Na świecie jest już trochę lemologów, choć na tle armii lemolubów, to cały czas blady i wątły zastęp. Stanisław Lem zaznał popularności i mnogich wielbicieli oraz przekładów jeszcze za życia. W potocznej świadomości funkcjonuje jako wybitny autor s-f – można rzec klasyk, bo się cały czas dzielnie broni na listach szkolnych lektur. Naturalnie znalazł się na nich nie tylko, by dziatwę bawić i rozśmieszać, czy zachwycać językiem – oryginalnym, pełnym błyskotliwych neologizmów, ale też by skonfrontować ją z filozoficznym myśleniem o gwałtownym rozwoju technologii, przyroście wiedzy i konsekwencjach tego wszystkiego dla człowieka. To właśnie twórczość dyskursywna Stanisława Lema zasługuje na naszą uwagę i refleksję. Całe życie głodny wiedzy i faktów, porażony tempem rozwoju technologicznego przenikliwie powstrzymywał się od hurraoptymizmu większości postępowców. Na nasze szczęście własnymi refleksjami na wiele ważkich tematów chętnie się dzielił – w zwięzłych i rzeczowych felietonach, choćby w Tygodniku Powszechnym trafiał bezlitośnie w sedno naszych pokrętnych wywodów, płonnych nadziei, życzeniowego myślenia, braku dyscypliny myślowej itd.
Wszystkim pragnącym odkryć lub pogłębić swoją wiedzę na temat Stanisława Lema, jako filozofa polecam książkę dr hab. Pawła Okołowskiego, wykładowcy w Instytucie Filozofii Wydziału Filozofii i Socjologii UW Materia i wartość. Neolukrecjanizm Stanisława Lema (WUW 2010). To obszerna praca, napisana świetnym, klarownym stylem, bogato przeplatana cytatami (co istotne przy barwnym oryginalnym języku Lema). Niech zaintryguje, wyodrębniona przez Pawła Okołowskiego, paradoksalna u pisarza obdarzonego takim poczuciem humoru, jak autor Cyberiady, teza główna jego filozofii: „technologia jest zmienną niezależną cywilizacji” (polemizował tu m.in. z Leszkiem Kołakowskim, przekonanym, że postęp technologiczny jest odpowiedzią na potrzeby człowieka).
Temu twierdzeniu towarzyszy wiara, że „technologia nie jest neutralna względem wartości”, zwł. ingerencje w biologię człowieka (instrumentalizowanie ludzkiego ciała wg Lema powinno pozostać tabu). Przy przeświadczeniu Stanisława Lema, że nie ma równowagi między dobrem i złem (zło jest czynić łatwiej, dobro wymaga większych starań i nakładów) nie dziwi, że był on przekonany, że poza błogosławionymi wynalazkami, technologia ułatwia rozpowszechnianie i oszałamiającą nadpodaż głupstw, błahostek i bredni oraz zacieranie różnic między rozrywką i kulturą.
Jego poglądy na świat – nie powinno dziwić – pozwalają nazywać go kosmocentrystą, zwalczającym antropocentryzm i panteizm. Ścisły umysł, niemający wątpliwości, co do wyższości fizyki nad logiką, wskazywał, że matematyka sama i logika niczego generalnie o świecie nie mówią, a najsmaczniejszy nawet sylogizm blednie przy choćby grawitacji – wie o tym każdy, kto wyłożył się jak długi w chwili wymagającej zachowania dostojeństwa i godności.
Argumentował przeciwko zjawiskom i właściwościom paranormalnym z zakresu „psioniki” (od Ψ symbolu psychiki, neologizm nieco złośliwy S.L.), że gdyby rzeczywiście występowały u człowieka, to w toku ewolucji by się upowszechniły i wzmocniły, jako pożądane i korzystne dla gatunku. Lem był przekonany, że wyróżnia nas i ogranicza jednocześnie nasze DNA, wyznaczające nieprzekraczalny horyzont poznania. Mimo wszystko nazywał siebie optysemistą (kimś, kto czerpie optymizm na przyszłość z pesymistycznej oceny teraźniejszości).
Dr Paweł Okołowski jest autorem zgrabnego określenia filozofii Stanisława Lema: „racjonalistyczny naturalizm z metafizycznymi przedłużeniami”. A co ma do tego Lukrecjusz (ur. ok. 97 przed Chr. w Rzymie (?), zm. ok. 55 przed Chr. tamże) i „lukrecjanizm”? Zachęcam do odkrycia pokrewieństw poglądów tych wybitnych ludzi już na własną rękę – lekturę.
Agnieszka Kościelniak-Osiak
https://twitter.com/annawitten/status/733592588679270400