BuwLOG

Nowości książkowe BUW – październik 2024

P         Język. Literatura   

Antti Tuomainen, Czynnik królika, z angielskiego przełożył Łukasz Praski, Warszawa: Albatros, 2023.

BUW Wolny Dostęp PH356.T86 J36165 2023

A gdybym tak opowiedziała Państwu historię Henriego Koskinena?

 

„- Nikt nie nazywa mnie Harry – powiedziałem. – Nie lubię tego.

– Okej – rzuciła, po czym dodała: – Jesteś Henri.

I uśmiechnęła się.” (Antti Tuomainen, Czynnik królika, Warszawa: 2023, strona 81.).

 

Nie opowiem. To niemożliwe! Gdybym to zrobiła, nie mieliby Państwo powodu, by sięgnąć po książkę „Czynnik królika”. A to byłby błąd! Bo Antti Tuomainen, pisarz nagradzany, napisał powieść godną triumfu i czytania jej po nocy. Z przyjemnością więc co nieco o niej wspomnę, by po książkę Państwo ochoczo sięgnęli…

Główny bohater, Henri, jest matematykiem poważnie traktującym analizę statystyczną i… aktuariuszem.

Aktuariusz. Jak tłumaczy ten termin Wikipedia?

„Aktuariusz – profesjonalista z dziedziny obliczania ryzyka oraz wartości bieżącej projektów finansowych, w szczególności długoterminowych lub obarczonych ryzykiem. Tradycyjnie profesja aktuariusza związana jest z branżą ubezpieczeń, reasekuracji oraz planów emerytalnych.”

Henri w wyniku smutnych splotów okoliczności staje się człowiekiem odpowiedzialnym za Fun-Landię, czyli park przygody. Podkreślam: park przygody, a nie, jak zwykło się mówić, park rozrywki.

 

„- To jest park przygody, a nie rozrywki.

Wytłumaczyłem różnicę w ten sam sposób jak wcześniej adwokatowi: park rozrywki miota ludźmi, a w parku przygody ludzie miotają się sami. I tak dalej.” (Antti Tuomainen, Czynnik królika, Warszawa: 2023, strona 90.).

 

Życie głównego bohatera z dnia na dzień wywraca się do góry nogami i wymyka rachunkowi prawdopodobieństwa. W sumie mógł się tego spodziewać, bowiem od zawsze nosił w sobie głęboką wiarę w to, że w życiu nie trzeba szukać kłopotów, bo znajdują się same… Henri traci brata i pracę…

 

„Zwolniłem się, bo nie mogłem dłużej patrzeć, jak moje miejsce pracy zmienia się w plac zabaw. A potem dostałem w spadku prawdziwy.” (Antti Tuomainen, Czynnik królika, Warszawa: 2023, strona 56.).

 

Wypada również wspomnieć, chociażby z racji tytułu książki, o szczególnej roli pewnego ogromnego zwierzaka o smukłych uszach i dwudziestopięciocentymetrowych siekaczach.

 

„W półmroku królik wydaje się rosnąć. Pęcznieje mu głowa, wytrzeszczają się oczy, końce uszu uciekają w górę i nikną w mroku, przednie zęby krzywią się jak ciosy słonia. Trzymetrowa figura potężnieje w ułamku sekundy;” (Antti Tuomainen, Czynnik królika, Warszawa: 2023, strona 7.).

 

Oprócz tytułowego królika w książce pojawia się zjawiskowa Laura Helanto, która uważa Henriego za bardzo rzeczowego i poważnego, trochę irytującego, ale sprawiedliwego, miłego i odpowiedzialnego aktuariusza… Jest jeszcze Schopenhauer, który lubi zjeść na deser kleks śmietany. Są też bardzo niebezpieczni ludzie, ale nie wiem, czy i oni czerpią radość z jedzenia tego popularnego produktu mlecznego. Wiem za to, że chaosem, tajemnicami, zbirami, nożownikami i zbrodniami najeżona jest cała powieść fińskiego pisarza… Już milknę, aby dalej nie zdradzić fabuły książki.

