BuwLOG

Nowości książkowe BUW – czerwiec 2025

Okładki-Czerwiec-2025-Do-czystaP         Język. Literatura   

Trabucco Zerán, Alia, Do czysta, przełożył Tomasz Pindel, Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2025.

BUW Wolny Dostęp PQ8098.43.R339 L56165 2025

„Wtedy chłopak odchylił się do tyłu, odchrząknął i napluł mi do ust.

Pierdolona niewolnica.

Tak powiedział.

Potem wyszedł z pokoju, chwycił drugiego za ramię i sobie poszli.” (Trabucco Zerán, Alia, Do czysta, Wołowiec: 2025, s. 212)

Poznajcie Państwo Estelę. Bohaterka książki Estela García uważa, że historia, którą nam opowie ma wiele początków, a może nawet składa się jedynie z początków. Sami to Państwo ocenią. Estela umie opowiadać, zatrzymać przy sobie słuchacza blisko, bliziutko. Bawi się detalami opowieści i dygresjami jak najukochańszą zabawką. Zaskakuje słowami. I bez skrępowania zdradza finał historii już na samym jej początku… Ja tego nie zrobię. Ale wystarczy, że doczytają Państwo książkę do strony ósmej. Wtedy, spłynie na Państwa lawina gorąca i niedowierzania. Epilog, który jest prologiem zanęci, a Państwo będą błagać Estelę, by nie przestawała mówić i układała puzzle z gorzkich słów. Ta książka uzależnia.

„Błagam, nie niecierpliwcie się. Życie musi takie być: jedna kropla, druga kropla, trzecia kropla, czwarta kropla, a potem pytamy, zaskoczeni, jakim cudem tak nas przemoczyło.” (Trabucco Zerán, Alia, Do czysta, Wołowiec: 2025, s. 82)

Estela ma długi gruby warkocz, proste i czyste zęby. Ma też pistolet zawinięty w chusteczkę. Jest gosposią zatrudnioną na pełny wymiar godzin. Pracuje w schludnym, napuszonym i jednocześnie bardzo prawdziwym domu. Takim co to ma basen, gwoździe wbite w ścianę i obrazy wiszące na tych porządnie wbitych gwoździach. Jej pracodawcy są bardzo zamożnymi ludźmi. Estela mówi na nich pani i pan. Pani Mara López jest adwokatem. Bezsensownie i ponad miarę opycha się uszczęśliwiającymi tabletkami, które popija białym winem. Nie umie skrywać pogardy, obdarowując nią hojnie. Brzydzi się wszelką bliskością i umie czerwienić się z gniewu. Jej mąż pan Juan Cristóbal Jensen jest szorstki w obyciu i małomówny kiedy trzeba i rozgadany kiedy nie trzeba. Negliż w obecności pomocy domowej nie jest dla niego kłopotem. Wykonuje zawód lekarza. Nie lubi ludzi, z którymi musi pracować. I nawet kiedy myje zęby wydaje żołnierskie polecenia.

Jest jeszcze ktoś… Julia.

„Dziewczynka przyszła na świat piętnastego marca, tydzień po tym, jak zaczęłam pracę. Przestraszyły mnie ten jęk bólu i wypowiedziane po nim słowo: oddychaj.” (Trabucco Zerán, Alia, Do czysta, Wołowiec: 2025, s. 21)

Julia mieszka w pokoju obklejonym tapetą w dzikie margerytki. A zadaniem Esteli oprócz prowadzenia domu ma być opieka nad Julią. Estela uprzedza panią, że nigdy nie zajmowała się dziećmi, ale pani uznaje, że skoro gosposia potrafi prać, prasować i posługiwać się igłą i naparstkiem to i bobasem także potrafi się zająć. Pani kocha swoją córkę, a pan lubi swoją córkę tresować. Rzecz jasna, z miłości.

