Dziś proponuję podróż w czasie (no, jest kawałek do pokonania) i przestrzeni (udajemy się na wrzosowiska Yorkshire).
Najpierw zachwycił mnie film. “To Walk Invisible: The Brontë Sisters” z 2016 r. jest historią trzech sióstr pisarek: Charlotte, Emily i Anne, ich brata Branwella i ojca, Patricka Brontë.
Siostry piszą i chcą być czytane, ale są to czasy, kiedy kobiety bardzo rzadko ujawniają się ze swoimi twórczymi ambicjami.
“We must walk invisible” mówi Charlotta do Anny i Emilii, planując wysłanie pierwszych tekstów do wydawców, bo kiedy pisze mężczyzna, ocenia się jego twórczość, kiedy pisze kobieta ‒ ocenia się ją samą. Dlatego, jeśli chcemy być poważnie potraktowane, musimy stać się niewidzialne, musimy ukryć naszą tożsamość. Tak narodzili się Currer, Ellis i Acton Bellowie ‒ pseudonimy piszących sióstr.
Było mi mało, więc poszukując informacji o siostrach Brontë sięgnęłam po książkę Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej Na plebanii w Haworth. Dzieje rodziny Bronte (BUW Wolny Dostęp PR4168 .P79 2010). Autorkę znałam przede wszystkim jako tłumaczkę Jane Austen, okazało się, że jej zamiłowanie do literatury angielskiej znajduje wyraz także w biografistyce.
Lektura sprawiła mi ogromną radość. Nareszcie zaczęłam odróżniać siostry Brontë i kojarzyć je z właściwymi tytułami powieści.
Sióstr było pięć. Dwie najstarsze, Mary i Elizabeth, zmarły w dzieciństwie z powodu gruźlicy, która rozwinęła się u nich podczas pobytu na pensji w Cowan Bridge. Trzy pozostałe trwale zapisały się w historii literatury angielskiej.
Charlotta, najstarsza z trójki, żyła najdłużej, jako jedyna wyszła za mąż, pozostało po niej sporo materiałów, w tym obszerna korespondencja i wspomnienia przyjaciół, wydaje się więc, że wiemy o niej najwięcej. Autorka “Dziwnych losów Jane Eyre”, w której to powieści wykorzystała własne wspomnienia z nieszczęsnej pensji Cowan Bridge, która kosztowała życie dwie jej siostry.
Polskie przekłady trzech innych jej powieści ukazały się całkiem niedawno (“Villette”, 1993; “Shirley”, 2011; “Profesor”, 2012).
Emily, najbardziej tajemnicza z sióstr, autorka jednej, za to najbardziej cenionej w całej bronteańskiej twórczości powieści “Wichrowe Wzgórza” oraz nietłumaczonych na polski wierszy. W wydaniu powieści w nobilitującej serii “Biblioteka Narodowa” autorka wstępu, Bronisława Bałutowa, przytacza opinię Constantina Hegera, nauczyciela, który poznał Emily na pensji w Brukseli:
Powinna być mężczyzną i powinna była zostać nawigatorem […] Jej potężna umysłowość wydedukowałaby nowe strefy odkryć ze znajomości starych, a ze swoją silną, władczą wolą nigdy by się nie ulękła przeciwności, opozycji i trudów […] Taka była siła jej wyobraźni, że gdyby napisała opowieść, jej wizja przedstawianych scen i postaci bohaterów byłaby tak żywa i wyrażona z taką mocą, że musiałaby zawładnąć czytelnikiem niezależnie od jego poprzednich poglądów i od bardziej chłodnej oceny ich prawdziwości.
Anne, chyba najmniej znana z sióstr, żyła najkrócej, dwie jej powieści ‒ “Agnes Grey” i “Lokatorka Wildfell Hall” ukazały się po polsku dopiero w 2012 r.
