Człowiek, którego życie częstokroć podobne jest do bajki; pracownik uparty i wytrwały – nieuznający szarości życia codziennego; duch słoneczny, bogaty, do głębi panteistyczny – oto rysunek zasadniczy L. M. Rogowskiego. (…)
Jest on mistykiem i wszystkie jego prace wypływają z tego źródła.
Tymi słowami w kwietniu 1922 r. na łamach warszawskiej prasy Benedykt Hertz opisał Ludomira Michała Rogowskiego (1881-1954), kolejnego bohatera naszego cyklu. 13 marca minęła 71. rocznica śmierci kompozytora.
Urodził się równo rok przed Karolem Szymanowskim (z którym, jak zanotował we wspomnieniach, dzieliło go niemal wszystko), 3 października 1881 r., w Lublinie, jako najstarsze dziecko w muzykalnej, choć nie muzycznej rodzinie i od wczesnych lat zdradzał zainteresowanie tą dziedziną sztuki. Po przenosinach rodziny do Warszawy rozpoczął regularną naukę w Instytucie Muzycznym, która – mimo zapału młodego adepta – nie przebiegała gładko i bez potknięć. Zagadnienia teoretyczne interesowały go znacznie bardziej niż wymogi biegłości gry na fortepianie (czy też później na klarnecie). Ostatecznie kilkuletni kurs nauk muzycznych w warszawskiej szkole zakończył Rogowski przedstawieniem komisji własnej kompozycji – Legendy.
Pragnął wiedzieć więcej, wyruszył więc na dalsze studia do Lipska, rozpoczynając w swoim życiu kilkuletni okres podróży po Europie. Tam kształcił się w szkole dyrygentów przy Królewskim Konserwatorium Muzycznym w klasie sławnego Artura Nikischa, a na własną rękę, choć według wskazówek największego autorytetu w tej dziedzinie, Hugo Riemanna, studiował prawa harmonii i kontrapunktu. Lata 1907-1908 spędził już w Monachium, pogłębiając wiedzę z zakresu akustyki i sztuk plastycznych. Po nich przyszedł czas zainteresowania wokalistyką i w tym celu udał się do Rzymu, a później, w 1911 r., do Paryża, gdzie pobierał lekcje u wybitnego tenora Jana Reszke i jego nauczyciela Kritikosa.
Dynamiczny czas doskonalenia umiejętności miał „chwilę” przerwy: zatrzymał się Rogowski na ponad dwa lata w Wilnie, w zupełnie innej niż student roli, przyjął bowiem propozycję objęcia kierownictwa nad powstającą w mieście szkołą dla organistów. Jego faktyczna aktywność okazała się znacznie bogatsza niż szkolne obowiązki i obejmowała większość dziedzin życia muzycznego: publicystykę na łamach „Kuriera Litewskiego”, publiczne wykłady umuzykalniające, starania o utworzenie orkiestry symfonicznej, prowadzenie chóru, komponowanie muzyki do teatralnych spektakli. Ponieważ poziom kultury muzycznej ówczesnego Wilna był więcej niż skromny, stąd zaangażowana działalność cenionego już muzyka na rzecz środowiska lokalnego została dostrzeżona i przyjęta z wdzięcznym uznaniem miasta. W Wilnie współtworzył też Rogowski nieformalne środowisko artystyczne, młodopolską bohemą złożoną z literatów, ludzi teatru, muzyków i plastyków. Należeli do niej m.in. żona kompozytora Ludwika z Nawroczyńskich, jego brat Władysław czy malarz Ferdynand Ruszczyc. Wspólnie stali się oni autorami programów kabaretowych, wydawali pismo „Żórawce”, a sami o sobie mówili: „Banda”.

Trzecim wileńskim wątkiem było intensywne zainteresowanie muzyką ludową. Zawarte znajomości pozwoliły Rogowskiemu na prowadzanie własnych badań i obserwacji w okolicy, te zaś zaowocowały w twórczości nurtem folkloru białoruskiego.

Z Wilna udał się Rogowski na rok do Paryża, aby w roku 1912 zawitać do Warszawy i objąć stanowisko dyrektora muzycznego nowego Teatru Nowoczesnego. Nadmierne tempo pracy, ogrom obowiązków organizacyjnych i zupełne podporządkowanie twórczości bieżącym potrzebom teatralnym wyczerpały go i skłoniły do rezygnacji z powierzonej mu funkcji. Na kilka dni przed wybuchem I wojny światowej wyjechał ponownie do Paryża, dołączając do przebywających tam już żony i córeczki Sławy.

