„Skrajna bieda zmusiła mnie do pisania wierszy” Horacy, Listy, II, 2, 51.
Gabinet Starych Druków wzbogacił się ostatnio o cenny nabytek – zakupiony na aukcji inkunabuł (druk XV-wieczny) zawierający Opera omnia Horacego (65-8 pne). Książka ukazała się w strasburskiej oficynie Johanna Grüningera, w marcu 1498 roku. Pełny tytuł, w tłumaczeniu na język polski brzmi: Dzieła Horacego z Wenuzji, poety lirycznego, z komentarzem oraz przepięknymi i stosownymi ilustracjami, harmonizującymi z brzmieniem i treścią wierszy. Zakup został sfinansowany z funduszy rodzin Janiec i Koc (por. notka o darowiźnie).
Inkunabuły stanowią grupę druków nielicznie reprezentowanych na aukcjach i zawsze osiągających wysokie ceny. Przyczyną jest przede wszystkim ich wielosetletnia metryka, ale również często niedościgniony poziom edytorski objawiający się starannie przygotowanym aparatem naukowym oraz piękną szatą graficzną.
Ostatni zakup inkunabułu przez Oddział Starych Druków BUW miał miejsce w 1980 r. Obecnie zbiór druków XV-wiecznych liczy w sumie 145 dzieł w 120 woluminach, przy czym znacząca większość to nabytki powojenne. Warto w tym miejscu przypomnieć, że przed ostatnią wojną BUW posiadała około 300 inkunabułów – ponad 2/3 tego zasobu zostało w 1941 r. przetransportowane do Biblioteki Ordynacji Krasińskich przy ul. Okólnik i spalone wraz z innymi cymeliami BUW i najcenniejszymi zbiorami Biblioteki Narodowej. Z zachowanych spisów znamy tytuły naszych utraconych dzieł i wiemy, że znajdowały się wśród nich między innymi… dzieła Horacego z 1498 r., dokładnie to samo wydanie, jakie zostało zakupione na ostatniej aukcji. Dzięki informacji uzyskanej z Biblioteki Narodowej, która posiada dokumentację dotyczącą przedwojennego zasobu inkunabułów BUW, dowiedzieliśmy się, że utracony w czasie wojny egzemplarz pochodził z biblioteki Banku Polskiego.
Powiedzmy słów kilka o samej edycji. Liczy ona w sumie 220 kart (czyli 440 stron) w dużym formacie, tzw. folio, i jest ozdobiona ponad 160 drzeworytowymi ilustracjami, z których część odbito wielokrotnie, zgodnie z praktyką stosowaną we wczesnych drukach. Jest to pierwsze wydanie ilustrowane dzieł wszystkich poety oraz pierwsze oparte na nieznanych do tej pory rękopisach powstałych na terenie niemieckojęzycznym – poprzednie opracowywano na podstawie źródeł włoskich. Opis bibliograficzny jest dostępny w katalogu BUW oraz w światowej bazie inkunabułów ISTC (Incunabula Short Title Catalogue).
Wydawcą dzieła był Jakub Locher (1471-1528) o przydomku Philomusus (miłośnik Muz), profesor retoryki i poezji we Fryburgu, zaprzyjaźniony z wieloma ówczesnymi humanistami. Jego nauczycielami byli między innymi Konrad Celtis zwany „arcyhumanistą niemieckim” oraz Sebastian Brant, autor satyry Statek szaleńców, którą przetłumaczył z niemieckiego na łacinę właśnie Locher i wydał niecały rok wcześniej w tej samej drukarni, co Opera Horacego. Ryciny występujące w obu dziełach wykazują zresztą pewne podobieństwo przedstawień, co zresztą nie jest niczym zaskakującym – zapożyczanie czy też twórcze interpretowanie tych samych wzorów było standardowym podejściem do obrazu (ilustracji) w owych czasach. Jedna z rycin, umieszczona na karcie tytułowej dzieł rzymskiego liryka, powtórzona na początku każdej z ośmiu ksiąg, przedstawia uwieńczonego poetę (Horacego? Lochera?), siedzącego przy biurku. Często spotykany to motyw w renesansowej grafice – uczony pochylony nad księgami w pracowni. Ów „mebel”, skrzyżowanie siedziska z pulpitem, przypomina występujące we wczesnych drukach wyobrażenia nauczyciela przemawiającego ex cathedra, zwane magister cum discipulis lub accipies. Brak tu jednak uczniów, a pulpit jest wyposażony w liczne szufladki. Jedynie ruchomy wysięgnik z przyrządem do przytrzymywania stron mógłby sugerować, że mamy do czynienia z salą wykładową (takimi wysięgnikami posługiwali się profesorowie).