„Wpadł biegiem, złapał małą, chwycił ją za nogi i potrząsnął. Na dywan poleciała biała strużka wymiotów. Dziewczynka wybuchła płaczem.” (Trabucco Zerán, Alia, Do czysta, Wołowiec: 2025, s. 34)

Estela opowiada jak pewnego dnia państwo podejmują decyzję, że ich idealna Julia (całkiem już spora pannica) nauczy się grać na pianinie. Pianino pojawia się więc w  domu, ale dziewczynka nie jest szczęśliwa i nie chce się uczyć. Wymówka może być ratunkiem. Łamie więc sobie na lekcji matematyki palec lewej ręki… Gips założony na trzy tygodnie ma być odpoczynkiem od znienawidzonego instrumentu. Pan znajdzie na to sposób.

Albo takie zdarzenie. Pan kupuje swojej wymarzonej i jedynej córeczce parę kolczyków z perłami. Julia ma wtedy cztery lata. Nie chce ich założyć. Ale pan na siłę wsuwa je do dziurek w uszach księżniczki. Mała protestuje i zaczyna płakać. W furii lewą ręką sięga do lewego ucha, prawą do prawego, łapie perły i szarpie w dół…

„Prędzej czy później śmierć puka do drzwi. Za pierwszym razem daje ostrzeżenie, straszy, taki fałszywy alarm. I ten figowiec był ostrzeżeniem, że do rodziny zbliża się śmierć. Potem jeszcze przychodzi trzy razy: kiedy umrze jedno, Lita, zawsze dołączy do niego jeszcze dwoje.” (Trabucco Zerán, Alia, Do czysta, Wołowiec: 2025, s. 118)

Alia Trabucco Zerán jest chilijską pisarką. Powieść „Do czysta” została przetłumaczona na niemal dwadzieścia języków. Są Państwo na uprzywilejowanej pozycji, bo mamy tę książkę w naszym ojczystym języku. Drapieżną historię opowiedzianą przez główną bohaterkę poczują Państwo każdą komórką swojego ciała. Będzie bolało.

 


 

Okładki-Czerwiec-2025-Męskie-gadanieB L     Filozofia. Psychologia. Religia. Oświata       

Biały, Beata, Męskie gadanie: o emocjach, męskości, kobietach, ojcostwie, przyjaźni, depresji, nałogach i wszystkim tym, o czym rozmawiają (i nie rozmawiają) mężczyźni, Poznań: Dom Wydawniczy Rebis, 2024.

BUW Wolny Dostęp BF692.5.B53 2024

Świat jest pełen zakazów i nakazów. Utarło się więc na przykład, że mężczyźni nie mogą ulegać słabościom i mają być twardzi. Zresztą… „Chłopaki nie płaczą”. Czyżby? Przecież emocje są naszą drugą skórą, dlaczego więc w wielu przypadkach uważa się wyrażanie uczuć za słabość? Autorka książki, która zaprosiła do szczerych rozmów doświadczonych życiowo mężczyzn, otwiera ich serca i odkrywa przed czytelnikami prawdziwą naturę męskich emocji. Goście Beaty Biały opowiadają o tym, jak sobie radzą z uczuciami, o tym co ich porusza, co ich wzrusza, co złości, a także o tym jak radzą sobie z sukcesami i porażkami, a także jak budują swoje poczucie wartości. A ja podzielę się z Państwem cytatami z wywiadów przeprowadzonych przez dziennikarkę Beatę Białą.

Cezary Pazura – aktor. Buduje bliskość, bo jest ważna.

„Każdy z nas ma własny świat i nie jesteśmy w stanie w pełni wejść w życie drugiego człowieka. Dlatego ważne jest, aby szanować tę przestrzeń i wspierać się nawzajem.” (s. 207)

Daniel Olbrychski – aktor. Jest zdania, że trzeba pomagać krwi, by długo krążyła.

„Koń w stajni rży na mój widok, bo wie, że zaraz będzie biegał, galopował, że poczuje wolność w swoich mięśniach. Ruch to życie, radość, szczęście.” (s. 185)

Igor Brejdygant – pisarz, scenarzysta. Nie chowa się przed myślami o śmierci. Doświadczenia życiowe nauczyły go pokory i świadomości, że życie jest kruche.

