BuwLOG

Rozważania (z przymrużeniem oka) o domenie publicznej – z perspektywy bibliotekarki

Nim przejdę do samych rozważań, chciałabym Państwu trochę przybliżyć żargon bibliotekarza cyfrowego, ponieważ pokazuje on, jak środowisko patrzy na domenę publiczną. 

Cofnijmy się do czasów, gdy digitalizacja w bibliotekach w Polsce rozwijała swoje skrzydła – wśród bibliotek cyfrowych królowało oprogramowanie dLibra, a co roku w Poznaniu odbywały się spotkania bibliotekarzy „pracujących na dLibrze”. Gdzieś tak przy „dLibrze v. 3.5 na v. 4.0” coroczne spotkanie bibliotekarzy cyfrowych odbyło się w Gnieźnie. Wtedy to, chyba po raz pierwszy, w luźnych rozmowach, jako dowcip padło stwierdzenie, że bibliotekarze cyfrowi to… „terminatorzy” (tak, tak, od tego filmu), gdyż „uśmiercają” autorów i na dodatek cieszą się z tego (wiem, jak to brzmi – fatalnie, ale cóż poradzić, takie życie). Kolega w jednej z rozmów służbowych na informację o „uśmiercaniu”, jako „kompetencjach bibliotecznych” nazwał mnie „koronerem digitalizacyjnym”…

Żeby dopełnić obrazu to dodam, nie tylko „obowiązki” ciężkie, ale i zainteresowania zawodowe specyficzne… – ulubionymi stronami internetowymi są nie te z małymi kotkami, a wszelakie strony „cmentarne”. Najlepiej takie, na których znajdę nie tylko spisy osób zmarłych, ale także zdjęcia nagrobków, daty pochówków czy nekrologi. I tu muszę przyznać, że choć nie mam miłych wspomnień po publikacji w naszej bibliotece cyfrowej „Kurjera Warszawskiego” (wylałam wiele mych bibliotekarskich łez w trakcie pracy nad nim), to jednak jestem ogromnie i dozgonnie wdzięczna, żeśmy byli tego „monstera” (582 788 stron w 55 217 numerach) zdigitalizowali. W ten sposób otrzymałam dostęp do źródła informacji z epoki, potwierdzającego śmierć jakiegoś twórcy, o ile nekrolog tegoż twórcy został zamieszczony w „Kurjerze…”. Po stronach „cmentarnych”, prasa nie tylko polska z przełomu XIX i XX w., to drugi typ moich ulubionych stron „w internetach”. (Zdarzyło mi się „uśmiercić” twórcę francuskiego, którego sami Francuzi nie „uśmiercili”! Udało się to dzięki prasie francuskiej zamieszczonej w Gallice.

Screen ekranu z wieloma miniaturkami odnośników do stron internetowych.
Jedna z moich zakładek w Firefoxie

Pewnie ktoś teraz w duchu zada sobie pytanie: „Czemu ona o śmierci i cmentarzach, jak miało być o domenie publicznej?”. Niestety, żeby napisać coś o domenie publicznej nie da się nie poruszyć dwóch poważnych tematów: śmierci i… (nie, nie, nie podatków) prawa!

Po tym dotknięciu śmiertelnego tematu, do którego wrócę jeszcze, przejdźmy do części prawnej, a ściślej rzecz ujmując części prawnoautorskiej. [1]

Jednym z podstawowych celów prawa autorskiego jest ochrona interesów ekonomicznych twórcy – majątkowe prawa autorskie, ale również ochrona więzi twórcy z jego dziełem (utworem) – osobiste prawa autorskie. Zasadniczo wg. Ustawy to twórca ma prawo czerpać zysk ekonomiczny z tego, co stworzył – chyba że pozwolił komuś innemu czerpać zyski ze swojej pracy i doszło do przeniesienia praw. Gdy twórca umrze, uprawnienia do dysponowania prawami, o ile za życia twórcy nie zostały rozdysponowane przez niego w inny sposób, przechodzą na spadkobierców. Bez względu na to, kto po śmierci autora jest dysponentem majątkowych praw autorskich, czerpać zyski z tytułu majątkowych praw autorskich można przez określony czas. Ustawodawca w odpowiednich aktach prawnych określa, kiedy ochrona praw autorskich (majątkowych!) się kończy, czyli kiedy autorskie prawa majątkowe wygasają (bądź które utwory z ochrony prawnoautorskiej zostają wyłączone). Jak pokazuje historia polskiej ustawy o prawie autorskim czas ochronny zmienny był, i tak: 

  • Ustawa z 1926: art. 20 : „Prawo autorskie gaśnie w pięćdziesięciu latach od śmierci twórcy; (…). Prawo autorskie do dzieł fotograficznych lub otrzymanych w podobny do fotografji sposób gasnie dziesięć lat od zdjęcia fotorafji; do utworów kinematograficznych – w dwadzieścia lat od sporządzenia filmu (…)” [2]
  • Ustawa z 1952: art. 26 : „Z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych autorskie prawa majątkowe gasną z upływem lat dwudziestu”. Dla utworów fotograficznych, muzycznych, kinematograficznych okres wynosił 10 lat. [3]