Mimo rosnących trudności materialnych i bolesnych zawirowań w życiu rodzinnym, jakim był rozpad małżeństwa, Rogowski znalazł miejsce w salonach paryskiej arystokracji o dużych ambicjach kulturalnych i intelektualnych, bywał też częstym gościem „wściekle nowoczesnych” kawiarni. Stał się więc bezpośrednim świadkiem spotkań odzwierciedlających ideowo-artystyczne nastroje i ruchy ówczesnej Europy, której Paryż, był przecież symboliczną stolicą. Wszystko to w oczywisty sposób kształtowało także i jego estetykę, stąd w jego utworach tamtego okresu słychać i ukłon dla Orientu, i zmiany w instrumentalistyce, i rozluźnienie systemu dur-moll, i zainteresowanie innymi skalami.
Z powodów zdrowotnych i za namową przyjaciół Rogowski wyjechał w 1917 r. na południe Francji, do Villefranche sur Mer. Tam przeżył oczarowanie Południem i doświadczył uzdrawiającej siły klimatu śródziemnomorskiego. Powróciła wyobraźnia i twórcze siły. Zawarł kolejne artystyczne przyjaźnie, których inspiracje odzwierciedla komponowana przez niego muzyka – opera Tamara oparta na gruzińskiej legendzie, cykl Fantasmagories na głos bez słów i orkiestrę, suita orkiestrowa Villafranca i wiele innych.


W orbicie zainteresowań Rogowskiego znajdowało się nie tylko komponowanie. Od lat zajmowały go idee muzyki narodowej i teoretyczne aspekty powiązanego z nią nowego systemu skal muzycznych. W 1919 r. ukończył pracę o znamiennym tytule Muzyka przyszłości, wydaną w 1922 r. w Lublinie i przetłumaczoną na kilka języków. Autor postuluje w niej tworzenie nowej muzyki na pokładach najdawniejszej sztuki ludowej, prezentuje i szczegółowo omawia skale modalne. Jego idee sięgały jednak znacznie dalej niż czysty system teoretyczny. Widział Rogowski wspólnotę Słowian jako szczególną jakość i wartość kulturową o dalekich, praindoeuropejskich korzeniach, którą należy ocalić, przywrócić do świadomości i przeciwstawić zacierającej pradawne odrębności sile „europejskości”. Ta myśl przyświecała także podjętej przez niego próbie stworzenia sekcji Wszechsłowiańskiego Towarzystwa Muzyki Współczesnej w ramach powołanego kilka lat wcześniej do życia Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Współczesnej. Bez powodzenia jednak.
W roku 1921, po latach emigracji, wrócił Rogowski do niepodległej już Polski, z nadzieją znalezienia w ojczyźnie swojego artystycznego i życiowego miejsca. Szybko jednak dały znać o sobie wewnętrzne animozje środowiska warszawskiego i doszło do silnej opozycji kręgu Karola Szymanowskiego. A na domiar – niefortunnie potoczyło się wystawienie opery Bajka Rogowskiego, co nie zostało bez wpływu na publiczną ocenę jego talentu. Kompozytor, świadomy słabych stron zbyt pospiesznie kończonego dzieła, przeżywał artystyczną kompromitację tym bardziej, że cieszyło się ono niemałą popularnością, otrzymało nawet ministerialną nagrodę i przyniosło mu finansowy sukces. Trzy lata później Rogowski przepracował operę w jednoaktowy balet fantastyczny pt. Kupała, ale i tym razem krytykę po premierze w Teatrze Wielkim należy uznać za miażdżącą.


Do tematu nieudanej opery wrócił Rogowski raz jeszcze, po dwudziestu latach, w zupełnie innych okolicznościach i sytuacji osobistej.

Tymczasem pięć lat spędzonych w Warszawie wystarczyło, aby podjął decyzję ponownego opuszczenia Polski. Tym razem na zawsze. Nie bojąc się słowa „ucieczka” ruszył Rogowski tam, gdzie prowadziły go szczęśliwe wspomnienia – na Południe. Południem okazał się dla niego Dubrownik, jedno z najpiękniejszych miast obecnej Chorwacji, znane ze swojego unikalnego uroku, zabytkowej architektury i malowniczych widoków. Zatrzymał się w nim w 1926 r. i już go nie opuścił, znajdując to, czego pragnął: spokój, miejsce do pracy, piękno krajobrazu, kontakt z naturą adriatyckiego wybrzeża, uznanie, życzliwość i szacunek ludzi.

