Pierwsze, rękopiśmienne wersje słynnych stu opowieści autorstwa Giovanniego Boccaccia pojawiły się w obiegu w latach 1349-1351. Editio princeps, czyli pierwsze drukowane wydanie ukazało się w Neapolu około roku 1470.
Sto krótkich, śmiesznych, niepozornych historyjek, których grupą docelową były młode kobiety. Opowiadania snute przez dziesięć osób przebywających w sielskiej, podflorenckej scenerii, z dala od szalejącej w mieście epidemii dżumy. Cóż mogło być w nich zdrożnego? Dlaczego słynny tekst Boccaccia stał się punktem spornym zarówno dla przedstawicieli renesansowego humanizmu, jak i Kościoła katolickiego?
Et tu, Brute? – pierwsi krytycy
Najwcześniejsze zarzuty wobec „Dekameronu” pojawiły się jeszcze zanim został ukończony – Boccaccio ledwie zdążył napisać jedną trzecią książki, gdy na jego głowę spadły potężne gromy krytyki. Ci, którzy zyskali dostęp do początkowych fragmentów dzieła, nie mieli o nim, delikatnie rzecz ujmując, zbyt wysokiego mniemania. Ówcześni intelektualiści oskarżali autora o obsceniczność i trywialność, zarzucali, że pisze rzeczy nieprzystające do jego wieku. Koledzy po fachu, znający skalę talentu pisarza, radzili by zamiast zajmować się prymitywnymi gawędami dla kobiet, „uniósł się na Parnas ku Muzom”, czyli po prostu poświęcił twórczości przez duże T, zamiast produkować kompromitujące farmazony.
Jednak Boccaccio nie tylko uparł się, by dokończyć książkę, ale też szybko wystosował odpowiedź na rzucane pod swoim (i swojego dzieła) adresem oszczerstwa. Replikę umieścił w samym „Dekameronie”. We wstępie do „dnia czwartego” zwraca się do swoich przyszłych czytelniczek słowami: „gdy się trudzę dla was, zagraża mi rozpętany orkan zawiści i jadowite kąsają mnie zęby”. Zapowiada też, że nie zamierza porzucać rozpoczętej pracy, ponieważ tylko mierne dzieła nie wzbudzają zawiści u innych. Następnie odpiera jeden po drugim stawiane mu zarzuty. Po pierwsze, w zachwycaniu się młodymi damami i miłości do nich nie ma według Boccaccia nic zdrożnego, co więcej, białogłowy są do złudzenia podobne wspomnianym Muzom, które przecież należy jak najgorliwiej wychwalać. Po drugie, Parnas rzeczywiście jest cudowny, nawet nie było specjalnie trudno się tam dostać, jednak ileż można, zapytuje, przebywać wśród bogów? Po trzecie, jeśli ktoś zarzuca jego historiom nieprawdziwość, niech sam dostarczy wersję bardziej wiarygodną. Wtedy autor zastanowi się nad naniesieniem ewentualnych poprawek. I po czwarte, jeśli ktoś wymawia mu wiek, to nie wie chyba, że „czosnek ma białą głowę, a ogon zielony”.
Boccaccio dotrzymał słowa i dokończył pisanie mimo krytyki, bezkompromisowo, nie odchodząc na krok od podjętej koncepcji. Chociaż członkowie kulturalnej i intelektualnej elity nie zmienili zdania o „Dekameronie” (na czele z przyjacielem autora, Francesco Petrarką, który nazwał tekst swobodnym i lubieżnym, napisanym dla prostych ludzi), książka wzbudziła ogromne zainteresowanie wśród mieszczaństwa – kupców, bankierów czy handlarzy. Nie bez powodu tekst powstał w języku wspólnym (dialekcie toskańskim), a nie po łacinie – grupą docelową Boccaccia z pewnością nie byli jego koledzy humaniści, nie dziwi więc, że ich krytyczne uwagi niewiele autora obeszły. Należy zresztą nadmienić, że „Dekameron” nie był przez renesansowych intelektualistów osądzany jednoznacznie jako bezwartościowy. W 1525 Pietro Bembo wybrał go na wzór dla włoskiej prozy, jednocześnie krytykując nieprzyzwoitą treść książki. Podobną opinię prezentował Baldassare Castiglione twierdząc, że w „Dekameronie” nastąpiła ogromna rozbieżność między stylem i zawartością.
