BuwLOG

BUWekoLOGicznie (1). Niespodziewany wzrost czytelnictwa.

Jadę do pracy. Jedną ręką trzymam za poręcz, w drugiej trzymam torbę. Na zakręcie próbuję tak złapać równowagę, żeby nie zawadzić o nikogo ze współpasażerów. Robię półobrót i wzrok mój zatrzymuje się na kobiecie siedzącej obok mnie. W jednym ręku trzyma komórkę. W drugiej kartkę z listą zakupów. Na wyświetlaczu komórki lista produktów w promocji. Nie udało mi się doczytać, w jakim sklepie, bo autobus wyjechał na prostą.

W 2017 r., w Polsce, na pytanie, ile książek przeczytałeś w ciągu ostatnich 12 miesięcy, 38% badanych odpowiedziało „Jedną”. Natomiast 46% zadeklarowało, że przeczytało w ciągu roku więcej niż trzy strony jakiekolwiek tekstu. Sytuacja taka nie zmienia się w Polsce od lat. Nie trzeba być jednak wnikliwym obserwatorem świata, by zauważyć, że przy dość marnym ogólnym stanie czytelnictwa w Polsce daje się odnotować wzrost, a nawet stały i szybki rozwój, jednej z jego gałęzi. Chodzi o gazetki reklamowe sklepów i supermarketów. Instytut MANDS, badający rynek i opinię publiczną, stwierdził, że tygodniowo 88% dorosłych mieszkańców miast czyta lub przegląda gazetki reklamowe sieci handlowych, a przeciętny czytelnik ma kontakt z ośmioma tytułami.

Wielu z nas odrzuca ich [ulotek] estetyka: kiepski, wręcz chropowaty papier, jaskrawe kolory (najczęściej z przewagą czerwieni czy żółci) i nader proste słownictwo („promocja”, „sensacja”, „taniej”, „jeszcze taniej”). Policja ostrzega, że zaleganie ich pod drzwiami albo w skrzynkach pocztowych może być odczytane jako dowód nieobecności właścicieli mieszkania i może przyciągnąć do niego złodziei. Dlatego walczymy z nimi niczym z plagą karaluchów (…) Jednak reklamówki hipermarketów i drogerii mają liczną armię zwolenników. Ci, którzy oszczędzają każdą złotówkę i gotowi są wyruszyć na inny koniec miasta po kapustę tańszą o 20 groszy, wolą proste i bezpretensjonalne przesłanie. Najważniejsza jest cena, a przecież to o niej właśnie mowa. Vadim Makarenko, Tajne służby kapitalizmu, Kraków 2008, s. 75. BUW Wolny Dostęp, HF5415.2.M355 2008

Bardzo te gazetki lubimy. Gromadzimy je, porównujemy ceny, oferty, jeździmy, żeby kupić coś w promocji. Podobnie jak kobieta w autobusie, wynotowujemy na kartce, gdzie co jest taniej i jedziemy, żeby to kupić. Oprócz reklam produktów znajdujemy w gazetkach przepisy kulinarne, porady dotyczące zdrowego trybu życia i inne ciekawostki luźno związane z tematem zakupów. Takie gazetki z powodzeniem zastępują płatną prasę codzienną. Sieć supermarketów z ryneczkiem publikuje trzy razy w tygodniu. Sieć konkurencyjna z owadem w logo chce być lepsza i publikuje cztery razy w tygodniu. Inne sklepy ograniczają się do jednej gazetki raz na tydzień lub dwa razy w tygodniu. Jeśli liczbę gazetek ukazujących się w jednym tygodniu (a wydają je nie tylko markety spożywcze, ale także apteki, drogerie, sklepy odzieżowe, obuwnicze i zasadniczo wszystkie inne) pomnożymy przez częstotliwość ich ukazywania się oraz przez wysokość nakładu liczoną w milionach, to wyjdzie nam, że co miesiąc w sklepach pojawia się około miliarda gazetek reklamowych.

Co bardziej przedsiębiorczy zwietrzyli w zbieraniu gazetek interes, na zasadzie „grosz do grosza, a nie do kosza” i zgromadzone w ciągu konkretnego czasu gazetki i ulotki noszą regularnie do skupu makulatury. Czemu nie?

Temat gazetek reklamowych pojawia się na blogu, bo wszystko co wiąże się z papierowym światem jest bliskie sercu biblioteki. Jest to na pewno ciekawe zjawisko, które rodzi wiele pytań, na przykład: czy to ma coś wspólnego z ekologią? A może z ekonomią? Producenci papieru zapewniają, że w miejsce świeżo wyciętych drzew sadzone są nowe, a odzysk makulatury do produkcji papieru stopniowo rośnie. Czy zdajemy sobie sprawę, że koszt wydrukowania jednej gazetki to od kilkudziesięciu groszy wzwyż? W zależności od jakości papieru. Te na lśniącym papierze są oczywiście droższe. Sklep musi sobie te koszty jakoś zamortyzować. Specjaliści twierdzą, że koszty wydruku gazetek są i tak nieporównywalnie niższe niż reklama w telewizji lub w radio. Mimo wszystko wciąż jest to kwota około 12 milionów złotych miesięcznie. Francuska sieć supermarketów wydaje gazetkę co tydzień w nakładzie 3-4 miliony egzemplarzy. Gdy jadę na drugi koniec miasta po kapustę tańszą o 20 groszy niż w sklepach w mojej okolicy, to powinnam mieć świadomość, że o promocji dowiedziałam się z gazetki, której wydrukowanie kosztowało 50 groszy. To po pierwsze.