„Często nachodzą mnie tak zwane myśli S., ale zaraz potem pojawia się wstyd, bo przecież wielu ludzi wiedzie naprawdę ciężkie życie i nie ma czasu na takie myśli. Konfrontujesz się z ich problemami i czujesz się zażenowany swoim rozterkami. (s. 63)

Krzysztof Hołowczyc – sportowiec. Nie płacze, gdy walczy, ale zna uczucie strachu.

„Ciekawe, jak to się skończy. Czy będę na wózku do końca życia?!, dopadł mnie strach. Bo zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle będę komuś potrzebny.” (s. 128)

Krzysztof Zalewski – muzyk. Według niego, wzruszenie to jedna z przyjemności życia.

„Tak, bo ja bardzo lubię być wzruszony. To jest jakby kichnięcie dla duszy – nagłe, niespodziewane, ale potężne.” (s. 305)

Maciej Woroch – dziennikarz, korespondent wojenny. Zna uczucie pokory.

„Ale wiele rzeczy się nie udawało, wyszło zupełnie inaczej, niż planowałem. I wtedy puka pokora.” (s. 269)

Mariusz Bonaszewski – aktor. Rozumie, że gniew nie przynosi ulgi ani rozwiązania.

„Potem zrozumiałem, że to byłem ja. Nauczyłem się tego samego. Mogę się powstrzymać, ale muszę być na smyczy. Kupiłem teraz smycz dla psa i poszedłem do Doroty. Powiedziałem: „Zobacz, co sobie kupiłem”. (s. 50)

Mateusz Damięcki – aktor. Jest przekonany, że warto nad sobą pracować.

„Tak, ale złość była tylko jednym z elementów, z którymi sobie nie radziłem. Przez lata byłem chronicznie niezadowolony z siebie. Pracuję nad tym.” (s. 103)

Mateusz Wojciech Dopieralski, Vito Bambino – aktor, muzyk. Nie przywiązuje się do wyobrażeń i oczekiwań. Wie, że w jednej chwili wizja monumentalnych scen staje się pyłem.

„Dojeżdżamy na plan w Czechach, a tam zamiast katedry mała kapliczka. Cała moja wizja legła w gruzach. Od tamtego momentu przestałem mieć jakiekolwiek oczekiwania co do odbioru moich ról czy aktorstwa.” (s. 19)

Michał Czernecki – aktor. Wie, że słowo „przepraszam” ma moc i trzeba umieć przepraszać.

„Bywało, że obrażałem się na kilka dni i przez ten czas mnóstwo rzeczy mogło mnie ominąć. Gdyby zaliczyć wszystkie dni, kiedy byłem obrażony, pewnie zebrałby się z tego rok. Rok życia stracony na obrażanie się.” (s. 85)

Mikołaj Roznerski – aktor. Wierzy w ciężką pracę, a przyznawanie się do porażek jest siłą.

„Podziwiam siebie za to, że do wszystkiego doszedłem własnymi rękami.”(s. 220)

Piotr Jacoń – dziennikarz. Gotowy do radzenia sobie. Bezsilność to dla niego alarm.

„Jako młody chłopak z mnóstwem kompleksów, wychowywany przez matkę, bez męskiego wzorca, nie od razu potrafiłem zbudować siebie jako mężczyznę.” (s. 146-147)

Piotr Stramowski – aktor. Jest zdania, że wstyd może jednocześnie chronić jak i paraliżować.

„Zawsze lubiłem przekraczać granice, iść dalej. Jeśli coś mi nie wychodziło, wkurzałem się i chciałem to poprawić.” (s. 258)

Robert Gonera – aktor. Jest świadomy, że nie da się być wiecznie wesołym.

