Muzeum Okupacji Łotwy zajmuje się gromadzeniem, opracowaniem i udostępnianiem artefaktów pamięci historii tego kraju z lat 1940-1991. Wszystkiego, z czym wiąże się jakaś opowieść.
Trochę historii
Pragnienie władzy to ogromna siła destrukcyjna. Na początku XX wieku Łotysze o niepodległość walczyli (czasem przeciw, czasem sprzymierzeni) z Niemcami, Rosjanami, Estończykami, Litwinami, Polakami przy udziale wpływów państw alianckich. Młyn mielił życia żołnierzy i cywili.
18 listopada 1918 Łotwa proklamowała niepodległość, ale walki trwały jeszcze do 1920.
1920-1940 – lata samostanowienia jawią się we wspomnieniach jako jasny okres praworządności i rozkwitu, „kiedy nie było wojny”…
1940-1941 – okupacja sowiecka – tu zaczyna się opowieść Muzeum. W konsekwencji paktu Ribbentrop-Mołotow Armia Czerwona wkroczyła do Łotwy, Estonii i Litwy, a rządy tych państw zostały zmuszone do uznania zwierzchności Moskwy. Przejęto urzędy, zdelegalizowano partie polityczne i związki religijne, wprowadzono cenzurę, znacjonalizowano wszelką własność, skolektywizowano rolnictwo. Aresztowano „wrogów ludu” i „element obcy klasowo”. Na podstawie wymuszonych torturami zeznań (lub po prostu sfałszowanych) skazanych rozstrzeliwano lub zsyłano do Gułagu. Masowe deportacje w głąb Związku Radzieckiego objęły także kobiety, dzieci i starsze osoby, mimo że oskarżenia dotyczyły „tylko” męskiej głowy rodziny. Braki w dokumentacji nie pozwalają na dokładne policzenie liczby ofiar. Okoliczności i miejsca śmierci wielu osób wciąż pozostają nieznane.
1941-1944/45 – okupacja nazistowska – jak wyżej: aresztowania, rozstrzelania, obozy koncentracyjne. Podporządkowano gospodarkę potrzebom wojennym, likwidowano elity intelektualne, zabici zostali prawie wszyscy łotewscy Żydzi.
1944/45-1991 – ponowna okupacja sowiecka trwająca do rozpadu Związku Radzieckiego – (Łotysze zdecydowanie nazywają okres Socjalistycznej Republiki Łotewskiej okupacją radziecką i mają na to liczne argumenty); kolektywizacja rolnictwa, deportacje Łotyszy i osiedlanie Rosjan (internacjonalizm sowiecki; zagrożenie dla tożsamości narodowej Łotyszy), terror KGB.
Porównywanie skali okrucieństwa tych trzech reżimów nie ma sensu. Za każdym razem celem była eksterminacja narodu łotewskiego. Przez 51 lat nie wolno było o tym mówić. Dla dorastających pod wpływem sowieckiej propagandy odkrycie prawdy było szokujące.
Zbiory Muzeum
Kiedy tylko weszłyśmy do pracowni Taigi Koknevičy, głównej kurator Muzeum, zobaczyłyśmy na stole z darami papier toaletowy w listkach z czasów komunistycznych. Wprawdzie szorstki i niebielony, ale był to bardzo luksusowy towar, ze sklepu dla uprzywilejowanych. Żadna z nas takiego wcześniej nie widziała. Zwykli ludzie najczęściej używali gazet. Długotrwałe narażenie na związki ołowiu z farby drukarskiej spowodowało u wielu rozwinięcie się nowotworów odbytu.
Muzeum Okupacji Łotwy gromadzi przedmioty z historią, co oznacza prawie wszystko z czasów Łotewskiej Republiki Radzieckiej. Ofiarodawcy często przynoszą przedmioty znalezione przypadkiem w remontowanych mieszkaniach, schowane w ścianie, czy pod podłogą, zakopane w ogródku. Wiedza o miejscu ukrycia była tak niebezpieczna, że przez 50 lat nie zachowała się informacja na temat tego kto je schował. Każdy mógł okazać się donosicielem. Zabronione były dowcipy, anegdoty, wiersze, piosenki na tematy religijne i patriotyczne.
Są też dary od rodzin, którym udało się uciec na Zachód. Ktoś przechował talerz, taki zwykły obiadowy, nawet bez ozdobnego szlaczka, jako jedną z rzeczy spakowanych w pośpiechu na zsyłkę. Ktoś zachował ostatni bochenek chleba wypieczony jeszcze we własnym domu w 1945 roku. Ten chleb przewędrował z rodziną przez Niemcy, Szwecję, do USA i wrócił na Łotwę.
Listy z obozów pisane były na z trudem zdobytych przypadkowych skrawkach papieru, nawet na korze brzozowej. Zakazane były praktyki religijne i jakiekolwiek manifestacje patriotyzmu narodowego. Łotysze przemycali kolory flagi czerwono-biało-czerwonej i tradycyjne wzory ludowe na tworzonych przez siebie drobnych przedmiotach. Widziałyśmy list skazanego do żony ozdobiony na marginesie rysunkiem z ukrytą flagą łotewską, kartki wielkanocne z motywem jajek (nie Chrystusa) przewiązanych czerwono-biało-czerwoną wstążką. Pewien człowiek intarsjował pudełko po cygarach słomkami zbożowymi dobierając jasne i ciemne tak, by można było dostrzec narodowe kolory.
Trzeba wiedzieć na co patrzeć, żeby odczytać ukrytą wiadomość.
