Od dłuższego już czasu Gabinet Rękopisów sygnalizował przejmowanie kolejnych partii spuścizny Jerzego Timoszewicza ‒ niestrudzonego, wieloletniego zbieracza, komentatora i edytora dorobku pisarskiego Jerzego Stempowskiego. Przekazana w ubiegłym roku największa, licząca ponad 60 tek, partia „stempowscianów” jest ukoronowaniem naszej wieloletniej znajomości i współpracy przerwanej niestety przez „sprawy ostateczne”. Znaczną część zgromadzonego zespołu stanowią materiały do edycji gigantycznej kolekcji epistolarnej Stempowskiego. Ostatnio wydany, jeszcze ciepły tom obejmuje korespondencję z Tymonem Terleckim ‒ z uważnej lektury bogatych przypisów widać, jak wielki wkład w jego przygotowanie zawdzięczamy Jerzemu Timoszewiczowi. Wertowanie naszych „stempowscianów” na pewno będzie kontynuowane i z pewnością sprawi wiele satysfakcji najpierw badaczom, a następnie czytelnikom.
Listy Jerzego Stempowskiego są kopalnią informacji, spostrzeżeń, erudycyjnych uwag formułowanych przez osobę, której zakres wiedzy z bardzo różnych dziedzin onieśmiela czytającego. Nic dziwnego, że adresaci – też bardzo często znakomici – odczuwali potrzebę dzielenia się bogactwem zawartych w nich treści. Listy-eseje, listy-recenzje, listy-porady lekarskie zaczynały żyć swoim życiem, a Stempowski stawał się autorytetem i fachowcem w nie swoich sprawach. Stempowski miał za sobą pewne przygotowanie z zakresu medycyny, gdyż studiował ją w Monachium w latach 1912-1913. Choć studiów nie ukończył, jego poradnictwo medyczne cieszyło się wielkim poważaniem wśród przyjaciół (wystarczy przeczytać korespondencję z Marią Dąbrowską – ileż tam tego!). Tymon Terlecki wspomina zaś, że będąc razem ze Stempowskim w Monachium w 1950 r. z ciekawości i pół żartem, pół serio poprosił go o zbadanie, co następnie skomentował: „nie pamiętam takiej delikatności dotknięcia, takiej przenikliwości wejrzenia, tak fascynującego komentarza do tego co widział, słyszał, stwierdzał w ciemnościach mego ciała ten lekarz bez dyplomu lekarskiego. Gdyby chciał być a quack doctor, mógłby zdobyć fortunę”.
Nie mniej ciekawe, nigdzie dotąd nie publikowane, są propozycje Stempowskiego, jak zaradzić groźnym skutkom grypy, które, ze względu na aktualność tematu, pragniemy zacytować:
Z listu do Jana Kotta- 17 X 1962
Ponieważ choruje Pan na grypę, może przyda się Panu następujące doświadczenie niżej podpisanego […] Zaczęła się od bólu w nogach, potem można było obserwować, jak infekcja ogarnia wątrobę – niechęć do jedzenia – trzustkę – pragnienie – itd. […] Dla zapobieżenia skutkom grypy [w Ferrarze] zaczęto dawać chorym rubraminę – witaminę B-12 – środek przeciwanemiczny, zupełnie nieszkodliwy. W Ferrarze uważano, że leczenie to dało najlepsze wyniki, jakkolwiek rozporządzano tylko krótkim okresem obserwacji. Wobec tego kupiłem natychmiast rubraminę w tabletkach i po tygodniu poczułem się doskonale. Podobne działanie rubraminy widziałem potem u innych, niekiedy wręcz uderzające, zwłaszcza po cięższych i powracających grypach.
Z listu do Konstantego Jeleńskiego – 20 XII 1967
Bardzo zmartwiłem się czytając w Solurze Pański telegram […] Forte grippe – to nie są żarty. Mam nadzieję, że Pan wezwał od razu dobrego lekarza zamiast brać aspirynę, która przy grypie prowadzi do najgorszych komplikacji. Niech się Pan strzeże tego skądinąd doskonałego lekarstwa i wszystkich środków zawierających acidum acetosalicylium. Już podczas grypy hiszpańskiej w 1918-1919 spostrzeżono, że największa śmiertelność panowała wśród chorych, których leczono aspiryną. Lekarze błagali o zakaz sprzedaży jej, ale fabrykanci aspiryny okazali się silniejsi. Z wielką przyjemnością dowiem się, że jest Pan znów zdrowy. Dla pozbycia się znużenia i innych następstw grypy najlepszym lekarstwem jest rubramina (vitamina B-12). Proszę pamiętać, że niebezpieczeństwo komplikacji sercowych mija dopiero w 12-15 dni po spadku temperatury.
Przytoczone fragmenty pochodzą z rękopisu nr inw. 5407, zawierającego kolekcję ok. 100 listów (do 38 adresatów – wszyscy tzw. „słownikowi”), zgromadzonych przez Jerzego Timoszewicza w latach 90. z myślą o przygotowaniu tomu o roboczym tytule „100 najciekawszych listów Stempowskiego do 100 adresatów”. Realizację koncepcji w tej formie zarzucono, natomiast zgromadzony materiał częściowo wykorzystany został w edycji Jerzy Stempowski. Listy opracowanej przez Barbarę Toruńczyk („Zeszyty Literackie”, 2000 r.).
Takich zebranych, a nieupublicznionych pakietów jest więcej. Ponieważ zainteresowanie Stempowskim nie słabnie, musimy spieszyć się z opracowaniem naszej kolekcji, mam nadzieję że nastąpi to w tym roku.
Ewa Piskurewicz, Gabinet Rękopisów