„Ludzie często uciekają w pracę. Ja nie jestem takim typem – raczej lubię przemilczeć, przeleżeć smutek. Trzeba się pogodzić z tym, że to chwilę trwa.” (s. 118)

Robert Makłowicz – dziennikarz, krytyk kulinarny. Umie cieszyć się z małych rzeczy.

„Przeważnie wyglądam na zadowolonego. Jest tylko jedno zdjęcie, na którym jestem wyraźnie przerażony – to w Krynicy, z białym misiem.” (s. 159)

Tomasz Schuchardt – aktor. Uważa, że opinia innych nie musi być wyrocznią.

„Moje poczucie własnej wartości, samoakceptacja – te rzeczy są dla mnie teraz trzy razy ważniejsze niż akceptacja społeczeństwa.” (s. 250)

 


 

AM C D-F GN700-875        Nauki historyczne

Nelken, Halina, Pamiętnik z Getta w Krakowie, Warszawa: Wydawnictwo WAB, 2025.

BUW Wolny Dostęp DS134.6.N45 2025

„- Tylko głupcy myślą, że od Żydów lepsi, że im ujdzie. Zabiorą się do Polaków, a jakże! W jednym szeregu stoimy, panie Nelken, i jednego mamy wroga…

Uściskali się – mój wysoki ojciec zamordowany jako Żyd i mały, ułomny Karol Chmiel, zamordowany jako Polak.” (Nelken, Halina, Pamiętnik z Getta w Krakowie, Warszawa: 2025, s. 41)

Nie znajdą tutaj Państwo zbyt wielu słów ode mnie. Przepraszam, ale nie potrafię opisać tego wszystkiego, czym żyła i co przeżyła Halina Nelken. Tyle zła, bólu i cierpienia w życiu jednego kruchego a jednocześnie niezniszczalnego człowieka. Tak trudno to objąć rozumem. Czas na głęboki wdech i… Historia Haliny Nelken, na którą wołano „Rozdartek” zaczęła się na ulicy Długosza 7 w Krakowie, od białego łóżeczka z siatką i szczęśliwego dzieciństwa. Niestety, wybuch II wojny światowej obrócił w pył cały bezpieczny świat halinkowy i przeraził pożogą.  A potem… A potem jeszcze utworzenie getta w Krakowie i kolejny mrok. Śmierć, głód, rozpacz, i jednocześnie nierówna walka o normalność przetykana ułudą szczęścia. Halina uwieczniła na kartkach pamiętnika pewne spotkanie, które choć na chwilkę zatrzymało czas wojenny, wygoniło z serca strach i wywołało zwyczajną młodzieńczą radość. Dokładnie 25 grudnia 1941 roku Halina i Aleksander wspięli się na zasypaną śniegiem górę Krzemionek. To ważne, bo dnia poprzedniego, w Wigilię, jak wspomina Halina, wył wicher, z nieba lał deszcz ze śniegiem i na próżno było szukać świątecznego nastroju. Tamto Boże Narodzenie na jeden moment zaczarowało Kraków… A Aleksander oczarował Halinę i na zawsze zapisał się w jej pamięci. Pamiętnik opowie Państwu nie tylko o rozpaczy tamtych nieludzkich dni, ale również o tym, jakże ważnym dla młodej dziewczyny zauroczeniu. Zauroczeniu, które na przekór wszystkiemu wydarzyło się na zgliszczach krakowskiego getta… A tuż pod datą 26 grudnia 1941 r. pojawiła się tęsknota…

Kim była Halina Nelken? Była polską pisarką żydowskiego pochodzenia, historyczką sztuki, wykładowczynią akademicką i świadectwem tego, że przepowiednie cyganki spełnić się mogą, ale nie muszą:

„- Imię twoje Helina. Szkoły nie skończysz. Chmury nad twoją głową, ale słońce zaświeci. Daj parę groszy!” (Nelken, Halina, Pamiętnik z Getta w Krakowie, Warszawa: 2025, s. 95)

