07 września
Gotowa do wyprawy na Erasmusa!
Wybraliśmy z Arturem Bolzano w Południowym Tyrolu, gdzie w bibliotece jest – jedna z kilku w Europie – instalacja systemu bibliotecznego nowej generacji Alma.
Przemieścimy się drogą powietrzną do Monachium, stamtąd koleją do Bolzano.
Podejmuję niniejszym wyzwanie relacjonowania na gorąco stażu – wiele obserwacji będzie miało wobec tego spontaniczny, subiektywny charakter – tak więc proszę o traktowanie treści, które – mam nadzieję – będą pojawiać się tutaj na gorąco, z przymrużeniem oka i z wyrozumiałością, bo nie będą to wyłącznie zawodowe opisy, przynajmniej takie mam założenie ;).
Tymczasem w drodze na lotnisko zachwyca mnie piękna końcówka lata… a na samym lotnisku podczas kontroli nieodmiennie – pojemność damskich torebek. Są nadzwyczajne!
Bramka kontrolna na lotnisku piszczała, naturalnie, na Artura.
Monachium przywitało nas upalną pogodą. Wygodnym autokarem przyjechaliśmy z lotniska do centrum miasta. Po oddaniu bagażu do skrytki na dworcu mieliśmy trochę czasu na zwiedzanie okolic Marienplatz oraz na obiad.
Arturowi najbardziej podobało się wnętrze kościoła św. Michała Archanioła. Ja z kolei byłam pod wrażeniem tłumu młodych ludzi uczestniczących we mszy św., co ciekawe, z przewagą mężczyzn.
Druga rzecz, na którą zwróciłam uwagę, to dużo rowerów w różnych częściach miasta. Właśnie rowerów, a nie rowerzystów. W dodatku są to głównie starsze, proste modele. Inne, niż np. pod naszym BUW.
Kufstein – Wörgl – Jenbach – Insbruck – Brenner. Późne popołudnie
Podróż pociągiem z Monachium do Bolzano trwa planowo prawie 4 godziny. Długo, ale to był świadomy wybór, aby przejechać przez Alpy. Góry widać już po 30 min. od opuszczenia Monachium.
Wjazd do Austrii oznajmiają komunikaty o zmianie operatora w naszych telefonach i rzędy schludnych austriackich domków rytmicznie flankowanych strzelistymi wieżami kościołów.
Jesteśmy już nieco zmęczeni dotychczasową podróżą i upałem w Monachium, ale widoki są niezrównane. Wjechaliśmy w pierwszy tunel i czujemy w uszach, że nabieramy wysokości…
Im dalej tym wyższe góry, częstsze tunele i głębsze, zacienione doliny ze skupiskami zabudowań.
Artura słońce oślepia, więc cała dokumentacja na mojej głowie;) Przekroczyliśmy sławną przełęcz Brenner vel Brennero.
Wreszcie Bolzano lub Bozen. W okolicy wszystkie miejscowości, instytucje, tablice informacyjne występują w dwóch językach. Do I wojny światowej te tereny należały do Austrii. Teraz to Włochy, ale kanton zachował niemiecki, jako język urzędowy. Mieszkańcy są chyba w większości Austriakami z pochodzenia, bo wszystkie osoby, z jakimi kontaktowałam się, załatwiając wyjazd, miały niemiecko brzmiące nazwiska. Jutro będę wiedzieć więcej, bo w programie mamy wykład historyczny.
W Bolzano jest wielu turystów. Sądząc po ekwipunku, sporo osób przybywa tutaj, aby spędzić czas w górach (plecaki, kijki itp.). Co ciekawe, nie są to tylko młode osoby.
Podobnie, jak w Monachium, duża ilość rowerów. Parkowane w skupiskach, bynajmniej nie mocowane do stojaków. Stoją na własnych nóżkach, a jedynym zabezpieczeniem, swoistym immobilajzerem jest linka łącząca ramę z kołem. No i znowu nie są to wypasione górale, a raczej starsze szosówki i damki.
Z dworca kolejowego do naszego hotelu poszliśmy pieszo, bo to tylko kilka minut drogi. Po drodze wstąpiliśmy na rewelacyjne lody. Wydawało mi się, że najlepsze jadłam już w tym roku w Wągrowcu na Wielkopolsce i w Potworowie k. Nowego Miasta, ale muszę jednak oddać palmę pierwszeństwa lodom z Bolzano. Będziemy na pewno przychodzić na nie codziennie.
Zamieszkaliśmy w Kolpinghaus, to taki rodzaj akademika. Z dużymi i wygodnymi pokojami, mensą, pralnią, prasowalnią. Przy rezerwacji prosiłam o pokoje z widokiem na góry. Jutro, tzn. za dnia, sprawdzę, czy je faktycznie widać. Ale mamy pokoje na najwyższym piętrze, więc może będzie coś widać znad podwórka.
Uniwersytet jest po drugiej stronie ulicy, więc lokalizacja idealna, tym bardziej, że Kolpinghaus oferuje tu jedno z tańszych zakwaterowań, choć 65 € za dobę, nie jest drobną kwotą. O samej idei Kolping Society opowiem przy najbliższej okazji…
aniap