Po drugie, nierzadko zdarza się tak, że produktów reklamowanych w gazetce nie ma w sklepie. I nie wiadomo, czy JUŻ nie ma, czy JESZCZE nie ma, czy W OGÓLE NIE BYŁO. Rozczarowani takim stanem rzeczy klienci dzielą się na dwie kategorie. Jedni, zdenerwowani, wychodzą szybko ze sklepu, bo ich noga więcej tam nie postanie! Drudzy, zrezygnowani, idą „w regały”, bo jeśli i tak już przyszli, to przynajmniej coś kupią. A dla sklepu liczy się tylko to, że kupią u nich.

www.pixaby.com CC0

Po trzecie, jak już obejrzymy, przepraszam, przeczytamy taką gazetkę, należy coś z nią zrobić. A utylizacja gazetek reklamowych, podobnie jak zwykłych gazet, jest wbrew pozorom bardzo pracochłonna. Oczywiście do nas należy wykonanie tylko pierwszego kroku w procesie utylizacji czyli wrzucenie niepotrzebnych gazetek do niebieskiego pojemnika na śmieci. Jeśli nie ma niebieskiego, choć od 1 lipca 2017 r. powinien już być, to gazetki wrzucamy do innego kontenera przeznaczonego na odpady segregowane suche.

W krajowych odpadach komunalnych zawartość papieru i tektury jest znaczna, bo przekracza 1,5 mln ton (podczas gdy łączna masa odpadów komunalnych w Polsce wynosi 12 mln ton). Udział papieru w odpadach komunalnych zależy od miejsca ich powstawania ‒ najwięcej (ponad 1 mln t) powstaje w dużych miastach, gdzie znajdują się różnego typu szkoły, urzędy i instytucje [i sklepy – BCH], a najmniej na terenach wiejskich (175 tys ton). Magdalena Fietz, Makulatura ‒ pochodzenie, przerób i wykorzystanie. „Nauki Inżynierskie i Technologie” 2016 nr 2(21), s 12.

Kolejny krok należy już do firm zajmujących się oczyszczaniem miasta i recyklingiem. Odpady papierowe powinny najpierw trafić do sortowni, żeby oddzielić papier czysty od zadrukowanego. Takich zakładów w Warszawie wciąż brakuje. Sortownie odpadów są jednym z kluczowych elementów całego procesu recyklingu. Są już pierwsze jaskółki w tym obszarze, ale do wiosny jeszcze daleko. Fakt, że zużyte gazetki reklamowe, czyli fachowo mówiąc makulatura gazetowa jest najmniej pracochłonna jeśli chodzi o recykling mechaniczny. Jest natomiast pracochłonna i kosztowna w mechaniczno-chemicznym procesie recyklingu. O ile bowiem papier czysty, niezadrukowany, można poddać recyklingowi w sposób mechaniczny, o tyle papier zadrukowany należy najpierw odbarwić. A do tego potrzebne są dodatkowe substancje chemiczne, a niekiedy także powtarzanie niektórych etapów procesu odbarwiania.

Ze względu na to, że zmieniają się techniki druku i stosuje się coraz nowsze materiały poligraficzne (tonery, farby drukarskie, atramenty), potrzebne są nowe rozwiązania dotyczące odbarwiania makulatury. Oprócz druku czarno-białego powszechny stał się druk kolorowy, do którego potrzeba zaawansowanych technologicznie maszyn i farb drukarskich. (…) Aby otrzymać masy makulaturowe wysokiej jakości i białości, należy poddać je operacji bielenia, która polega na usuwaniu i chemicznej modyfikacji substancji barwnych. (…) Bielenie przeprowadza się najczęściej z użyciem tlenowych środków bielących. M. Fietz, s. 22.

Kuniko.be: Gomi, Noge. Flickr CC BY-NC-ND 2.0

Kuniko.be: Gomi, Noge. Flickr CC BY-NC-ND 2.0

* * *

Jeśli już więc jesteśmy fanami gazetek reklamowych, to spróbujmy przynajmniej ograniczyć ich czytanie lub przestawić się na gazetki on-line. W tym sektorze też daje się zauważyć duży ruch. Powstały już nawet specjalne aplikacje porównujące ceny produktów ze wszystkich dostępnych elektronicznych wersji gazetek. A papierowe gazetki wrzucajmy do odpowiednich pojemników. Przynajmniej tyle.

Barbara Chmielewska, Oddział Gromadzenia i Uzupełniania Zbiorów

W skromnym wyborze jednego kartonu rocznie (21x30x24 cm) Gabinet Dokumentów Życia Społecznego BUW gromadzi reprezentację takich gazetek w poczuciu ulotności całego zjawiska.

Matylda Filas, Gabinet Dokumentów Życia Społecznego

2 comments for “BUWekoLOGicznie (1). Niespodziewany wzrost czytelnictwa.

  1. Anna Maria
    22 marca 2018 at 13:08

    Ciekawa refleksja nt. gazetek. Natomiast odnośnie czytelnictwa – nie jest tak żle! 🙂 Jeżdżąc metrem do pracy, obserwuję różne scenki w tymże środku transportu publicznego. Pięć, sześć osób w wagonie czytających książki napawa optymizmem. Kiedyś wsiadł pan z torba siłownianą, biceps, ostry wygląd wygląd gangstera, po czym… wyjął książkę i zaczął czytać. Czyli zrobił ostatnią rzecz, jakiej stereotypowo można było się po nim spodziewać.

  2. AW
    22 marca 2018 at 13:26

    Jak słyszę „siłownia” i „książki” to mam tylko to jedno skojarzenie:
    https://www.facebook.com/WILQSUPERBOHATER/photos/a.123595844348364.8196.122897624418186/1115606981813907/?type=3&theater

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.