Machina popularności ruszyła, włoskojęzyczne nowele Boccaccia sprzedawały się świetnie – na przestrzeni XV i XVI wieku „Dekameron” doczekał się co najmniej 192 wydań.
Przeciwnik cięższej wagi
Kolejne poważne zagrożenie napotkał „Dekameron” w wieku XVI, niecałe dwieście lat po śmierci swojego autora, a pojawiło się ono wraz z narodzinami kontrreformacji.
Tekst został po raz pierwszy umieszczony na rzymskim Indeksie Ksiąg Zakazanych[1] w roku 1559, choć kłopoty Boccaccia z Kościołem (czy raczej Kościoła z Boccacciem) rozpoczęły się już w wieku XV. W lutym 1497 roku Girolamo Savonarola nakazał urządzić we Florencji słynne „ognisko próżności”. Od mieszkańców zbierano „grzeszne” przedmioty i wrzucano je publicznie w ogień płonący na Piazza della Signoria. Na liście gorszących fantów, wśród dzieł sztuki, instrumentów, kosmetyków i odzieży, Savonarola umieścił również „Dekameron”.
Zaglądając do restrykcyjnego Indeksu ustanowionego przez papieża Pawła IV na przełomie lat 1558/1559, należy zerknąć pod literę B, gdzie znajdziemy następujący opis:
Pojawienie się Indeksu wprowadziło wśród czytelników i wydawców niemałe zamieszanie. Wiele zakazanych książek, a wśród nich „Dekameron”, zdążyło bowiem zadomowić się na półkach licznych, mniejszych i większych prywatnych bibliotek. Co należało więc zrobić z nieszczęsnymi tomami?
Oczywiście spalić. Do dziś zachowały się liczne świadectwa aresztowań i procesów inkwizycyjnych osób, które odmówiły rzucenia nieprawomyślnych książek na pożarcie płomieniom. Za posiadanie „Dekameronu” został na przykład w 1568 roku aresztowany mieszkaniec Udine, niejaki Giovanni Battista Clario. Oprócz książki Boccaccia mógł się pochwalić całą kolekcją pozycji zakazanych przez Kościół. Inny mieszkaniec tego miasta, doktor Bartoluccio Bartolucci, sam stawił się przed inkwizytorami przyznając się do popełnionych win – wyznał, iż zdarzyło mu się (oczywiście zupełnie przypadkiem!) czytywać znajdujące się na Indeksie woluminy. Wymienił chociażby listy Aretina, teksty Erazma czy właśnie „Dekameron”. Wbrew temu, czego się można było spodziewać, Bartolucci wyszedł z sytuacji obronną ręką. Co prawda był zmuszony podrzeć swój egzemplarz Aretina, a Boccaccia podarować (lub pożyczyć) dziekanowi katedry w Udine[2], jednak w kwestii Erazma szczęście mu dopisało – inkwizytor przyznał mu specjalne pozwolenie na użytkowanie przez okres trzech lat dwóch tekstów Rotterdamczyka, do których lektury oskarżony wcześniej pokornie się przyznał.
Najważniejsze pytanie
Najwyższy czas odpowiedzieć na kluczowe pytanie: co było powodem oburzenia Kościoła i inkwizycyjnych śledztw? Dlaczego „Dekameron” trafiał na stosy, a za jego posiadanie groził co najmniej surowy proces?
O dziwo, głównym powodem wcale nie była obsceniczność, która tak dotkliwie godziła w poczucie estetyki renesansowych humanistów. Nie da się bowiem ukryć, że co najmniej połowa, o ile nie większość, nowel Boccaccia zawiera element erotyczny. Wystarczy przywołać kilka cytatów:
„Przeor … obłapiwszy ją ciasno i ucałowawszy czule, pociągnął ją do wąskiego łoża … Mając jednak może należny wzgląd na czcigodność swojej osoby, a takoż obawiając się, aby jej ciężarem zbytnio nie urazić, miast się na wątłej młódce położyć, na brzuchu swym ją posadził i tą modłą długo z nią igrał”
Dzień pierwszy, opowieść czwarta – „Ciężki Grzech”
„Opat położył mu rękę na piersiach i jął go macać, nie inaczej jak to czynią młode dziewczęta ze swymi kochankami … uśmiechnął się, a ściągnąwszy koszulę schwycił Aleksandra za rękę, położył na swoich piersiach i rzekł
– Oddal od siebie głupie myśli Aleksandrze, i przekonaj się, jaką prawdę tutaj ukrywam.