 

„- Czego się tak boisz?

To pytanie mnie zaskakuje. Wydaje mi się, że już trochę znam Minttu K, i jestem pewien, że po prostu próbuje mnie naciskać. Mimo to coś w jej pytaniu daje mi do myślenia. Dochodzę jednak do wniosku, że to nie czas ani miejsce na szczegółowe roztrząsanie tej sprawy. Muszę zrobić to, co trzeba. Żeby uratować siebie. Żeby uratować park przygody.” (Antti Tuomainen, Czynnik królika, Warszawa: 2023, strona 217.).

 

A i zapomniałabym, „Czynnik królika” jest pierwszą częścią kryminalnej trylogii. W BUW znajdą jeszcze Państwo kolejne tytuły: „Paradoks łosia” i „Teoria bobra”.

 


 

Okładki-Październik-2024-Reguła-mnichaB L     Filozofia. Psychologia. Religia. Oświata                   

Jamie Kreiner, Reguła mnicha: czego o uważności możemy dowiedzieć się od średniowiecznych zakonników, tłumaczenie Małgorzata Kafel, Kraków: Hi:story, 2024.

BUW Wolny Dostęp BR195.D57 K74165 2024

Lekcja matematyki to wyzwanie i wymaga kompletnego skupienia.  Co z tego jednak, że wymaga, gdy… Za oknem stadko wróbelków bierze kąpiel w kałuży i trudno oderwać od nich wzrok. W takiej chwili królowa nauk traci nagle swoją koronę… Sinusy i cosinusy idą w kąt. Tak bardzo ciężko jest się skupić. Liczy się tylko to, co wyprawiają wróbelki na boisku szkolnym… Dwója za nieuwagę na lekcji murowana 😉  Wiedzą już Państwo, o czym jest ta książka? Wiem, że nie ułatwiam Państwu zadania, oj nie 🙂 Tym bardziej, że mój przykład nie jest zbyt poważny, w przeciwieństwie do książki Jamie Kreinera.

Jesteśmy przebodźcowani. Lawiny informacji, które spadają na nas każdego dnia, potrafią wybić człowieka z rytmu i całkowicie rozkojarzyć. Brak koncentracji tłumaczymy niedoborem snu, trudnym okresem w pracy, stresem, pokusami, nowymi technologiami i uzależnieniem od internetu. A co na to wszystko mnisi? A mnisi, proszę Państwa, których uważa się za strażników moralności i oazy spokoju, wcale sobie lepiej od nas nie radzili i także mieli kłopoty ze skupieniem uwagi. A za swoją dekoncentrację winili demony, osobiste ułomności, słabą wolę i pierwotne złamanie przymierza ludzi z Bogiem. Wszystko to, co przeszkadzało w skupieniu uwagi, porównywali do wężowej skóry, której trzeba się co i raz pozbywać, i do much, od których należy się bez przerwy odganiać. Uważali, że dystrakcja jest nierozerwalną częścią ludzkiego doświadczenia i dlatego zdarzało im się nie skupiać dostatecznie dobrze na modlitwach, obrzędach i na medytacjach.

 

„Jednak z samą medytacją też wiązały się określone pułapki. Mniszki i mnisi, którzy poświęcili jej swój czas, przekonywali się, że tego rodzaju praktyki mogą zarówno sprzyjać skupieniu, jak i rozpraszać, ponieważ święte księgi chrześcijaństwa stanowią szeroki korpus tekstów dostarczających nieograniczonych możliwości odnajdywania wzajemnych nawiązań i budowania zestawień. Medytacje mogły pomagać w odkrywaniu nowych warstw znaczeniowych, ale równocześnie narażały tych, którzy je praktykowali, na uczucie przytłoczenia licznymi możliwościami.” (Jamie Kreiner, Reguła mnicha: czego o uważności możemy dowiedzieć się od średniowiecznych zakonników, Kraków: 2024, strona 205.).

