BuwLOG

Podróż niemożliwa

Jest taka książka, a właściwie dwie, a nawet kilkanaście, ale ja zaczynałam od dwóch.  Jest taki fenomenalny, jedyny autor – Paul Theroux. Może tylko jest jeszcze jeden, o którym kiedy indziej.

Theroux – autor czarodziej. Czarodziej podróżnik. Czytając go można się zapomnieć, zagubić, nie pamiętać o bożym świecie. Nie każdy tak potrafi. Ludzie podróżują, przeżywają wspaniałe, związane z tym chwile, ale nie potrafią przelać tego na papier. Theroux opisuje regiony zupełnie mi nieznane i raczej niemożliwe do poznania. Odległe geograficznie i – tym samym – finansowo, ale dla innych, kto wie, czy aż tak odległe i pod jednym i pod drugim względem. Przemożna chęć poznania świata i życia człowieka w tym innym świecie może zdziałać cuda. Nieważne tedy są wiek, stan zdrowia, warunki, w jakich się podróżuje, nieważne miejsca, w których się śpi, oby tylko był dach nad głową i kilka litrów wody. I zobaczyć, zobaczyć na własne oczy, jak to wszystko wygląda. Jak ludzie żyją, czym się zajmują, jaka jest filozofia ich życia, a może po prostu – jakie jest ich zwyczajne, normalne życie, bez udziwnień. Właśnie zobaczyć ich życie w „każdej gwiazd kropelce”. Życie widziane oczami człowieka z zewnątrz, z całkiem innej kultury. Spojrzenie tym ciekawsze, jak w przypadku tego autora, że nie narzucające swojego punktu widzenia, czy oceny uwarunkowanej nieuzasadnioną  niczym wyższością, co często w przeszłości niektórym podróżnikom się zdarzało.

Kilka lat temu, w okolicach świąt Bożego Narodzenia dopadła mnie jakaś grypopodobna zaraza. Uziemiła mnie zupełnie. Nie interesowało mnie nic, czułam ból głowy i potworną niemoc. Nie ma nic gorszego, jak choroba w okresie świąt. Obok na stoliku leżały dwie świeżo zakupione książki. Polecono mi je. Znany obieżyświat zachwycał się autorem, niektóre miejsca odwiedził osobiście. Z niemocy, ze złości, z nudów sięgnęłam po nie… Pierwsza książka to Wielki bazar kolejowy. Pociągiem przez Azję (BUW Wolny Dostęp DS10 T4841165 2010), ponad 400 stron, 30 rozdziałów. Rzadko teraz czytam książki podróżnicze, chyba że dotyczą terenów i miejsc, w których byłam. I zaczęło się… Autor opisał swoją podróż pociągiem z Londynu do Japonii. Pociągów było wiele – Orient Express, kolej transsyberyjska i kilkanaście innych, lokalnych. Krajów też było wiele. Zachwyciła mnie ta książka nie tylko dlatego, że są w niej opisy krajów, które znałam tylko ze szkolnych  lekcji geografii, wspaniałych powieści Conrada i znakomitych, uniwersyteckich wykładów nieżyjącego już pana profesora Andrzeja Bonasewicza, ale przede wszystkim dlatego, że jest to opisanie podróży pociągiem, najważniejszym, także dla mnie, środkiem lokomocji. Pociągiem jeździłam od zawsze, dojeżdżałam do średniej szkoły, potem będąc na studiach – do Warszawy i z Warszawy. Trasę Warszawa – Lublin mam w oczach, i o każdej porze dnia i nocy, obudzona (bo w pociągach śpię jak suseł) jestem w stanie stwierdzić, gdzie jestem. Ta książka pokazała, że pociąg żyje własnym życiem, życiem ludzi nim podróżujących, zamieszkujących dany kraj i tych tylko go odwiedzających, jest odbiciem  ludzkich nastrojów, radości, smutków i codziennych problemów. Później, jeździłam już dalej i nadal… najczęściej pociągiem. Poznałam tysiące problemów ludzi, których widziałam jedyny raz w życiu, mam w oczach setki ich twarzy. Wtedy jeszcze w pociągach rozmawiało się. Opowiadało się o własnych problemach przypadkowo poznanym współpasażerom, których nigdy więcej nie miało się spotkać…