Ze złamanej plastikowej szczoteczki do zębów i kawałka aluminiowej łyżki ktoś utoczył pierścień w barwach flagi. Ze strzępków wełny wydziergano miniaturowe dwucentymetrowe rękawiczki w prezencie dla przyjaciółki. Pewna kobieta miała „szczęście” pracować w lazarecie, gdzie miała dostęp do bandaży. Jak mówiła, „żeby nie zwariować” przez 15 lat niewoli, utkała z nich filigranowe, koronkowe dzieła sztuki.
Zesłańcy nie mieli własności. Ogromna potrzeba tworzenia karmiła się szczątkami przedmiotów codziennego użytku, strzępkami nitek wysnutych z ubrań, denkami od puszek, resztkami bandaży z lazaretu…
Tych przedmiotów nie wolno było mieć. To, że przetrwały świadczy o wielkim harcie ducha i sile przetrwania tego dzielnego małego narodu.
Bardzo ważnym dla Łotyszy symbolem jest Pomnik Wolności, nazywany Mildą, postawiony w czasie pokoju. Twarz na monetach z okresu niepodległości była podobna do twarzy na pomniku. Z tych monet, po kryjomu, w obozach pracy, artyści rzemieślnicy robili patriotyczne broszki. W czasach Związku Radzieckiego wokół pomnika było rondo komunikacyjne. Nie wolno było składać tam kwiatów, gromadzić się, ani fotografować. W zbiorach Muzeum jest sporo fotografii rodzinnych z Mildą zrobionych z ukrycia, na tle np. pobliskiego krzaka róż.
Pytałyśmy o samizdat. Na Łotwę szmuglowano i przepisywano w tajemnicy (niepolityczną) powieść emigrancką Zenty Mauriny. Jedyny powielacz w zbiorach muzeum służył wcześniej na szkoleniach KGB do nauki rozpoznawania takiego sprzętu. Został zarekwirowany studentom tuż po drugiej wojnie światowej. Studentów niezwłocznie rozstrzelano.
Są też włosy. Warkocz młodej Żydówki, który sama ścięła zanim została ogolona. I pieczołowicie przechowywane męskie brody ścięte na Syberii.
Kultywowana jest pamięć o partyzantach. Także w pobliskim skansenie. Po 1940 roku wielu byłych policjantów, strażników, żołnierzy, oficerów i chłopów ukryło broń w domu. Pojedynczy partyzanci przetrwali do połowy lat 1950’.
Do Muzeum należy budynek po KGB. W tej samej kamienicy były biura urzędników, pokoje przesłuchań, cele więzienne, sala tortur i miejsce, gdzie rozstrzeliwano ludzi, ze specjalnym rowkiem w podłodze do odprowadzania krwi. Nie oprowadza się po niższych piętrach piwnic. Zwiedzającym odradza się zamykanie za drzwiami mijanych pomieszczeń, zamki ani inne sprzęty nie zostały wymienione, ani zaaranżowane. Może tylko uprzątnięto brud. Wstrząsające przeżycie.
Relacje świadków
Muzeum Okupacji Łotwy gromadzi również materiały audiowizualne. Historycy przeprowadzają wywiady z osobami represjonowanymi i ich krewnymi. Odnajdują je, zabiegają o rozmowę, jeżdżą nawet do Krasnojarska, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Kanady i USA. Muszą się bardzo spieszyć, żeby zdążyć zarejestrować te wspomnienia. A rozmowy są bardzo trudne. Wyjawiane są rodzinne tajemnice, podwójne życie, bigamia, adopcje, homoseksualizm… I to są najwrażliwsze dane zastrzegane jako nie do udostępniania przez najbliższe kilkadziesiąt lat. W tym małym kraju „wszyscy się znają”. Jak dotąd nie uzyskano zwierzeń żadnego aparatczyka, były tylko ofiary…
Dzięki dofinansowaniu Uniwersytetu Stanforda, wszystkie wywiady zostały zdigitalizowane. W lokalnej bazie indeksowane są wspominane osoby, miejsca, instytucje, prezentowane dokumenty i przedmioty. Wszystko przeszukiwane również przez fragmenty słów. Dzięki pandemii przyspieszono prace nad transkrypcją.
Nowy budynek
Miałyśmy zaszczyt być zaproszone na uroczyste otwarcie nowej siedziby Muzeum. Przebudowę ponurego posowieckiego budynku zaprojektował Gunārs Birkets (jest też autorem projektu nowej Biblioteki Narodowej Łotwy). Nazwał swoje dzieło „domem przyszłości”, gdzie przechodzi się drogę „od mrocznej przeszłości przez jasną teraźniejszość do oświeconej przyszłości”. Idei tej podporządkowane jest też rozmieszczenie ekspozycji wewnątrz.
Valters Nollendorfs prezes Stowarzyszenia Muzeum Okupacji Łotwy tak mówił o Muzeum:
„To opowieść o spisku dwóch obcych i wrogich totalitaryzmów przeciwko nowemu państwu. Opowieść o zniszczeniu państwa łotewskiego i ucisku narodu. Opowieść o próbach upokorzenia, podporządkowania, rozproszenia, eksterminacji narodu, o tchórzostwie i zdradzie. Ale jednocześnie historia nieposłuszeństwa, oporu, bohaterstwa i umiejętności podtrzymywania pamięci o utraconym kraju, by można go było odbudować. To lekcja o suwerenności kraju. To lekcja i zachęta, by przede wszystkim chronić nasz kraj.”
Szkoda, że na uroczystości nie było przedstawicieli polskiej dyplomacji.
W Muzeum Okupacji Łotwy byłyśmy dzięki programowi Erasmus+ dla pracowników w celach szkoleniowych.
Matylda Filas, Anna Zawadzka, Gabinet Dokumentów Życia Społecznego
Fot.: Matylda Filas, Muzeum Okupacji Łotwy