 

Na dłuższą metę, męczarnia i frustracja wywołana brakiem skupienia może mieć bardzo poważne konsekwencje. Choroby, zepsute relacje międzyludzkie, samorealizacja w ruinie, spadek wydajności, wzrost niezadowolenia z samego siebie – to tylko niektóre bolączki, które może wywołać powtarzający się brak koncentracji. Jak walczyć z nieuwagą? Jak opanować zdolność ignorowania dystrakcji? Mnisi bardzo poważnie traktowali swoje słabości i na różne sposoby próbowali sobie radzić z przykrą przypadłością nieuwagi. Przyznają Państwo, że zapanowanie nad umysłem podatnym na pokusy – to dopiero prawdziwy chrzest bojowy! Jamie Kreiner nie napisał jednak książki o mnichu idealnym, który miał siłę nie patrzeć przez 20 lat na sklepienie kościoła, w którym mieszkał. Nie napisał też książki o Jakubie, który modlił się niewzruszenie na śniegu tak długo, aż został przez niego przykryty po samą głowę (łatwo zgadnąć, że wymagał ratunku i, co ważne, został uratowany!). Jamie Kreiner napisał wyborną książkę o tych, którzy mieli duże kłopoty z koncentracją, o udręczonych mnichach gotowych stawić czoła porażce, o wytrwałych mnichach, którzy podejmowali walkę z własnymi demonami osłabiającymi umiejętność skupienia i, po prostu, o mnichach walczących z problemem nieuwagi. To również książka o strategiach, fortelach i pomysłowości mnichów w walce z dystrakcją. Jak Państwo myślą, udało się mnichom znaleźć idealne remedium?

 

„Współcześni krytycy nieuwagi, którzy pouczają, że powinniśmy czytać więcej książek, zawdzięczają swoją postawę wysiłkom mniszek i mnichów, by uczynić księgę sprzymierzeńcem w ich własnych zmaganiach z niemożnością skupienia. Równocześnie praca mnichów wykraczała poza techniczne ulepszenia układów stronic i tekstu. Rozwijano także różne metody czytania – próbowano czytać powoli, wspólnie, wielokrotnie – tak by nadążać za rozwiązaniami technicznymi.” (Jamie Kreiner, Reguła mnicha: czego o uważności możemy dowiedzieć się od średniowiecznych zakonników, Kraków: 2024, strona 180-181.).

 


 

Okładki-Październik-2024-Niezwykłe-zmysłyG-GF Q R-V  Geografia. Nauki matematyczne, przyrodnicze i stosowane      

Ed Yong, Niezwykłe zmysły: jak zwierzęta odbierają świat, tłumaczenie Magdalena Rabsztyn-Anioł, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2024.

BUW Wolny Dostęp QP431 .Y66165 2024

„Nie są braćmi, nie są podwładnymi; są innymi narodami, złapanymi z nami w sieć życia i czasu, współwięźniami ziemskiego splendoru i mozołu.” – Henry Beston.

 

Zoolog Jakob Johann von Uexküll żył w latach 1864-1944. Napawa smutkiem fakt, że był uważany za radykała, a jego poglądy nie cieszyły się sławą i zrozumieniem. Sposób, w jaki postrzegał świat zwierząt, jest bliski memu sercu. To, jak odbieramy przyrodę, ma przecież wpływ na nasz dobrostan. Jesteśmy nierozerwalną częścią natury, a szacunek dla świata fauny i flory jest podstawą naszej egzystencji. Jakob Johann von Uexküll uważał, że zwierzęta nie są żadnymi maszynami, tylko cudownymi istotami zdolnymi do odczuwania. Do określenia percepcyjnego świata zwierząt używał słowa „umwelt” (= środowisko). Każdy ma swój osobisty umwelt i, co ciekawe, poznanie środowisk innych nie zawsze jest możliwe, ale zrozumienie ich jest nam wszystkim bardzo potrzebne. Ponadto, słynny naukowiec z przepiękną wrażliwością porównał ciało zwierzęcia do domu.

