BuwLOG

Bibliotekarzu, popiłkarzuj! (cz. 4)

Tshirt_01-1

Badania literaturoznawcze pozwalają scharakteryzować styl pisarza na podstawie używanych przez niego epitetów. Mistrzami epitetów, porównań, parafraz i metafor są także komentatorzy sportowi. I jest to mistrzostwo podwójne: jakościowe i ilościowe. Gdzie indziej bowiem w czasie jednej minuty można usłyszeć aż tyle określeń: bezwzględny, bezradny, jednostronny, natchniony, ostry, wspaniały, wymarzony, smutny, znokautowany… Czasami, w natłoku emocji, zdarzy się też komentatorom lapsus. Sto najciekawszych wpadek komentatorskich zebrano w tym miejscu. Są tak urocze, że można je wszystkie wybaczyć 🙂 Komentatorzy spotkania półfinałowego Niemcy – Brazylia, napomknęli, że obawiają się meczu, który będzie rozgrywany w październiku na Stadionie Narodowym, meczu Polska – Niemcy. Jaki będzie wynik tego meczu, nie wiemy. Wiemy jedno, że na wszystko jest dobra piosenka.

Na szczęście historia polskich piosenek futbolowych jest bogata. Zapraszamy do zapoznania się z ich twórcami w Bibliotece Polskiej Piosenki (słowo kluczowe: „piłka nożna” lub „futbol”) oraz do posłuchania na blogu.

Pięknym akcentem poszukiwań biblioteczno-piłkarskich jest link, jaki otrzymałam od jednej z koleżanek: „Pieśń ognia i lodu” – wydanie mundialowe.  

Niedzielny finał z pewnością dostarczy nam sporej dawki emocji. A na deser coś, co w najprostszy i najbardziej genialny sposób łączy bibliotekę ze stadionem piłkarskim: nie ma to jak wyciągnąć się z dobrą książką na trawie-murawie 🙂

 

BCH

3 comments for “Bibliotekarzu, popiłkarzuj! (cz. 4)

  1. Dorota Bocian
    10 lipca 2014 at 10:24

    brak mi słów Pani Basiu, jest Pani po prostu REWELACYJNA!! Dziękuję za Pani wpisy, są mistrzowskie i pucharowe 🙂 Boci@n

    • Justyna Stańczak
      27 sierpnia 2014 at 10:45

      Jurku, dzięki za przypomnienie Kazimierza Wierzyńskiego. Właśnie dziś, dwudziestego siódmego sierpnia przypada 120 rocznica jego urodzin. Był z pewnością jednym z najwybitniejszych polskich poetów, a w czasie komunizmu spychano go w niepamięć tak skutecznie, że i teraz nie wszyscy o nim pamiętają. Warto znów sięgnąć po jego książki. Nie tylko po „Laur olimpijski”. (Tak na marginesie, skoro mowa o sporcie: Wierzyński w latach 1926-1931 był redaktorem „Przeglądu Sportowego”).

      PS. Korzystając z okazji dziękuję Pani Basi za świetne teksty!

Skomentuj Jerzy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.