Jakiś czas temu poproszono mnie bym napisała kilka słów o rozpoczęciu pracy w BUW w środku pandemii, więc niniejszym debiutuję na BuwLOGu. Długo nie mogłam się zebrać do napisania tego tekstu, zupełnie nie miałam pomysłu jak powinien wyglądać, o czym tu opowiedzieć? Napiszę więc po trosze o wszystkim, od początku.
Oficjalnie rozpoczęłam pracę w Bibliotece Uniwersyteckiej z dniem 1 grudnia 2020 roku, ponad 4 miesiące temu. Tak naprawdę już od października tamtego roku starałam się dostać tutaj posadę – z końcem września straciłam pracę i bałam się, że znalezienie nowej będzie karkołomnym zadaniem, zwłaszcza w samym środku drugiej fali pandemii. Słowem wyjaśnienia, wcześniej pracowałam w czytelni naukowej jednej z warszawskich bibliotek publicznych i szukałam zatrudnienia w zawodzie. Po własnych doświadczeniach, spodziewałam się, że w tak niepewnym czasie biblioteki (jak i inne instytucje publiczne) raczej zwalniają niż zatrudniają. “Zaciskanie pasa.” A jednak udało się! Po przeprowadzonych zdalnie rozmowach z paniami Anną Wołodko i Anną Książczak-Gronowską, odczytałam maila od tej drugiej, obecnie mojej kierowniczki – zawierał magiczne słowa: “witam Panią w moim zespole”. 🙂
Niezależnie od aktualnie prześladującego nas wszystkich wirusa, załatwianie formalności, często przypomina pewną scenę z animacji “12 prac Asterixa”… (kto nie pamięta, zostawiam link do podejrzenia tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=OmZkeBv3uFc). I tym razem, choć w większości zdalnie (dzięki czemu uniknęłam biegania po schodach) nie obyło się bez biurokracji. Mimo to, na każdym kroku spotykałam się z życzliwością i chęcią pomocy w załatwieniu wszystkiego co niezbędne do rozpoczęcia pracy. W końcu, szczęśliwie podpisawszy umowę, we wtorek 1 grudnia stanęłam w progach BUW, już nie jako studentka, nie jako zwykły śmiertelni… przepraszam czytelnik!, a świeżo upieczony pracownik, bibliotekarz w Oddziale Usług Informacyjnych i Szkoleń. Pierwsze dni upłynęły mi w zawrotnym tempie na załatwianiu kolejnych formalności. Karta biblioteczna, karta do stref pracowniczych, nadanie loginów, haseł, kodów, pinów, przeszkolenie z tego, tamtego i owego. Ponadto duuużo czytania (w końcu jesteśmy w bibliotece!). Czytania regulaminów, norm, sprawozdań, przewodników. To były tylko dwa dni, a ja już czułam, że mnie to wszystko przytłacza. Nie ukrywam, że ilość nowych informacji do przyswojenia mnie przerażała, cały mój optymizm wraz z tzw. “bananem na twarzy”, które towarzyszyły mi wraz z podjęciem pracy – prysły. Nie pomagało też samotne przesiadywanie w chłodnym i ciemnym pokoju 140 (druga zmiana w grudniu gwarantuje zaciemnienie miejsca pracy już od wczesnych godzin popołudniowych), kiedy moi nowi współpracownicy, zabiegani i zajęci swoimi sprawami, nie mieli czasu “niańczyć” nowej osoby. Bałam się, że sobie nie poradzę, czułam się osamotniona i rozbita. Wszystko było nowe, inne, dziwne. Podróż w nieznane nie zawsze jest szybka, łatwa i przyjemna. Z dzisiejszej perspektywy, kiedy piszę o tym momencie przeładowania, o dojmującym poczuciu zagubienia, jest mi trochę głupio. Dziś już wiem, że wszystkie moje ówczesne wątpliwości były zupełnie nieuzasadnione. Wiecie dlaczego? Bo bardzo dobrze trafiłam.
Nie chciałam żeby ten tekst miał wydźwięk niczym artykuł sponsorowany, w którym zachwalam, zachwycam się i słodzę… Ale trochę taki musi być, bo dokładnie tak czuję się po tych kilku miesiącach pracy w BUW. 🙂
Po ciężkich pierwszych dniach, kolejnego odważyłam się i wyściubiłam nos z pokoju 140. Zamiast mozolnie przeglądać kolejne “papiery”, poszłam do Informatorium, gdzie koleżanki otoczyły mnie takim ciepłem i sympatią, że właściwie nie chciałam już z kamiennego kręgu wychodzić. I tak było z każdym kolejnym dniem. Poznałam osobiście tylko część OUIS, ze względu na nasz zespołowy tryb pracy. Na chwilę obecną, mogę śmiało napisać, że mój zespół (bo już od jakiegoś czasu tak myślę o Ani Białanowicz-Biernat, Mai Bogajczyk, Alinie Cywińskiej, Ani Gimlewicz, Tomku Kasprowiczu oraz Dorotce Bocian, mimo jej przejścia do OOZ!) jest fantastyczny. Nie spodziewałam się ani nawet nie marzyłam, że przyjdzie mi pracować wśród tak fajnych, otwartych ludzi. Wszystkie z wymienionych osób mi pomagały i nadal pomagają w moim wdrażaniu się w pracę. Nawet kiedy zadaję po raz dziesiąty to samo pytanie czy zapomnę języka w gębie (uprzejmie donoszę i przyznaję bez bicia – magistrom filologii angielskiej też zdarza się nie pamiętać najprostszych słówek!). Z drugą częścią OUIS mam ograniczony kontakt osobisty, a mimo to z prawie każdym już korespondowałam lub konsultowałam się telefonicznie, przede wszystkim z kierowniczką Anią, która dzielnie znosi moje wady, docenia zalety, stawia przede mną nowe wyzwania i motywuje do działania.