 

„Każdy dom ma pewną liczbę okien – pisał – które wychodzą na ogród: okno świetlne, okno dźwiękowe, okno węchowe, okno smakowe i wielką liczbę okien dotykowych. W zależności od sposobu, w jaki te okna są zbudowane, oglądany z domu ogród się zmienia. W żadnym wypadku nie jawi się on jako wycinek większego świata. Jest to raczej jedyny świat, który przynależy do domu – jego [Umwelt]. Ogród, który jawi się naszemu oku, różni się zasadniczo od tego, który ukazuje się mieszkańcom domu”. (Ed Yong, Niezwykłe zmysły: jak zwierzęta odbierają świat, Kraków: 2024, strona 14.).

 

Ta wspaniała książka, którą Państwu polecam, jest o bogactwie i różnorodności świata zwierząt. Dzięki niej nauczą się Państwo jak rozumieć zwierzęta i ich życie, dowiedzą się, jakimi zmysłami obdarzyła je natura i w jaki sposób zwierzęta używają zmysłów. No właśnie… Zmysły. Podobno jest ich pięć. Wzrok. Słuch. Węch. Smak. Dotyk. To nie do końca tak. Zmysły zwierząt bardzo trudno jest skategoryzować i podporządkować tym pięciu podstawowym określonym przez Arystotelesa. Autor książki podaje prosty przykład: dziób dziobaka (słyszałam, że dziobak został stworzony dlatego, że Bóg miał poczucie humoru 😉 Co za obraza.) jest fenomenalny i składa się z różnych sensorów. Jedne sensory wykrywają pole elektryczne, inne są wrażliwe na nacisk. Czy można uznać, że dziobak posługuje się po prostu zmysłem elektrodotyku? A może mózg dziobaka nie traktuje ich jednakowo i, tym samym, pula zmysłów, którymi został obdarowany ten niezwykle interesujący ssak, jest bogatsza niż nam się wydaje? Skorpiony natomiast są posiadaczami bardzo kiepskiego wzroku, ale i wyjątkowych stóp. To w nich ukryte są czujniki, dzięki którym wyczuwają ofiary przemykające obok nich. Wydry morskie zaś wiele zawdzięczają swoim ruchliwym i wrażliwym łapkom. To w nich drzemie potężny zmysł dotyku… Proszę przeczytać na stronie 195 o Selce – mistrzyni demontażu, dla której rozkręcenie stołu to żaden wyczyn. Jest jeszcze foka Sprouts, która bez przeszkód potrafi tropić ryby z zawiązanym oczami. Jak? Dzięki włosom czuciowym umieszczonym na pyszczku i brwiach!. A słyszeli Państwo o magnetorecepcji? Polega ona, według zoologa Alexandra von Middendorffa, na posiadaniu wewnętrznego poczucia magnetycznego. Ze zmysłu magnetycznego korzysta wiele zwierząt: ptaki wędrowne, żółwie, ryby, trzmiele, które są w stanie wyczuć pola elektryczne kwiatów, a nawet ćmy bogong, które posługują się tym wewnętrznym kompasem podczas lotów przez Australię. 

 

„Delfiny potrafią również namierzyć za pomocą echolokacji ukryty obiekt, a następnie rozpoznać go wzrokiem – nawet na ekranie telewizora.” (Ed Yong, Niezwykłe zmysły: jak zwierzęta odbierają świat, Kraków: 2024, strona 308.).