I niepokorny brat, Branwell. Nie tak uzdolniony jak siostry, uwikłany w uzależnienia, słaby. To dzięki portretowi jego autorstwa wiemy, jak wyglądały siostry-pisarki. On sam również był na nim uwidoczniony, ale wymazał własną postać w chwili złości.
To, co najciekawsze: to odpowiedź na pytanie ‒ jak to się stało, że trzy rzadko opuszczające rodzinny dom córki prowincjonalnego pastora stworzyły dzieła literackie oddziałujące na wyobraźnię czytelników do dziś.
Był za to odpowiedzialny splot następujących okoliczności:
- pastor Brontë miał dużą bibliotekę, wszystkie jego dzieci od najmłodszych lat miały do niej dostęp i chętnie czytywały światową klasykę, nie tylko dziecięcą,
- na plebanii w Haworth zawsze prenumerowało się magazyny literackie i wszyscy chętnie do nich sięgali,
- kształcenie domowe, jakie było (poza krótkimi wycieczkami poza Haworth) udziałem czwórki rodzeństwa, było traktowane bardzo poważnie i pod okiem pastora Brontë Charlotta, Emilia Anna i Branwell zostali całkiem nieźle wyedukowani,
- “okoliczności przyrody” były bardzo sprzyjające i dostarczały inspiracji,
- i wreszcie: wszystkie dzieci w rodzinie Brontë były obdarzone ponadprzeciętną wyobraźnią i miały silną potrzebę tworzenia, która realizowała się najpierw w odgrywaniu, a potem w opisywaniu wyimaginowanych scenariuszy.
Sekretny świat rodzeństwa Brontë nie od razu objawił się biografom. Dopiero w latach 40. XX w., podczas kolejnej fazy porządkowania rozproszonych po świecie rękopisów, Fannie Ratchford w książce “The Brontës’ Web of Childchood” opisała, czym siostry i brat zajmowali się w wolnych chwilach, których mieli całkiem sporo. Otóż tworzyli nie jeden, ale wiele fikcyjnych światów. Młodzi Ludzie (zabawa wojenna, Charlotta była Wellingtonem), Nasi Towarzysze (z bohaterami z bajek Ezopa), Opowieści o Wyspiarzach (każdy jest właścicielem innej wyspy, np. Annie przypadło Guernsey), potem pojawiają się Wielcy Geniusze, każdy z własnym królestwem, królestwa tworzą Konfederację, której centrum staje się Miasto Szklane (z własną prasą, wzorowaną na “Blackwood’s Edinburgh Magazine”), z czasem przekształcone w Angrię. A obok tego istniała jeszcze wymyślona przez Emily i Anne wyspa Gondal…
Nie wszystkie rękopiśmienne mini-książeczki, z fragmentami pisanymi wierszem i prozą, zachowały się do dziś, ale to, co jest daje pewien pogląd na kreatywny potencjał sióstr i brata. Nie były to tylko dziecinne zabawy. Emily pisała o Gondal do końca swojego życia.
Plebania w Haworth nadal istnieje, w 1928 r. została zakupiona przez Brontë Society i mieści dziś Muzeum rodziny Brontë.
Wygląda tak:
Nietknięte ludzką ręka pozostały tylko wrzosowiska. Jak dawniej, tak i dziś słychać na nich chrapliwe krzyki szkockich kuropatw, przywodzące na myśl wołania makbetowskich czarownic. Strumień jak niegdyś wzbiera po roztopach, a wczesną jesienią falujące wzgórza okrywają się gęstą warstwą liliowych wrzosów i rudych, szorstkich traw.
Tam właśnie ‒ i już tylko tam ‒ można dziś szukać wzrokiem coraz bardziej niknących cieni Katarzyny Earnshaw, Jane Eyre i małej smutnej Agnes Grey.
A. Przedpełska-Trzeciakowska, Na plebanii w Haworth. Warszawa 2010, s. [497].
To kto chętny na wrzosowiska?
Anna Wołodko, Oddział Projektów Celowych i Funduszy Zewnętrznych
Fot. Monika Konarska, ORZE