W ciągu tych kilku miesięcy poznałam też wiele osób z innych Oddziałów, z niektórymi nawiązałam współpracę, od innych pobierałam nauki (mrugam tutaj szczególnie do Małgosi z Wypożyczalni, która przesympatycznie i bezboleśnie wtajemniczyła mnie w działanie systemu Virtua). Nie sposób wymienić Was wszystkich, ale mam nadzieję, że jeśli to czytacie, wiecie że chodzi o Was. 🙂
Ludzie, z którymi pracujemy są ważni. Atmosfera pracy czy, mówiąc po menedżersku kultura organizacyjna, znacząco wpływają na to jak nam się pracuje. Jak do tej pory każda napotkana przeze mnie osoba w BUW okazała mi zrozumienie i sympatię, od pani Dyrektor, po koleżanki i kolegów z Oddziału.
Mimo panującej pandemii i związanego z nią strachu o zdrowie własne i najbliższych, mimo ciągłych zmian w naszym trybie pracy, niespodziewanych zadań czy zwykłych bolączek dnia codziennego (jak np. legendarny już chłód w niektórych częściach Biblioteki), czuję, że jestem we właściwym miejscu. W OUIS, w BUW, w pokoju 140, w którym piszę te słowa, jestem u siebie.
Ten wpis niektórzy pewnie odczytają jak “cukierkową laurkę” (może nawet podlizywanie się!). Nie to było moją intencją. Wcześniejsze doświadczenia zawodowe pokazały mi, że nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli, nie zawsze trafia się w miejsca, w których chce się pracować, ba! spędzać ⅓ swojego życia. A w BUW właśnie tak dla mnie jest. Dlatego bardzo doceniam to co dobre.
I po prostu – dobrze mi się tu pracuje. 🙂
PS Obawiam się, że ten tekst nie może się obyć bez szczególnych podziękowań dla moich najbliższych współpracowników, z którymi zdążyłam się na przestrzeni ostatnich miesięcy zaprzyjaźnić. Wybaczcie “wywoływanie do tablicy” i publiczne obsmarowanie Waszych zalet. Za zmotywowanie mnie do napisania tej notki, wysłuchanie i wspieranie mnie we wszystkim, dziękuję Boci@nowi – jesteś absolutnie wspaniała! Ani BB za praktyczne wskazówki jak odnaleźć się w świeżo objętej roli informatora dziedzinowego, odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania i wspólne rozmówki brytyjsko-polskie (you’re more fabulous than Hyacinth’s candlelight supper!). I w końcu Tomaszowi K. za pokłady cierpliwości do mojej ekstrawertycznej strony, dobre rady “młodej bibliotekarki płci męskiej” i bitwy o telefon w Informatorium.
Takich dwoje jak Was troje to nie ma ani jednego.
Zuzanna Sendor – Oddział Usług Informacyjnych i Szkoleń
Aż żałuję, że nie osobiście, ale „Witam serdecznie Panią/Cię!” (proszę wybrać właściwą wersję)
Jeśli mogę wybrać to wolę „na Ty” 🙂 Dziękuję bardzo i do zobaczenia w BUW!
Następnym razem, kiedy Ci Zuzo będzie smutno i źle w ciemnym pokoju 140, proszę mnie o tym niezwłocznie poinformować! 🙂 Musimy przeciwdziałać bibliotecznym melancholiom. 😉
Pani Kierowniczko, czy mi smutno, czy mi źle? W OUIS nigdy nie! 😉 Wymarzłam i wysmuciłam się przez tamte dwa dni na zapas, więc już mi nie grozi. 🙂
Ej, ale wiecie, że pokój 140 już niedługo nie będzie ciemny? Lampy już zamówione, elektrycy umówieni. Może jak nie będzie ciemno, to nie będzie też smutno.
Wiemy i czekamy z niecierpliwością! 🙂
Ile ciepła w tym tekście, na przekór zimnu z pokoju 140 🙂 Pozdrowienia dla nowicjusza!
Jako były pracownik OUIS potwierdzam – cudni ludzie! Bardzo mi ich brakuje, a szczególnie kilku osób, które wiedzą, że o nich piszę 😉 To był świetny czas warszawsko-łódzki, który – choć męczący fizycznie – wiele mi dał w innych aspektach. Dlatego nie dziwi mnie, że tak fajnie się, Zuzanno, odnalazłaś w najlepszym zespole BUW-u 😉 Pozdrowienia!