 

Niestety, groźna ekspansja człowieka postawiła na głowie świat zwierząt. Nie żyjemy w zgodzie z naturą i niszczymy środowisko zatruwając oceany, lądy i atmosferę. Badacze biją na alarm. Trwa era „biologicznej zagłady”…

 

„Zamiast wchodzić do Umwelten innych zwierząt, zmuszamy je do życia w naszym Umwelt, zasypując je wytworzonymi przez siebie bodźcami. Wypełniamy noc światłem, ciszę hałasem, a glebę i wodę nieznanymi cząsteczkami. Odwracamy uwagę zwierząt od tego, co faktycznie muszą wyczuć, zagłuszamy wskazówki, na których polegają, i zwabiamy je, jak ćmy do płomienia, w sensoryczne pułapki.” (Ed Yong, Niezwykłe zmysły: jak zwierzęta odbierają świat, Kraków: 2024, strona 389.).  

 


 

Okładki-Październik-2024-Ochrona-sygnalistówK J      Prawo. Nauki polityczne            

Ochrona sygnalistów: praktyczna analiza przepisów ustawy, Mirosława Brzostek-Kleszcz, Przemysław Ciszek, Barbara Godlewska-Bujok, Katarzyna Jędrzejewska, Anna Kamińska-Pietnoczko, Robert Lisicki, Beniamin Smulewicz, Marcin Stanecki, Juliusz Wrębiak, pod redakcją Krzysztofa Walczaka, Warszawa: Wydawnictwo C.H. Beck, 2024.

BUW Wolny Dostęp KKP1347 .O24 2024

Co by Państwo zrobili, gdyby byli Państwo przez przypadek świadkami, tego, jak wasz współpracownik, a przy tym kolega, w godzinach pracy wywozi służbową ciężarówką do lasu toksyczne odpady?

We wrześniu tego roku weszły przepisy dotyczące szczególnych informatorów…

Był już wcześniej czas, kiedy o sygnalistach było głośno. Opinia publiczna nieco się z nich naigrywała, kpiła z donosicielstwa i negowała potrzebę sankcjonowania ich działalności. Unijne przepisy dotyczące sygnalistów były w Polsce zupełną nowością. Natomiast, jak powszechnie wiadomo, nasza obecność w Unii Europejskiej nakłada na nas spore obowiązki. Stąd też pojawienie się w polskim ustawodawstwie szczegółowych przepisów o sygnalistach. Celem ustawy z dnia 14 czerwca 2024 roku o ochronie sygnalistów jest wdrożenie przepisów dyrektywy dotyczącej ochrony osób zgłaszających naruszenia prawa Unii (dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/1937 z 23 października 2019 roku).

Kim jest sygnalista? Czy obowiązują go jakiekolwiek procedury? I czy jest on objęty ochroną prawną?

Badacz William De Maria nazywa sygnalistów zatroskanymi obywatelami, którzy mając na względzie interes publiczny dobrowolnie ujawniają nieprawidłowości wynikłe podczas wykonywania obowiązków służbowych. Według Transparency International sygnalistami są pracownicy, którzy raportują lub ujawniają nieprawidłowości i zagrożenia ukierunkowane na interes publiczny. Artykuł 4 naszej rodzimej ustawy informuje, że sygnalistą jest osoba fizyczna, która zgłasza lub ujawnia publicznie informację o naruszeniu prawa uzyskaną w kontekście związanym z pracą. Za sygnalistę można więc uznać: pracownika, pracownika tymczasowego, osobę świadczącą pracę na podstawie innej niż stosunek pracy, w tym na podstawie umowy cywilnoprawnej, przedsiębiorcę, prokurenta, akcjonariusza lub wspólnika, członka organu osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej, osobę świadczącą pracę pod nadzorem i kierownictwem wykonawcy, podwykonawcy lub dostawcy, ale i stażystę, wolontariusza, praktykanta, funkcjonariusza publicznego i żołnierza.

 

„W trakcie prowadzenia działań następczych może okazać się, że sygnalista tak naprawdę nim nie jest, ponieważ dokonane przez niego zgłoszenie, pomimo iż wydawało się, że jest naruszeniem prawa, oparte było na wymyślonych przez niego faktach. A to powoduje utratę statusu sygnalisty, tym samym także będzie traciło z mocy prawa swoją deklaratoryjną moc zaświadczenie o byciu sygnalistą.” (Ochrona sygnalistów: praktyczna analiza przepisów ustawy, Warszawa 2024, strona 61.).