A jak sytuacja kształtuje się w obowiązującej Ustawie z 1994 r.? [4] Ano w obecnej Ustawie (generalizując!) czas ochronny został wydłużony i wynosi obecnie lat 70 doszło tu do tzw. odżycia praw autorskich. Oznacza to, że utwory, które były już wyjęte spod ochrony prawnoautorskiej, gdyż czas obowiązujący we wcześniejszym akcie prawnym 10-20 lat od śmierci autora – minął, pod tę ochronę ponownie wróciły, by – po upływie 70 lat od śmierci autora – kolejny raz zostać wyjętymi spod ochrony. Utwór, który przestaje podlegać ochronie prawnoautorskiej, przechodzi do domeny publicznej. 

Gdy ktoś zadaje pytanie bibliotekarce cyfrowej: „Co to takiego ta domena publiczna?”, to ona może przytoczyć definicję konia autorstwa ks. Chmielowskiego, która brzmi:

tekst ze starego druku: "Koń jaki jest, każdy widzi."
ks. Benedykt Chmielowski, „Nowe Ateny” wyd. 1745-1746

Trawestując ten XVIII-wieczny aksjomat można próbować budować własną definicję domeny publicznej – własną, ponieważ w prawie polskim nie istnieje legalna definicja domeny publicznej, mimo że nie tylko prawo autorskie z niej korzysta!

Domenę publiczną (public domain) opisuje się jako ideę wspierającą nieograniczony dostęp do twórczości, pozwalający na swobodny rozwój kultury i nauki; jako dobro wspólne pozwalające na wytwarzanie kolejnych dóbr kultury; bądź jako zbiór utworów niepodlegających już ochronie prawnoautorskiej. Aktywiści działający na rzecz otwartości kultury mówią o domenie publicznej jako abstrakcyjnym zbiorze utworów niepodlegającym kontroli czy zawłaszczeniu przez systemu monopolu prawnoautorskiego. 

Utwory, które znalazły się w domenie publicznej mogą być swobodnie wykorzystywane, w tym również zarobkowo, bez konieczności uzyskania pozwolenia (licencji) od dysponenta praw autorskich. Podkreślić należy, iż wspomniane wykorzystanie nie może naruszać osobistych praw autorskich – musi zostać oznaczona atrybucja (imię i nazwisko autora utworu, tytuł). I tak np. w przypadku biblioteki cyfrowej, bibliotekarka publikująca zdigitalizowany utwór literacki będący w domenie publicznej może swobodnie zamieścić taki utwór w otwartym dostępie, jak to ustawa o prawie autorskim określa w art. 50 ust. 3:

aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym. 

Mimo że nie posiadamy oficjalnej definicji domeny, to analizując przepisy prawa autorskiego, jesteśmy w stanie stworzyć sobie katalog podstawowych warunków, które pomagają w określeniu, czy i kiedy należy przystąpić do „procesu uśmiercania autora”, czy nawet nie znając daty zgonu twórcy, można jego utwory „wpuścić” do biblioteki cyfrowej bez większych problemów. 

Będąc już od kilku lat tym „terminatorem” zdałam sobie sprawę, że muszę zawsze odpowiedzieć sobie na kilka prostych pytań.

Głównym pytaniem mej „terminatorowej” egzystencji jest pytanie „Kiedy?” (głównym, jednak nie jedynym). Na pewno nie muszę podejmować wysiłków, gdy mam do czynienia z:

1) aktami normatywnymi lub ich urzędowymi projektami; 2) urzędowymi dokumentami, materiałami, znakami i symbolami; 3) opublikowanymi opisami patentowymi lub ochronnymi; 4) prostymi informacjami prasowymi,

ponieważ jak mówi art. 1 PrA wszystkie tego typu utwory wyjęte są spod ochrony prawnoautorskiej, a jak nie są pod ochroną to… są w domenie publicznej. A że życie „koronera bibliotecznego” lekkim nie jest, to najczęściej nie mam do czynienia z wymienionymi typami utworów i dlatego też musi jednak paść sakramentalne „kiedy?”. [5] I tak okazuje się, że przy:

  1. utworach, które powstały, kiedy prawo autorskie jeszcze nie istniało, jak np. „Salvator Mundi” Leonarda da Vinci, to nie ma co przystępować do „uśmiercania” (poza tym, że akurat w przypadku da Vinciego wiemy, kiedy zmarł);
  2. pierwszych wydaniach (rozpowszechnienie) utworów niechronionych minęło 25 lat od wydania (rozpowszechnienia ; art. 99 ust.1 PrA) – nie trzeba nikogo „uśmiercać”[6];
  3. utworach, które zostały opublikowane anonimowo (te lubimy najbardziej!), bądź pod pseudonimem minęło 70 lat (art. 36 ust. 2 PrA) – nie trzeba nikogo „uśmiercać”. No chyba, że nie ustalono, kto kryje się pod pseudonimem, więc jednak trzeba podjąć próbę… ;
  4. utworach, których autor zmarł 70 lat temu (art. 36 ust. 1, 5 PrA) – trzeba wszcząć poszukiwania;
  5. utworach, w których ostatni! z autorów zmarł 70 lat temu (art. 36 ust. 1 PrA) – trzeba wszcząć procedurę poszukiwawczą, i to kilkukrotnie;
  6. utwory, przy których zaczyna boleć głowa, bo zanim zaczniemy szukać informacji o autorze trzeba najpierw ustalić, czy np. to jest wydanie krytyczne lub naukowe utworów, itd. O bólach głowy bibliotekarki cyfrowej pisałam kilka lat temu.