Aleksander poczuł pod dłonią dwa krągłe i miłe cycuszki, tak twarde, jakby z kości słoniowej uczynione były. Znalazłszy je pojął, że opat jest białogłową”
Dzień drugi, opowieść trzecia – „Dziwne małżeństwo”
„… Wiatr odwiał mu koszulę, odsłaniając przed przeoryszą całe przyrodzenie. Przeorysza na tę pokusę poczuła równą chęć jak i jej mniszki. Widząc, że jest sama, obudziła Masetta i zawiodła go do swej celi, gdzie go przez kilka dni trzymała (ku wielkiej zazdrości mniszek, gorzko skarżących się, że ich ogród tak długo odłogiem leży), próbując uparcie, jak smakuje ta słodycz, którą zawsze potępiała”
Dzień trzeci, opowieść pierwsza – „Wilk w owczarni”
Czytając powyższe fragmenty, nietrudno domyślić się, dlaczego frywolność historyjek stanowiła dla Kościoła problem drugorzędny. Przeorzy, opaci, mnisi, mniszki – oto główni bohaterowie wielu opowieści Boccaccia. Autor, choć sam był oddanym Bogu katolikiem, szczerze pogardzał rozpasaniem kleru. Wyrazy swojej niechęci przemyca więc między wierszami „Dekameronu”, nieraz pozwalając sobie też i na bezpośrednią krytykę:
„Taka sztuczka musi przypaść do smaku każdemu świeckiemu człowiekowi, bowiem ci nieokrzesani po większej części i głupi mnisi, dziwnych jakichś obyczajów przestrzegający, wystawiają sobie, że więcej od wszystkich znaczą i umieją, gdy tymczasem w samej rzeczy wiedzą niewiele albo nic wcale. Dla tępości i gnuśności umysłu nie umiejąc tak się krzątać koło dobra swego jak inni ludzie, węszą jedynie, niby wieprze, gdzie by się do syta nażreć mogli. Opowiem wam tę historię […] aby pokazać wam, że mnichy, którym we wszystkim wierzymy i zbytnią ufność im okazujemy, mogą być łatwo nie tylko przez mężczyzn, ale czasem i przez nas, kobiety, na hak przywiedzeni”.
Dzień trzecia, opowieść trzecia – „Spowiedź”
Kościół miał więc z „Dekameronem” nie lada problem. Książka cieszyła się ogromną czytelniczą popularnością, a jej autor nie był religijnym odszczepieńcem, czyli grzesznikiem „pierwszej klasy”. Dzieła Boccaccia posiadały niepowtarzalną wartość literacką, ale też i polityczną. Książę Toskanii, Kosma Medyceusz, był gorącym orędownikiem włączenia „Dekameronu” do kanonu literatury włoskiej. Książka została napisana w dialekcie toskańskim, jej obecność w obiegu czytelniczym stanowiła dla władcy okazję, aby wzmocnić pozycję rodzimego dialektu we wciąż trwających dyskusjach wokół ostatecznego kształtu, jaki należy nadać językowi narodowej literatury.
Podczas Soboru w Trydencie (zakończonego w 1563 roku) podjęto decyzję o powołaniu specjalnej komisji, która zrewiduje poprzedni, bardzo restrykcyjny Indeks Pawła IV i przyjrzy się bliżej pozycjom na nim występującym. Jedną z nich był „Dekameron”, który z jednej strony poważnie obrażał przedstawicieli duchowieństwa, z drugiej był uwielbiany przez tłumy. Postanowiono wybrać rozwiązanie, które zapewni obu stronom – Kościołowi i czytelnikom, umiarkowaną satysfakcję – z całkowicie zabronionego dzieło Boccaccia zmieniło zatem status na „dozwolone, ale w wersji ocenzurowanej”.
Czysty tak, że nie do poznania
„Dekameron” został poddany oczyszczeniu, czyli ekspurgacji (od łac. expurgatio) lub emendacji (od łac. emendatio). Cóż to oznacza? Że został pozbawiony treści, które nie podobały się Świętemu Oficjum. W epoce nowożytnej, po ukazaniu się pierwszych indeksów, oczyszczenia takie mogły przebiegać w dwójnasób. Wydrukowane już dzieło mógł ręcznie modyfikować powołany do tego cenzor wykreślając, wycinając, zaklejając lub zaszywając [!] „nieczyste” dogmatycznie fragmenty[3]. Taka praktyka miała miejsce na przykład w bibliotekach klasztornych. Ważniejsze, „chodliwe” tytuły były natomiast publikowane ponownie w wersji okrojonej, zatwierdzonej przez cenzorów.