 

Z książki wydawnictwa C.H.Beck dowiedzą się Państwo wszystkiego na temat sygnalisty, poznają Państwo zasady zgłaszania i ujawniania informacji wymagających prześwietlenia, zapoznają się z katalogiem naruszeń, w przypadku których sygnalista może dokonać zgłoszenia, a także obowiązków administratora danych osobowych wynikających z ustawy o ochronie sygnalistów. Warto dodać, że komentowana ustawa przewiduje również sankcje za naruszenie przepisów ustawy o ochronie sygnalistów. O tym przeczytają Państwo w rozdziale ósmym.

 

„Groźbą bezprawną wobec sygnalisty będzie m.in. zapowiedź bezpodstawnego zwolnienia z pracy, obniżenia wynagrodzenia czy bezpodstawnego zgłoszenia naruszenia prawa do organów administracji publicznej.” (Ochrona sygnalistów: praktyczna analiza przepisów ustawy, Warszawa 2024, strona 124.).

 

Autorami praktycznego komentarza do przepisów ustawy są praktycy. Wśród nich są osoby, które brały udział w pracach nad projektem ustawy i takie, które wdrażały jej postanowienia. Mogą mieć Państwo pewność, że komentarz spełnia wszelkie wymogi wiarygodnego źródła informacji z dziedziny prawa, a dla osób zainteresowanych tematyką informatorów monografia stanie się gwarancją skutecznego przyswojenia wiedzy.  

 


 

Okładki-Październik-2024-Mazowiecki-przemysł-zabawkarski-XX-wiekuH GN1-673 GR-GV Nauki społeczne. Antropologia

Aneta Popiel-Machnicka, Alicja Sztylko, Mazowiecki przemysł zabawkarski XX wieku, [Warszawa]: Muzeum Domków Lalek, Gier i Zabawek, [2023].

BUW Wolny Dostęp HD9993.T693 P66 2023

Fragment piosenki autorstwa Franciszka Serwatki będzie tutaj wybornym początkiem!

 

 

„…Konik – z drzewa koń na biegunach

Zwykła zabawka mała huśtawka

A rozkołysze rozbawi

Konik – z drzewa koń na biegunach

Przyjaciel wiosny uśmiech radosny

Każdy powinien go mieć…”

 

A potrafią Państwo zanucić ten znany utwór? 🙂 Nadstawiam uszu 🙂 

Dzieciństwo. Beztroski czas w otoczeniu zabawek.

Zabawki dopasowują się do naszego wieku. Pojawiają się w naszym życiu i z niego znikają. Gdy przybywa nam lat, porzucamy swoje ukochane klocki, misie, lalki, drewniane samochodziki i startujemy w dorosłość. Czy dorosłość wyklucza zabawę? Absolutnie nie! Henry Fielding mawiał: „Są zabawki dostosowane do każdego wieku – od grzechotki do tronu, a posiadacze ich jednakowo zapewne sobie je cenią – każdy swoją.”

Nie jestem pewna, czy współczesnych zabawek dorosłego człowieka nie nazywamy przypadkiem gadżetami 😉 Zapewniam jednak, że książka, którą mam przed sobą, zdecydowanie nie jest o gadżetach 🙂 Jej tematem są dziecinne zabawki. To coś dla mnie! Pamiętam swojego jedynego i ulubionego trocinowego misia, który wydawał mi się taki ogromny, gdy czekał na mnie pod choinką. A potem stopniowo się kurczył, gdy ja rosłam (nie umiałam pojąć jak on to robi! Czary ;)).

Ten album, na który składa się 40 historii ułożonych chronologicznie i poświęconych mazowieckim wytwórniom zabawkarskim, przygotowały dwie kobiety. Aneta Popiel-Machnicka i Alicja Sztylko są wybitnymi znawczyniami tematów związanych z zabawkarstwem. Co więcej, Aneta Popiel-Machnicka jest też założycielką Muzeum Domków Lalek, Gier i Zabawek (MuzeumDomkow.pl), które mieści się w Warszawie!