A książka? – I jest i nie jest typową książką podróżniczą. W Polsce wydało ją Wydawnictwo Czarne w 2010 roku, ale opisuje wydarzenia dużo wcześniejsze. Opisuje kraje, miasta i całe regiony Europy i Azji i, przede wszystkim, ludzi, ludzi tam mieszkających i ludzi poznanych „w podróży”.  Opisuje kraje i ich różne sprawy, zwyczaje i codzienne życie, radości i smutki. Opisuje tak, że problemy ludzi z końca świata stają się problemami naszymi, bliskimi. W zakończeniu przedmowy napisanej przez autora w 2008 roku znalazły się następujące stwierdzenia, jakże znakomicie oddające charakter książki i mozół jej tworzenia:

Gdy pisałem Bazar kolejowy, poruszałem się w ciemności po omacku, zależało mi jednak, żeby to ukryć. Moja narracyjna pewność siebie była zwykłą brawurą, jak pogwizdywanie dla dodania sobie odwagi. Wiedziałem, że  wybrałem trudną formę, ale pisałem po swojemu, tak aby całość odpowiadała przede wszystkim mnie i mojemu charakterowi. Pisanie książki podróżniczej wcale nie przypomina pisania powieści; powieść wymaga natchnienia, żywej wyobraźni, pomysłowości i długich samotnych godzin. Książka podróżnicza, jak odkryłem, to akt świadomy, jak sam akt podróżowania. Trzeba do niej zdrowia, siły i pewności siebie, optymizmu i ogromnej ciekawości, trzeba być samowystarczalnym, choć bardzo pomaga gdy ma się miłość i zaufanie bliskich. Zwykle kiedy kończyłem powieść, nie byłem pewien, czy zdołam napisać nową. Ale gdy skończyłem moją pierwszą książkę podróżniczą, z radością stwierdziłem, że będę umiał napisać następną.

Druga książka tegoż autora, wydana prze to samo wydawnictwo – Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu. Szlakiem Wielkiego bazaru kolejowego (BUW Wolny Dostęp DS10 T48165 2010) – to relacja z podróży odbytej trzydzieści lat po tej z lat 70., i znowu prawie 700 stron do czytania, 32 rozdziały i bezmiar wspaniałych spostrzeżeń. Nie podaję żadnych szczegółów, nie przytaczam żadnych zdarzeń. Czytelnik musi to przeżyć sam, właśnie będąc z książką sam na sam. Tym bardziej, że jest to niepowtarzalny sposób relacji z podróży po wspaniałych, arcyciekawych miejscach, o których biura turystyczne nie zawsze informują. A mnie zwykle te miejsca, właśnie te – fascynują. Może podróż marzeń jeszcze przede mną?

Emilia Słomianowska-Kamińska

Fot. Monika Konarska, ORZE

1 comment for “Podróż niemożliwa

  1. BCH
    10 maja 2017 at 23:11

    Książkę Paula Theroux „Wielki bazar kolejowy” mam też na mojej liście lektur. Myślę, że po takiej rekomendacji, jak ta na blogu, sięgnę po nią prędko:) A swoją drogą to podróże koleją rzeczywiście mają w sobie coś magicznego; bo niby człowiek jedzie, ale tak jakby to świat się poruszał, a nie pociąg. Może właśnie ten moment, kiedy już się wsiadło do przedziału, upchało bagaże i zasiadło na miejscu sprawiał, że ludzie, w poczuciu wolnej chwili, nabierali ochoty na refleksje nad życiem z tymi, którzy jadą razem z nimi. Ludzie w pociągu wciąż rozmawiają, ale teraz coraz częściej przez telefon. Taka kolej rzeczy. Ciekawe, czy Paul Theroux też na to zwrócił uwagę? Pozdrawiam i życzę spełnienia podróżniczych marzeń!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.