Zadanie ekspurgacji „Dekameronu” powierzone zostało z początku grupie toskańskich uczonych i wykonane w roku 1573, kiedy też ukazała się pierwsza akceptowana przez Kongregację Indeksu edycja dzieła Boccaccia. Co zmieniono? Problem z obscenicznością był praktycznie nierozwiązywalny (przynajmniej jeśli chciało się zachować pierwotny zamysł autora) – erotyka stanowiła bowiem nie tylko powód do żartów, ale też niejednokrotnie spiritus movens całej historii. Deputati (pod taką nazwą grupa uczonych cenzorów występuje na karcie tytułowej) pozostawili zatem w spokoju nieszczęsne fragmenty natury erotycznej. Starając się jak najmniej ingerować w strukturę tekstu, usunęli tylko najbardziej kontrowersyjne, jawnie antyklerykalne ustępy, nawiązania do Kościoła i jego przedstawicieli. I tak, zakonnice stały się „damami”, a proboszcze czy księża anonimowymi przedstawicielami arystokracji.
W przeciwieństwie do pierwszych, działających z niemal chirurgiczną precyzją cenzorów, kolejny edytor okazał się dla tekstu Boccaccia dużo mniej łaskawy. Leonardo Salviati, korektor wydania z 1588 roku, został przez współczesnych mu krytyków okrzyknięty tym, który dokonał „oszpecenia Boccaccia”. Salviati głęboko zaingerował we fragmenty, które zawierały zarówno element antyklerykalny, jak i obsceniczny, w rezultacie czego czytelnik otrzymał praktycznie nierozpoznawalny tekst. Nawet pełne udziwnień wydanie skorygowane przez Luigiego Groto, które ukazało się w tym samym 1588 roku, nie przyniosło tekstowi Boccaccia tak wielkich szkód jak wersja Salviatiego.
W XVII wieku krytycyzm wobec „Dekameronu” tylko się wzmógł i okaleczona edycja Salviatiego stała się jedyną akceptowaną przez Kościół. W wieku XVIII, a dokładnie w 1739 roku, dwadzieścia siedem najmniej „niebezpiecznych” opowieści zostało opublikowanych w celach dydaktycznych – od teraz „Dekameron” miał służyć młodzieży szkolnej do nauki dialektu toskańskiego. Wspomniane wyimki, których liczba z czasem wzrosła do trzydziestu (ze stu!) opowiadań, zajmowały stałe miejsce w kanonie szkolnym przez cały XVIII i na początku XIX wieku. Boccaccio z pewnością nie spodziewał się takiego obrotu spraw, kiedy w latach 50. XIV wieku komponował swoje „proste opowieści” ku pocieszeniu i rozweseleniu miłych dam.
My, odbiorcy
A co na to czytelnicy? W aż dwunastu egzemplarzach tego słynnego tekstu, przechowywanych w Gabinecie Starych Druków BUW próżno szukać interesujących śladów lektury, które mogłyby świadczyć o recepcji dzieła Boccaccia lub ewentualnym oburzeniu dokonanymi przez korektorów zmianami. Nie oznacza to jednak, iż wszyscy czytelnicy przyjmowali gwałty na tekście Boccaccia ze stoickim spokojem. Interesujące ślady lektury znajdują się na przykład w wydaniu „oczyszczonym” z 1573 roku, przechowywanym w British Library. XVII-wieczny czytelnik, niejaki Marco Dotto, własnoręcznie dopisał na marginesach książki wszystkie usunięte przez cenzurę fragmenty. Komentarze Dotta są dla badaczy nie tylko świadectwem dawnych technik czytelniczych, ale też dają jasny obraz tego, jakiego rodzaju treści zostały uznane za nieprawomyślne przez pierwszych, łagodnych cenzorów[4]. Sam adnotator jako główny argument dla podjęcia tak żmudnej pracy podał potrzebę przywrócenia dziełu Boccaccia, „okaleczonemu skalpelem Inkwizycji”, jego pierwotnego, idealnego kształtu.