Była także więźniarką nazistowskich obozów koncentracyjnych: w Płaszowie, Oświęcimiu i Ravensbrück… Aż nadto… Ale, pozwolą Państwo, że oddam głos autorce, która pamiętnik, czyli osobistą kryjówkę na skargi i marzenia, pisała od zawsze:

„-Nalot! – wrzasnęłam i wpadłam do sypialni rodziców.” (Nelken, Halina, Pamiętnik z Getta w Krakowie, Warszawa: 2025, s. 83)

„Mam już siedemnaście lat! Powiedziałam sobie tak rano, po przebudzeniu, ale stwierdziłam, że w tych słowach nie kryje się absolutnie żadna treść. Gdy porównuję moje poprzednie urodziny i te, robi mi się jakoś mętnie na duchu. Wtedy nie było jeszcze getta. Ten rodzaj zgnicia, a nie życia, jaki obecnie wiodę, zmusza mnie do spychania byle jak dni i tygodni, i tak oto bez treści mijają miesiące, a w końcu lata.” (Nelken, Halina, Pamiętnik z Getta w Krakowie, Warszawa: 2025, s. 167-168)

„Pod murkiem ujął mnie pod rękę i zapytał:

– Jak ci właściwie na imię?

– Halina.

– Halinka. Po rosyjsku Galiczka. A mnie Aleksander. Spójrz, jak tu ładnie!

Cudny był widok. Cichy, srebrnobiały wieczór, wkoło puszysty śnieg, u stóp przyciemniony, ale piękny Kraków, majaczący zarysem smukłych kościelnych wież.” (Nelken, Halina, Pamiętnik z Getta w Krakowie, Warszawa: 2025, s. 205)

„Druty, druty i druty ranią wzrok, wżerają się w serce, duszę rwą na strzępy. Jak okiem sięgnąć, drewniane baraki równo uszeregowane, rozdzielone uliczkami w duże prostokąty. Na horyzoncie wysokie wieżyczki z reflektorami i spływające na lagier druty, jak czarne pięć linii na tle nieba. Zwitki żelaznych kolców, niczym nuty układają się w najsmutniejszą melodię niewoli.” (Nelken, Halina, Pamiętnik z Getta w Krakowie, Warszawa: 2025, s. 316)

„Przyjechałam z innego kontynentu po ćwierć wieku, chcąc mojemu synowi pokazać Długosza 7. Najpierw poszłam sama i serce ścisnęło mi się na widok doszczętnie zniszczonej kamienicy. Nie mogłam przyprowadzić tu Leszka. Pokryty liszajami tynk odpadał płatami, czerwony dach wyszczerbiony, rzeźbiona dębowa brama spękana, przy wejściu stopień z białego kamienia odbity w połowie. Nie mogłam się zdobyć, aby przekroczyć ten zraniony próg rodzinnego domu.” (Nelken, Halina, Pamiętnik z Getta w Krakowie, Warszawa: 2025, s. 56)

Sięgną Państwo po ten unikatowy dokument, prawda?

 


 

 

OkładkCzerwiec-2025-Bez-skazyG-GF Q R-V  Geografia. Nauki matematyczne, przyrodnicze i stosowane      

Hu, Elise, Bez skazy: Korea Południowa i mroczne strony obsesji piękna, przełożyli Piotr Grzegorzewski i Marcin Wróbel, Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, copyright 2024.

BUW Wolny Dostęp TT958.H8165 2024

Skąd się nagle wzięły te zmarszczki? Nie mówiąc już o tej upartej bruździe na czole i przebarwieniach w okolicy oczu… Plan naprawczy potrzebny od zaraz 😉

„10 kroków Charlotte Cho

  1. Olejek oczyszczający.
  2. Żel oczyszczający/woda oczyszczająca.
  3. Środek złuszczający.
  4. Tonik.
  5. Esencja.
  6. Serum
  7. Maseczka w płachcie.
  8. Krem pod oczy.
  9. Krem nawilżający.
  10. Filtr przeciwsłoneczny.