 

„Moja fascynacja historycznymi domkami zaowocowała powstaniem kolekcji, obecnie liczącej ponad 150 eksponatów – w pełni wyposażonych miniaturowych domów, sklepów, szpitali, szkół i zakładów usługowych, których większość, wraz z córką Różą, odrestaurowałyśmy same w naszej pracowni.” (Aneta Popiel-Machnicka, Alicja Sztylko, Mazowiecki przemysł zabawkarski XX wieku, [Warszawa]: 2023], strona 17.).

 

Autorki dotarły do dokumentów, które jasno pokazują, że Mazowsze w  XX wieku było niezwykle przedsiębiorczym zagłębiem zabawkarskim. Firm, które specjalizowały się w produkcji zabawek, były setki! Pierwszym przedstawionym w książce zakładem produkującym zabawki był założony w 1878 roku Zakład Galanterii Drewnianej DRZEWODAR z Mińska Mazowieckiego. Na ostatnim miejscu uplasowało się Wydawnictwo Gier Planszowych GRANNA z Warszawy, które jest najmłodsze, bo powstało w 1991 roku. Są i inne 🙂 Na przykład tuż po wojnie, w 1947 roku, otwarto w Wawrze Spółdzielnię Przemysłu Artystycznego i Dekoracyjnego SPAD. Specjalizowała się ona w znanych na całym świecie szmacianych lalkach, których twarze wykonane były z celuloidu.

 

„Krystyna Rosner opracowała sposób znacznie skracający czas powstawania gotowych masek celuloidowych. Zamiast malowania pędzelkami detali twarzy lalek, zastosowano stemplowanie. Patyczki oraz główki gwoździ i szpilek zanurzone w farbie, służyły jako stemple do oczu, natomiast brwi i rzęsy stemplowano odpowiednio wygiętymi blaszkami.” (Aneta Popiel-Machnicka, Alicja Sztylko, Mazowiecki przemysł zabawkarski XX wieku, [Warszawa]: 2023], strona 193.).

 

A pamiętają Państwo może kolorowe kredki Bambino (kredki szkolne bez oprawy)? Ich historia wywodzi się od utworzonej  w Pruszkowie w 1889 roku spółki komandytowej, która po wielu przerażających perypetiach przekształciła się w spółkę akcyjną. To była słynna Fabryka Ołówków ST. MAJEWSKIEGO S.A.

Przemysł zabawkarski stanowi wyjątkową część dziedzictwa kulturowego. Trzeba o tym pamiętać. Dlatego bardzo się cieszę, że ten album pojawił się w naszej Bibliotece. Są Państwo gotowi, aby cofnąć wskazówki zegara i na nowo poczuć się szczęśliwym dzieckiem? Książka porządkuje wiedzę na temat naszego rodzimego zabawkarstwa i w piękny sposób przenosi nas do magicznego świata zabawek. Opowiada o dorosłych ludziach, którzy z pasją tworzyli dla najmłodszych i pasją tą zarażali zarówno dzieci, jak i dorosłych. To książka o marzeniach na temat idealnego dzieciństwa, w którym uśmiechnięte zabawki są na wyciągnięcie ręki. 

UWAGA! UWAGA! WŁAŚNIE OTRZYMAŁAM WIADOMOŚĆ Z PIERWSZEJ RĘKI!

Publikacja została nagrodzona w XVII edycji Konkursu „Mazowieckie Zdarzenia Muzealne – Wierzba”. Rozdanie nagród już 3 października 🙂 Pójdą Państwo? 🙂 

 


 

Informacje o książkach przygotowała:

Dorota Bocian – Oddział Opracowania Zbiorów.

Propozycje tytułów książek:

Dorota Bocian we współpracy z Sekcją KBK – Oddział Opracowania Zbiorów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.