BuwLOG

Erasmus: Bolzano – dzień po dniu 5: Brixen/Bressanone

Niesamowite, jak ten czas szybko leci. Dopiero tu przyjechaliśmy, tymczasem jutro po raz ostatni przyjdziemy do biblioteki, aby podsumować nasz pobyt i zadać ostatnie pytania.DSC00267
Jedno z dzisiejszych spotkań miało odbyć się miało w Brixen/Bressanone, czyli w drugiej z trzech lokalizacji Uniwersytetu.
Pojechaliśmy rano pociągiem. Przy okazji muszę pochwalić rozwiązania komunikacyjne regionu. Jest wiele wariantów biletów, wśród których są jedno- , trzy- i siedmiodniowe tzw. mobilcard. Z takim biletem można poruszać się wszelkimi środkami komunikacji: pociągami regionalnymi, autobusami, kolejkami górskimi i wąskotorówką. Transport publiczny jest bardzo dobrze rozwinięty. Także międzynarodowy, bo Monachium (a po drodze jeszcze Austria), znajduje się zaledwie 290 km od Bolzano. Bressanone jest znacznie mniejszą miejscowością niż Bolzano. Pochodzi stąd m.in. słynny himalaista Reinhold Messner.
My skierowaliśmy swoje kroki na Uniwersytet Bolzano.
Przy tej okazji dało się zauważyć, że staliśmy się tu osobami powszechnie znanymi, bo przy wejściu do biblioteki jeden z pracowników uniwersytetu oznajmił, że rozpoznał nas z Facebooka (opublikowano tam nasze zdjęcie).
To, co zauważam po kilku dniach – biblioteka jest tu integralną częścią Uniwersytetu, podobnie, jak wydziały. Nawet na tabliczkach, w informatorach podkreśla się związek poszczególnych jednostek z uczelnią.
W Bressanone znajduje się jeden wydział pedagogiczny, za to z wieloma kierunkami. Uniwersytet zajmuje duży czteropiętrowy gmach. Budynek został ciekawie zaprojektowany, wybudowany w 2004 roku, jedna część (od poziomu -1 do 3) to biblioteka.

Spotkaliśmy się najpierw z dwiema bibliotekarkami, Ilarią i Monicą, które są specjalistkami dziedzinowymi w zakresie pedagogiki i przygotowują szkolenia. Wygląda to nieco inaczej niż u nas. Szkolenia są otwarte, skierowane nie tylko do uniwersyteckiej społeczności, ale też do nauczycieli z regionu, do każdego zainteresowanego tematyką. Przygotowywane są kursy information literacy z podziałem na poziomy nauczania, które prowadzi nauczyciel, np. inne dla wychowawców w przedszkolu, inne dla nauczycieli nauczania początkowego, inne dla starszych poziomów DSC00231i konkretnych przedmiotów, inne dla studentów. Tak, jak u nas, studenci mają obowiązkowe szkolenie na początku roku. Dużą wagę przywiązują do szkolenia z walki z plagiatem (plagiatowanie jest tam chyba sporym problemem, dlatego zwracają dużą uwagę na profilaktykę).
Byliśmy pod wielkim wrażeniem zadań, które wykonują te dwie sympatyczne młode kobiety. Aha, poznaliśmy wreszcie kogoś, kto ma ladyńskie korzenie. To Monica (jedna z dziedzinowych), która prowadzi nawet kursy mające na celu utrzymanie języka ladyńskiego, zagrożonego wymarciem. Mniejszość ladyńska w Bressanone i okolicy to między 1-2 % ludności, na tyle znacząca, że tu z kolei potrójne napisy są niemiecko-włosko-ladyńskie. Tabliczka informująca o przestrzeni magazynowej brzmiała: Bibliothek Magazin – Biblioteca Magazzino – Magasin dla bibliotech. Czy ladyński jest brakującym ogniwem między językiem polskim a francuskim?
Po Monice i Ilarii przejął nas Arno. Słuchajcie, to niesamowite, ale Arno i Artur to jak bliźniacy! Podobnej postury, identycznego wzrostu, identyczny sposób poruszania się, poczucie humoru. I od razu przypadli sobie do gustu. Arno miał za zadanie pokazanie nam biblioteki i uniwersytetu. Kolejny dowód na integrację uniwersytetu i biblioteki jest taki, że bibliotekarz ma klucz, którym może otwierać wszystkie pomieszczenia, więc poza biblioteką i magazynem mogliśmy zobaczyć też aulę, sale wykładowe, salę gimnastyczną i inne pomocnicze pomieszczenia.

Na sali gimnDSC00251astycznej adepci pedagogiki uczą się prowadzać zajęcia dla dzieci z WF i korektywy. Najbardziej podobała nam się sala do wychowania muzycznego. Nawet nie wiem, jak niektóre instrumenty się nazywały. Przydałby się tutaj Piotr M.
Załączam też fotki z samej części bibliotecznej. Mają jeszcze sporo miejsca na regałach, CD/DVD są w wolnym dostępie, książki zarezerwowane także każdy sam sobie bierze z półki (nie da się wypożyczyć cudzych, bo i tak wszystko jest w systemie, kto zamawiał ten wyniesie na zewnątrz).

Przy okazji spotkania z Arno multikulturowość tego regionu stała się jeszcze bardziej zawiła. Otóż Arno jest Włochem. Nie tylko z obywatelstwa, ale z pochodzenia, Włochami byli jego rodzice, dziadkowie… Ale jego rodzina posługuje się językiem niemieckim. To jeszcze nic. W Bressanone, gdy są mecze reprezentacji, to 20% kibicuje Włochom, a 80% Niemcom (tak, nie Austriakom). Arno kibicuje drużynie niemieckiej.

aniap

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.