(Hu, Elise, Bez skazy: Korea Południowa i mroczne strony obsesji piękna, Poznań: 2024, s. 86)

W ubiegłym wieku, Mieczysław Fogg (do słów Tadeusza Faliszewskiego) śpiewał tak:

„…Mała kobietko, czy wiesz

Że lusterko twe kłamie ci też

Buzia piękna, lecz nienaturalna

To rzecz fatalna, ach, wierz mi, wierz…”

A Heraklit z Efezu kierował się filozofią spod znaku: „wszystko płynie”. Świat bez mrugnięcia się temu podporządkował, trwa w ciągłym ruchu i wierci się nieustannie. Zmianom ulegają reguły, kultury, mody, ustroje, systemy itd. itd… Zmieniają się epoki i zmieniają się ludzie. Nie inaczej jest z kanonem piękna, który poddawany jest ciągłym przeróbkom. Olśniewająca uroda i doskonale wyrzeźbione ciało to pragnienie wielu. Firmy kosmetyczne wychodzą naprzeciw potrzebom konsumenta i zalewają półki sklepowe swoimi towarami wmawiając mu przy tym, że to właśnie ich produkty rozwiążą każdy urodowy problem. Korea Południowa nie ma sobie równych w tej dziedzinie. Tym bardziej, że obsesja Koreańczyków na punkcie wyglądu sięga powoli już nie sufitu, a zenitu. Elise Hu zdradziła, że w Seulu w zwykłym sklepie z lokalnymi pamiątkami można znaleźć: korektory postawy, korektory palców u nóg, gorsety, wkładki push-up, taśmy wyszczuplające linię żuchwy…

„W dobie atrakcjonizmu zadbana skóra stanowi wyznacznik dobrego samopoczucia, moralności i etyki pracy. Seul nie jest miejscem, w którym „akceptacja skóry, w której żyjesz” wydaje się czymś oczywistym. Jego mieszkanka coraz bardziej przypomina postacie ze świecących billboardów w metrze, które reklamują „harmonię oczu, nosa, i linii żuchwy” oraz „chirurgiczny retusz” podczas lunchu. Wszystkie one promują różne wersje hasła „Bądź sobą, ale ładniejszą”.” (Hu, Elise, Bez skazy: Korea Południowa i mroczne strony obsesji piękna, Poznań: 2024, s. 125-126)

Koreański przemysł kosmetyczny już od jakiegoś czasu święci triumfy na rynkach światowych i jest coraz bogatszy. Proszę sobie wyobrazić, że eksport kosmetyków w Korei Południowej w latach 2014-2018 zwiększył się z 1,6 miliarda do aż 6,3 miliarda dolarów! Mówi się, że do roku 2027 ma być wart 13,9 miliardów dolarów! Uznaje się również, że Seul jest innowacyjnym epicentrum w branży urodowej i jest poza konkurencją jeśli chodzi o przeprowadzanie operacji plastycznych.

Koreańczycy hołdują zasadzie, że wygląd powinien być wolny od niespodzianek. Niedopuszczalne są nawet najmniejsze skazy i wypukłości na ciele. Pory na skórze? A fee! Trzeba temu zaradzić! A co na przykład z włosami, które wyrastają nie z tych miejsc co trzeba? Brr… NIE ZWLEKAJ! POZBĄDŹ SIĘ ICH NATYCHAMIST! Zresztą… Koreańczycy są zdania, że filtry w telefonach korygujące niedoskonałości urody i Photoshop to w sumie przeżytek. Po co tracić na nie czas, skoro dzięki współczesnej medycynie estetycznej wszelakie błędy można zatuszować na stałe poddając się iniekcjom i operacjom plastycznym. Jakie to proste! 😉 Elise Hu dosłownie! na własnej skórze przekonała się o mocy koreańskiej indoktrynacji skupionej na przesadnej pielęgnacji ciała. Autorka książki jest dumną posiadaczką piegów, które osobiście uważa za zupełnie nieszkodliwe i które od trzydziestu sześciu lat prezentuje wszem i wobec. Jakie więc było jej zdziwienie, gdy po przybyciu do Seulu dowiedziała się, że jej piegi dla kosmopolitycznych mieszkańców Korei Południowej są niczym innym jak czyrakami… Oto uwagi z jakimi się spotkała:

„Ooooooo, jugungae! (Jugungae to po koreańsku piegi).