Skomponowanie oratorium ku czci św. Błażeja, patrona Dubrownika (Čudo svetog Vlaha), wykonane 1 lutego 1928 r. ze wspaniałą oprawą i imponującym aparatem wykonawczym, przyniosło Rogowskiemu nie tylko artystyczną satysfakcję i splendor, ale i bardzo wymierny rezultat. Władze miasta ofiarowały mu w podziękowaniu wymarzone miejsce zamieszkania: dwie cele w położonym na skraju miasta klasztorze św. Jakuba.
Dobroczynność śródziemnomorskiego klimatu i przyjaznego mu miejsca sprawiły, że okres dubrownicki okazał się niezwykle płodny. Pięć symfonii, cykle orkiestrowe (m.in. Zjawy, Trzy groteski, Les Saisons, Siedem legend polskich, Dubrovačke impresije, Błyski po morzu), opera Królewicz Marko, balet Korowaj, Wizje pogańskie na chór i małą orkiestrę symfoniczną, szereg pieśni, głównie w języku chorwackim, kilka utworów kameralnych, utwory liturgiczne dla tamtejszego chóru cerkiewnego, chóralne opracowania pieśni ludowych polskich i południowosłowiańskich – to tylko wybór z powstałych w tamtym okresie utworów muzycznych. A warto wspomnieć także o innych, przeznaczonych dla radiowych słuchowisk, o obszernej twórczości literackiej, o publicystyce…


W języku muzycznym Rogowski nie zmieniał się już, nie szukał nowych rozwiązań, nie eksperymentował. Wydaje się, że sama radość tworzenia i obecność życzliwych odbiorców miała dla niego większe znaczenie niż dalsze poszukiwania nowego języka muzycznego.
W archiwum miejskim w Dubrowniku przechowywana jest spuścizna kompozytora z okresu, kiedy żył i czuł się obywatelem tego miasta (1926-1954). Szczęśliwym obywatelem, skoro cały swój dorobek zapisał w testamencie Dubrownickiemu Archiwum.

Drugą pod względem obszerności częścią jego archiwum jest zbiór ofiarowany Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie w 1960 r. przez rodzinę, najprawdopodobniej córkę Sławy, a więc wnuczkę Rogowskiego. Jest to ok. 100 muzycznych rękopisów (sygn.: Mus. C-CVIII i inne), kilka druków muzycznych, kilkanaście fotografii (sygn.: I-XII), dwie teczki z korespondencją, dwie teczki zawierające teksty Rogowskiego oraz jego żony Ludwiki, autorki słów i librett do utworów męża, a później literatury dziecięcej (sygn.: T-Rog. I i II), trzy teczki wycinków prasowych, kilkadziesiąt programów koncertowych oraz piętnaście afiszy z „okresu warszawskiego” 1919-1926.
W tym samym roku 1960 przyjaciele kompozytora, Linda i Łucjan Kamieńscy, przesłali z kanadyjskiego Toronto do prasy polskiej informację o posiadaniu licznych pamiątek po kompozytorze, m.in kolejnych rękopisów muzycznych i pamiętników. Trafiły one wkrótce do Biblioteki Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, uzupełniając ocalony przed rozproszeniem obszerny zbiór materiałów Polaka i Dubrowniczanina w zbiorach polskich.
Cennym dodatkiem do przechowywanej w BUW części spuścizny, a jednocześnie łącznikiem między Warszawą a Dubrownikiem, są współczesne materiały dotyczące kompozytora, przekazane do BUW w 2019 r. przez Urszulę Dzierżawską-Bukowską, niestrudzoną ambasadorkę Ludomira Michała Rogowskiego, która jako pracownik kulturalny ambasady polskiej w Chorwacji, przez długie lata podjęła wiele starań o przywracanie pamięci o nim, a na estrady – jego muzyki.
Od początku 2025 r. biblioteka cyfrowa BUW CRISPA prezentuje fragmenty spuścizny Ludomira Michała Rogowskiego.
Magdalena Borowiec, Gabinet Zbiorów Muzycznych BUW
Bibliografia:
Wójtowicz Ewa, Ludomir Michał Rogowski: sylwetka życia i twórczości, Kraków 2009
Helman Zofia, Między romantyzmem a nową muzyką, Warszawa 2013
Guzy-Pasiak Jolanta, Francuskie lata Ludomira Michała Rogowskiego, „Muzyka” 2013 nr 3, s. 107-126
Papla Piotr, Rogowski Ludomir Michał, w: „Encyklopedia Muzyczna PWM: pe-r”, red. E. Dziębowska, Kraków 2004