Przy „czyszczeniu praw autorskich” kolejne pojęcie z żargonu bibliotekarza cyfrowego, czy też inaczej mówiąc „uśmiercając” autorów, czyli szukając informacji o roku śmierci twórcy, w pierwszej kolejności korzystam oczywiście z podstawowych źródeł, jak kartoteka haseł wzorcowych NUKAT czy Biblioteki Narodowej, strona VIAF, WorldCat, czy katalogi bibliotek narodowych. Jednak trzeba pamiętać, że podstawowym celem wszelakich katalogów bibliotecznych jest przede wszystkim odróżnienie jednego Jana Kowalskiego od drugiego, a nie prowadzenie szeroko zakrojonych poszukiwań w ustalaniu dat życia i śmierci. Choć trzeba przyznać, że wiele bibliotekarek i wielu bibliotekarzy wkłada dużo wysiłku w poszukiwania w/w informacji, naprawdę dużo.

W sytuacji, gdy nie wiadomo, kiedy twórca zmarł, przystępuję do poszukiwań, i tu bardzo przydają się strony cmentarzy z wyszukiwarkami grobów, wszelakie bazy danych o poległych, dostęp do starej prasy, o których wspominałam wcześniej. Wbrew wszystkiemu „wujek gugiel” bywa również bardzo przydatny, jednak wszelakie wiadomości znalezione za jego pomocą trzeba potwierdzić w oficjalnych źródłach. Niektóre poszukiwania kończą się szybko, inne niestety są dużo bardziej czasochłonne. I na tym właśnie polega to “uśmiercanie”… 

Ponieważ autorskie prawa majątkowe wygasają z upływem 70 lat od śmierci autora i liczone są w pełnych latach, wygaśnięcie praw następuje z początkiem roku kolejnego. I dlatego 1 stycznia jest pewnego rodzaju świętem dla nas bibliotekarzy od „uśmiercania”. [7]. Dzień ten, zwany jest Dniem Domeny Publicznej i przez wiele lat w środowisku bibliotek cyfrowych pozwalaliśmy sobie go świętować, nieraz nawet hucznie. W Polsce pierwsze obchody Dnia Domeny Publicznej odbyły się w 2007 r. i zorganizowane zostały przez Fundację Nowoczesna Polska, a od 2008 r. organizacją obchodów zajmowała się Koalicja Otwartej Edukacji (KOED). Jedną z inicjatyw było publikowanie listy twórców, którzy z dniem 1 stycznia wchodzili do domeny publicznej. Lista publikowana była na stronie https://domenapubliczna.org . Ostatnia lista ukazała się w grudniu 2019 r. Źródłem listy była centralna kartoteka haseł wzorcowych NUKAT.

Agnieszka Wróbel, Oddział Rozwoju Zasobów Elektronicznych


[1] Prawo autorskie (utwory np. literackie, architektoniczne, muzyczne, filmy, rzeźby, itp.) wraz z prawem własności przemysłowej (patenty na wynalazki, znaki towarowe, oznaczenia geograficzne, a w Polsce jeszcze wzory użytkowe i topografię układów scalonych) stanowią tzw. prawo własności intelektualnej, operujące na dobrach niematerialnych. Tak w doktrynie prawa autorskiego, jak i doktrynie prawa własności przemysłowej mowa jest o domenie publicznej, jednak wpis obejmuje uproszczone omówienie domeny publicznej wyłącznie w prawie autorskim. Trzeba jednocześnie nadmienić, że do źródeł prawa własności intelektualnej poza ustawą o prawie autorskim i ustawą – Prawo własności przemysłowej, zaliczane są jeszcze: Ustawa o ochronie baz danych, a także Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.

[2] Ustawa z dnia 29 marca 1926 r. o prawie autorskiem.

[3] Ustawa z dnia 10 lipca 1952 r. o prawie autorskim.

[4] Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych; ostatnia nowelizacja w 2021 roku.

[5] Uwzględniono utwory najczęściej występujące w bibliotece cyfrowej, a nie wszystkie jakie podlegają regulacji prawu autorskiemu. Nie wspomniano np. o utworach audiowizualnych, o prawie do artystycznych wykonań, prawie do fonogramów i wideogramów, itd.

[6] Okres 25 lat to czas ochronny praw wydawców.

[7] Np. jeśli data śmierci autora to 23.04.1939, przejście utworu do domeny publicznej wg Ustawy z 1994 następuje w dniu 1.01.2010.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.