Chociaż najsłynniejszy tekst Boccaccia został napisany głównie ku uciesze młodych kobiet, przez wieki zajmował miejsce na półkach niejednej męskiej czy klasztornej biblioteki, z czasem stając się również, w okrojonej wersji, kanoniczną lekturą szkolną. Od wieku XIV do dziś recepcja „Dekameronu” zatoczyła koło – znów możemy cieszyć się rubasznymi historyjkami w całej ich okazałości, bez obawy przed inkwizycyjnym nalotem (a nie byłaby to, zapewniam, Hiszpańska Inkwizycja rodem z Monty Pythona).
Jednak czy w XXI wieku, który widział już niemal wszystko, „Dekameron” nadal jest w stanie kogokolwiek szokować? Czy, jak 600 lat temu, oburza katolików i niesmaczy intelektualistów?
Odpowiedź na te pytania pozostawiam Tobie, czytelniku, jeśliś gotów przebrnąć przez 839 stron pełnego polskiego wydania w tłumaczeniu Edwarda Boye (BUW Klasyfikacja WD: PQ 4273. S6 D45 2017). Jeżeli obawiasz się zgorszenia, jest na to rada – w Gabinecie Starych Druków BUW i bibliotekach cyfrowych czekają na Ciebie ocenzurowane wydania „Dekameronu”. Jeśli z kolei umierasz z ciekawości, o co tyle hałasu, ale kontakt z dawną literaturą nie przychodzi Ci łatwo, na pomoc, jak zawsze, spieszy kinematografia – sięgnąć możesz po dorównujące pierwowzorowi w swej nieprzyzwoitości, bezwstydne i kontrowersyjne ekranizacje takie jak chociażby „Decameron” P. P. Pasoliniego (1971) czy „Godzinki” J. Baeny (2015).
Natomiast niezależnie od formy, opowiastki Boccaccia mogą podziałać terapeutycznie podczas zamknięcia, najlepiej, wzorem bohaterów książki, z dala od przestrzeni miejskiej, ludzkich skupisk, i w izolacji od paniki i wszechobecnego podniecenia epidemią. Już XIV-wieczni lekarze uznali bowiem przyjemność płynącą z czytania, śpiewania i słuchania za bardzo dobrą profilaktykę przeciwko zarazie[5].
Martyna Osuch, Gabinet Starych Druków
[1] Po raz pierwszy pojawił się na portugalskim Indeksie w 1551 roku.
[2] Niektórzy dostojnicy kościelni posiadali dyspensę na przechowywanie i czytanie książek znajdujących się na Indeksie (Rozzo).
[3] Więcej o cenzurowaniu ksiąg w dawnych bibliotekach klasztornych zobacz w: Wiencek, I.: O cenzurowaniu ksiąg w dawnych bibliotekach klasztornych, Hereditas Monasteriorum, vol. 2, 2013, s. 195–218.
[4] Historia egzemplarza Dotta została opisana na blogu British Library: https://blogs.bl.uk/european/2016/09/il-decamerone-corrected-by-rome.html
[5] Zjawisko to w j. ang. ma własną nazwę – narrative prophylaxis. Więcej na temat „literackiej profilaktyki” w XIV i XVI wieku zobacz w: Martin Marafioti: Post-Decameron Plague Treatises and the Boccaccian Innovation of Narrative Prophylaxis. Annali d’Italianistica, Vol. 23, Literature & Science (2005), pp. 69-87. https://www.jstor.org/stable/24009628 a także na temat tego, w jaki sposób tekst Boccaccia możemy odnieść do aktualnej sytuacji: https://www.newstatesman.com/2020/03/coronavirus-survive-italy-wellbeing-stories-decameron
Bibliografia:
Boccaccio Giovanni, Dekameron, przeł. Edward Boye, Kraków 2017
Rozzo Ugo, Biblioteche italiane del Cinquecento tra Riforma e Controriforma, Udine 1994
Rozzo Ugo, La letteratura italiana negli “Indidci” del Cinquecento, Udine 2005
Wiencek Izabela, Adnotacje rękopiśmienne i inne ślady lektury jako źródło do badań nad mentalnością epok dawnych (na przykładzie praktyk czytelniczych Andrzeja Obrembskiego SJ) – Rozprawa doktorska, Warszawa 2019
Glanding Olson: Petrarch’s View of the Decameron, MLN, Vol. 91, No. 1, Italian Issue (Jan., 1976), s. 69-79
Censorship – a World Encyclopedia, ed. by Derek Jones, Nowy Jork 2015
https://blogs.bl.uk/european/2016/09/il-decamerone-corrected-by-rome.html
https://www.brown.edu/Departments/Italian_Studies/heliotropia/15/mcgrath.pdf