprawiania,

Napisz proszę do mnie, abym miała całą noc czytania.

I zakończ go słowami, co słodkie są jak winogron kiść,

Czekam na letni list…

 

A zatem Drodzy Państwo: Do piór i długopisów!! 🙂

Boci@n

6 comments for “List potęgą jest i basta!

  1. ABC
    25 października 2014 at 14:50

    Wielkie dzięki za super tekst o zanikającej tradycji pisania listów i wysyłania kolorowych kartek. Ja człowiek starej daty, żeby nie powiedzieć „gęsiego pióra” czerpię ogromną przyjemność z poszukiwania kartek pocztowych i wysyłania ich do tych, którzy cenią sobie taką formę pamięci o nich. A pisanie listów… to już wielka sztuka i cały rytuał.

    • Boci@n
      27 października 2014 at 15:10

      Cieszę się, że znalazłam Sojusznika :))Bardzo dziękuję za ciepłe słowa, i pozdrawiam serdecznie :)) Boci@n

  2. Jan Woreczko
    2 grudnia 2014 at 11:27

    Przeczytałem i… tak mnie zatkało, że przez miesiąc nie mogłem napisać „listu elektrycznego” (znajoma zawsze mówi, że nie żadna poczta elektroniczna, tylko elektryczna, bo bez prądu nie działa).
    Już mi przeszło, chociaż dalej jestem czerwony, że z mojej działalności piśmienniczej tylko odkrytki z wakacyjnym widoczkiem zostały (i to nie zawsze).

  3. Justyna
    20 marca 2015 at 11:25

    Piękny tekst. Ciepły, delikatny, niosący masę wzruszeń. Dziękuję za chwilę zadumy…

    • Dorota Bocian
      24 marca 2015 at 14:11

      Rozmnożone podziękowania 🙂 Dziękuję bardzo za zainteresowanie naszym bibliotecznym blogiem, dziękuję za czytanie naszych tekstów, dziękuję za pokrzepiający komentarz. To dla mnie ogromnie ważne, bo Państwa cenne komentarze upewniają mnie, że nasze blogowanie znajduje odbiorców 🙂 Kłaniam się nisko i zapraszam do dalszej lektury 🙂 Boci@n

  4. Ulcia
    21 stycznia 2016 at 21:47

    Wspaniały. Czytam juz kolejny raz.:-)

Skomentuj Jan Woreczko Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.