Natomiast w dziele satyrycznym Branta, gdzie jest mowa o nieużytecznych księgach i próżnym nad nimi ślęczeniu pojawia się następująca ilustracja (w innych edycjach występują różne jej warianty):
Drzeworyt w naszym egzemplarzu Horacego, umieszczony na początku Ody XV, w której przywołany został obraz Parysa mknącego przez morze z Heleną:
I podobne przedstawienie pękatego korabiu w Statku szaleńców:
Pierwsze wydania dzieł klasycznych przygotowywane przez renesansowych humanistów charakteryzowały się wielką dbałością o szczegół. We wstępie do naszej edycji znajdują się m.in. wiersze autorstwa wydawcy, życiorys poety i obszerna część poświęcona wersyfikacji (budowie wierszy). Wyjaśnijmy, że w starożytności wiersze śpiewnie skandowano, przy czym zasady owej recytacji były ściśle określone. W przypadku poezji Horacego mamy do czynienia z bardzo różnorodnymi miarami metrycznymi, które szczegółowo wyjaśniono, aby uniknąć błędnych interpretacji.
Każdy z utworów został poprzedzony streszczeniem prozą; tekst właściwy umieszczono centralnie i obudowano obszernym komentarzem – ów sposób ułożenia tekstu na wzór średniowiecznych rękopisów – traktatów dotyczących prawa rzymskiego lub kanonicznego – nazywa się niekiedy modus modernus. Małe literki rozsiane pomiędzy wierszami to odnośniki do przypisów umieszczonych po obu stronach tekstu. W naszym egzemplarzu trafiają się też gdzieniegdzie marginalia rękopiśmienne – dodatkowy komentarz umieszczony przez właściciela książki, prawdopodobnie jeszcze w XV wieku. Widać też tzw. rączki (manicula), zarówno drukowane jak i rękopiśmienne – charakterystyczne znaki pełniące rolę wskaźników istotnej frazy bądź wyrazu.
Zakupiony wolumin nie jest bynajmniej unikatem. Przeciwnie – omawiane wydanie to jeden z częściej występujących na świecie inkunabułów. Wspomniany wyżej katalog druków XV-wiecznych ISTC notuje ok. 250 egzemplarzy rozproszonych w bibliotekach na kilku kontynentach. Najliczniej reprezentowane są Niemcy (65), USA (38) i Wielka Brytania (37). W Polsce znajduje się, poza nabytkiem BUW, 11 egzemplarzy: w Gdańsku, Kórniku, Lublinie, Poznaniu, Toruniu i we Wrocławiu. Zakupiony tom jest zatem jedynym egzemplarzem warszawskim. Można tu dodać, że rzadko spotykane są woluminy kompletne – również w naszym brakuje kilku kart początkowych i końcowych.
Na koniec zacytujmy (w tłum.) tekst kolofonu, czyli, mówiąc współczesnym językiem, stopki wydawniczej, umieszczonej na ostatniej karcie tekstu pod sygnetem drukarskim – znakiem firmowym oficyny wydawniczej. Oto, jak kilkaset lat temu drukarz podsumował swą pracę:
To eleganckie, wytworne, wspaniałe i bogate dzieło Horacego Flaccusa Wenuzjańczyka, poety lirycznego, zostało opracowane i wytłoczone w słynnym cesarskim mieście Argentina [=Strasburg], z dodatkiem wielce użytecznych streszczeń oraz przepięknych ilustracji, i ukończone dnia piątego przed Idami Majowymi [=27 kwietnia] Roku Pańskiego 1498, nakładem kosztów i pracy przezornego męża Johanna Reinharda o nazwisku Gurninger, obywatela tegoż miasta.
Epitetom używanym w reklamach nie należy specjalnie wierzyć – o tym trzeba pamiętać również przy opracowaniu inkunabułów…
Izabela Wiencek