To nieprawda, że wszyscy Szkoci chodzą w kiltach.
Człowieka w kilcie na ulicy w Glasgow widziałam raz. Był to młody chłopak, kilt nosił z wdziękiem, nikt się za nim nie oglądał na ulicy. Spódniczkowy dół był dla niego ubraniem, a nie przebraniem.
W bibliotece Uniwersytetu w Glasgow w kilcie nie chodzi nikt.
Trafiłam do biblioteki w okresie wakacji, kiedy studentów jest znacznie mniej niż w trakcie roku akademickiego (w Szkocji wyjątkowo krótkiego, pierwszy semestr trwał od 16 września do 6 grudnia, drugi – od 13 stycznia do 28 marca). Oczywiście są jeszcze sesje egzaminacyjne i (w lipcu) – szkoły letnie, ale i tak mam do czynienia z biblioteką bez tłoku. Ten okres jest wykorzystywany do przeprowadzania różnego rodzaju remontów, przesunięć i przemeblowań, tak, żeby wszystko było gotowe na początek nowego roku akademickiego. Tymczasem remontowane było piętro trzecie z dwunastokondygnacyjnego gmachu. Budynek powstał na przełomie lat 60. i 70., ale właściwie zmienia się bez przerwy. Odpowiedzialna za realizację projektów inwestycyjnych Margot O’Donnell opowiedziała mi, że biblioteka już ma w planach zmiany na kolejnych kondygnacjach. Przyszłe wakacje zajmie przebudowa kondygnacji 2 i całej strefy wejścia. Zmiany wymusza ewoluująca struktura zbiorów (coraz więcej e-zbiorów, systematycznie poddawana selekcji i zmniejszana kolekcja papierowa), czasami też oczekiwania czytelników. Biblioteka jest na sygnały ze strony odbiorców bardzo wyczulona (co jest tu dla mnie przedmiotem nieustannego zachwytu). W odpowiedzi na takie oczekiwania ostatnio na poziomie 5. utworzono Postgraduate study zone – tego właśnie potrzebowali doktoranci, spokojnego miejsca do nauki. Mogą tam przyjść z własnymi materiałami i własnymi urządzeniami i w ciszy pracować.
Budynku biblioteki trzeba się nauczyć, ale nie jest to trudne, bo poszczególne jego strefy są dobrze oznaczone i opisane. Z góry wiadomo, czego gdzie się spodziewać. Poziomy od 3 do 11 zajmuje otwarty magazyn – strefa wolnego dostępu, ostatnie piętro – to zbiory specjalne. Im wyżej – tym więcej zakazów. Na poziomach 2-3 (group study) wolno właściwie wszystko (jeść, pić, rozmawiać przez telefon), na poziomy 4-7 (quiet study) nie wnosi się jedzenia, picie tylko w zakręcanych butelkach, a od 8 do 11 (silent study) powinna panować cisza. Są do tego precyzyjne plany i instrukcje.
Biblioteka otwiera się dla studentów o 7 rano, a zamyka o 2 w nocy.
Uniwersytet w Glasgow ma zaledwie kilka bibliotek wydziałowych, w systemie biblioteczno-informacyjnym dominuje biblioteka główna. Jak wspominałam, jest to biblioteka ściśle współpracująca z uczelnią i stale tę współpracę pielęgnująca. Zespołem dbającym o te relacje jest dziesięciosobowa grupa college librarians. Oni są łącznikami między biblioteką a jednostkami uczelni. Miałam ogromną przyjemność rozmawiać z dr Kay Munro, której domeną jest School of Law i Politics & Central & East European Studies. Opowiedziała mi, że stara się dowiedzieć o wszystkich nowych pracownikach, z każdym (!) się spotyka i każdemu przekazuje informację o tym, jakie korzyści może odnieść z bliskiej współpracy z biblioteką. Dzięki temu, że taką wiedzę mają wykładowcy – nie ma problemu z przekazywaniem jej studentom. College librarian jest odpowiedzialny za zamieszczanie na stronie biblioteki informacji i instruktaży dla studentów z tych jednostek, którymi się opiekuje. Zbiera też informacje od wykładowców na temat ich oczekiwań wobec biblioteki.
Przepływ informacji o tym, jaka literatura (w postaci tradycyjnej albo elektronicznej) jest niezbędna w procesie dydaktycznym jest możliwy także dzięki systemowi reading lists. Pracownicy oddziału gromadzenia zbiorów opowiadali mi, że kiedyś dowiadywali się o tym, co potrzebne dopiero wtedy, kiedy studenci przychodzili do nich z listami lektur, które otrzymali na pierwszych zajęciach. Obecnie te listy trafiają do biblioteki wprost od wykładowców jeszcze przed początkiem semestru, razem z informacją, ile osób zapisało się na dany kurs. Dzięki temu biblioteka w porę wie, ile osób będzie szukać jakich książek, czasopism, artykułów i jest w stanie zakupić dodatkowe egzemplarze, wykonać lub zamówić kserokopie czy przesunąć pozycje najbardziej pożądane do short loan collection, skąd można wypożyczać książki tylko na bardzo krótkie okresy, dzięki czemu są dostępne dla większej liczby osób. Wydaje się, że wyłącznie dzięki ścisłej współpracy z wydziałami możliwe jest funkcjonowanie tutejszego uczelnianego repozytorium Enlighten, prowadzonego przez bibliotekę. Odpowiedzialna z nie Marie Cairney nie próbowała mnie przekonać, że to łatwe, ale w porównaniu z polskimi doświadczeniami wygląda imponująco.
Komunikacja ze studentami odbywa się za pośrednictwem mediów społecznościowych. Biblioteka na swojej (bardzo dobrze zorganizowanej) stronie www umieszcza tylko najważniejsze informacje. Do przekazywania komunikatów służy twitter, używany nawet częściej niż facebook. Bloga zdominowały zbiory specjalne, podobnie z flickrem.
Bibliotekę w Glasgow zapamiętam jako instytucję otwartą i przyjazną, a jej bibliotekarzy jako dobrych kolegów, chętnie dzielących się swoją zawodową wiedzą. Bardzo jestem wdzięczna Annie Andrzejewskiej (tak, tak, nasi są również tam), odpowiedzialnej w bibliotece za Online Course Materials Services, która była mi aniołem stróżem podczas mojego erasmusowego pobytu.
Drugi kilt zobaczyłam w samolocie do Warszawy. Uroczy dziesięciolatek miał nie tylko kilt, ale też pasujące do niego podkolanówki, skórzaną torebkę sporran i furażerkę glengary. Sądzę, że były do kompletu też dudy, ale pewnie nie przeszły przez kontrolę bezpieczeństwa. Ucieszyłam się, że oto mały Szkot leci na wycieczkę do Polski. Kiedy jednak usłyszałam przypadkiem fragment jego rozmowy z kolegą okazało się, że chłopiec mówi najczystszą polszczyzną.
Anna Wołodko