Mamy sposoby, żeby cię z tego wyleczyć.

Czy znasz (tu pada nazwa kliniki dermatologicznej)? Mogą je usunąć.

Mówisz, że lubisz swoje piegi? To nie jest koreański sposób myślenia.

[Zdarzył się też brak komentarza – w tym przypadku osoba, która zrobiła mi zdjęcie, bez pytania usunęła z niego piegi w Photoshopie.]” (Hu, Elise, Bez skazy: Korea Południowa i mroczne strony obsesji piękna, Poznań: 2024, s. 101)

O napiętnowaniu słabych punktów ludzkiej urody, o zadziwiającej kulturze piękna, o wyśrubowanych standardach piękna, komercjalizacji piękna i cenie jaką trzeba zapłacić za galop w stronę doskonałości, w książce „Bez skazy: Korea Południowa i mroczne strony obsesji piękna”.

„1. Twój wygląd nie jest wystarczająco dobry i trzeba go poprawić,

2. Polepszysz swój los, jeśli poświęcisz energię i pieniądze na rywalizację.” (Hu, Elise, Bez skazy: Korea Południowa i mroczne strony obsesji piękna, Poznań: 2024, s. 127)

 


 

Okładki-Czerwiec-2025-Historia-z-wiedźmamiK J      Prawo. Nauki polityczne

Dysa, Kateryna, Historia z wiedźmami: procesy o czary w ukraińskich województwach Rzeczpospolitej XVII i XVIII wieku, tłumaczenie z języka ukraińskiego Anna Łazar, Katarzyna Kotyńska, tłumaczenie z języka angielskiego Anna Łazar, Lublin: Warsztaty Kultury, Warszawa: Instytut Badań Literackich PAN. Wydawnictwo, 2024.

BUW Wolny Dostęp KKY292.W58 D97165 2024

„Ta książka opowiada o wierzeniach i oskarżeniach, które stały się bazą ukraińskich procesów o czary w XVII i XVIII wieku. Oskarżone kobiety i ci, którzy wnosili przeciwko nim skargi do sądów, zajmują tu centralne miejsce.” (Dysa, Kateryna, Historia z wiedźmami: procesy o czary w ukraińskich województwach Rzeczpospolitej XVII i XVIII wieku, Lublin: 2024, s. 9)

Czarownice były postrzegane w przeróżny sposób. Historycy widzą w nich uciśnione buntowniczki, tajemnicze sybille, heretyczki, niewinne ofiary, histeryczki, kozły ofiarne, stare dewiantki, włóczęgi, narkomanki, akuszerki, uzdrowicielki lub zupełnie zwykłe i niewyróżniające się niczym kobiety. Dzięki autorce, która jest profesorem nadzwyczajnym na Wydziale Historii Narodowego Uniwersytetu „Akademia Kijowsko-Mohylańska” zapoznają się Państwo z przebiegiem procesu o czary. Przeczytają Państwo również o tym, jak elity cerkiewne wyobrażały sobie diabła, demona i czarownicę. Bardzo ciekawe! A Państwo mają swoje wyobrażenia na temat demonicznych czarownic? Zgodzą się Państwo ze mną, że czytanie w dzieciństwie bajek na dobranoc pomagało nam wizualizować sobie specjalistek od magii? 😉  

Ludzie zazwyczaj czarownic się bali, a skoro się bali to szukali sposobów na to, aby się przed nimi skutecznie chronić. Wiedzieli Państwo, że noszenie przy sobie korzenia szałwii lub piołunu obroni Państwa przed czarami? A że, pożytecznym zielem przeciwko złym kobietom jest dzięgiel litwor?

„Kiedy ktoś został zaczarowany, powinien wziąć drzazgę z gruszy lub jabłoni i gotować je przez długi czas. Następnie chory musi zostać wykąpany w tej miksturze , a ten, kto spowodował zaczarowanie, będzie cierpiał.” (Dysa, Kateryna, Historia z wiedźmami: procesy o czary w ukraińskich województwach Rzeczpospolitej XVII i XVIII wieku, Lublin: 2024, s. 144)

W dawnych czasach wierzono, że przyczyną chorób są siły nadprzyrodzone. Niektórzy byli zdania, że każda choroba ma demoniczne pochodzenie. Na ziemiach ukraińskich zwykło się mawiać, że rzucanie na kogoś czaru może powodować przeróżne dolegliwości, a nawet śmierć. Choroba na zauroczenie była wtedy bardzo pospolita i cieszyła się złą sławą. Choroba, która miała być uznana za chorobę na zauroczenie musiała spełniać dwa warunki: po pierwsze musiała być nagła, a po drugie musiała być poprzedzona kłótnią, konfliktem, ukrytym napięciem lub tajemniczym i podejrzanym wydarzeniem.

Oto przypadek z 1628 roku. Iesko Cieciera, Jacko Koszyn, Karp Krublik i Jaśko Rybałka mieszkali w miasteczku Oster. Cała czwórka posiadała dzieci, które w jednym czasie nagle zachorowały. Mężczyźni uznali, że choroba pociech została wywołana przez ich sąsiadkę Barbarę Cierhową. W następstwie takiego podejrzenia wnieśli przeciwko niej do sądu miejskiego zbiorowy pozew. Przerażona kobieta przysięgała, że niczemu nie jest winna i prosiła oskarżycieli o łaskę i zaprzestanie procesu. Sędziowie okazali się być myślącymi i łagodnymi sędziami, bo nie ukarali Barbary. Zwrócili się za to do niej z prośbą, aby już nigdy więcej nie uprawiała czarów…

A teraz rok 1747. Iwan Bułdurec był młynarzem. Pochodził z miasteczka Leszniów i miał dwójkę dzieci. Pewnego dnia dzieci zauważyły na cmentarzu koło grobli Maruszkę Petrykową i Iwanychę Melnyczkę. Zaniepokojonym dzieciom wydawało się, że obie coś robiły i nie było to robienie zwyczajne, a dziwne. W krótkim czasie od całego zajścia, doszło do aresztowania cudacznie zachowujących się kobiet. A zaraz potem syn młynarza ciężko zachorował i dostał paraliżu rąk i nóg. Przerażeni rodzice zaczęli podejrzewać, że powodem nagłej choroby ich syna jest zemsta aresztowanych Maruszki i Iwanychy. Rodzina młynarza wniosła skargę na dwie aresztantki. Magistrat miasta przeprowadził śledztwo i potwierdził winę kobiet. Wyrok: kara chłosty…

„Podsumowując, celem tej książki jest zbadanie, co działo się podczas ukraińskich procesów o czary. A także – po wyjściu poza salę rozpraw – przyjrzenie się różnym aspektom sytuacji poprzedzających oskarżenia i postępowania prawne.” (Dysa, Kateryna, Historia z wiedźmami: procesy o czary w ukraińskich województwach Rzeczpospolitej XVII i XVIII wieku, Lublin: 2024, s. 21)

 


PS Szanowni Państwo, życzę Państwu wymarzonych wakacji mając nadzieję, że nie zapomną Państwo cyklu o nowościach, z którymi wrócę do Państwa już we wrześniu 🙂 Dorota Bocian (Boci@n).

 


 

Informacje o książkach przygotowała:

Dorota Bocian – Oddział Opracowania Zbiorów.

Propozycje tytułów książek:

Dorota Bocian ze wsparciem Zespołu KBK – Oddział Opracowania Zbiorów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.