B L Filozofia. Psychologia. Religia. Oświata
Dalajlama, Ponad religią: etyka dla wszystkich, przełożył Adam Kozieł, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, © 2024.
BUW Wolny Dostęp BJ1289 .B75165 2024
Bstan-’dzin-rgya-mtsho – przedstawiciel szkoły gelug uważa się za starego człowieka. Urodził się w Tybecie w 1935 r., ale większość swojego życia spędził w Indiach i na podróżowaniu po całej kuli ziemskiej. Choć był i jest świadkiem wielu dramatycznych wydarzeń, tragedii i katastrof światowych, jak sam mówi, ma wiele powodów do radości. Mimo wszystko, inni też powinni mieć. A nie mają. Bstan-’dzin-rgya-mtsho z uwagą przysłuchuje się wszechobecnym narzekaniom i zadaje sobie pytanie dlaczego tak się dzieje:
„Nie ulega wątpliwości, że coś robimy nie tak. Tylko co? Moim zdaniem naszym fundamentalnym problemem – na każdym poziomie – jest przywiązywanie zbyt wielkiej wagi do materialnych aspektów życia kosztem etyki i wartości wewnętrznych.” (Dalajlama, Ponad religią: etyka dla wszystkich, Warszawa: 2024, s. 6).
Dalajlama, który od dziecka nosi szaty mnicha przekonuje w swojej książce, że właściwą drogą do pokojowego współistnienia z innymi i do wewnętrznej harmonii akceptowalnej przez wszystkich bez wyjątku (wierzących i niewierzących) jest zbudowanie wizji powszechnej etyki świeckiej. Bo jak zauważa tybetański duchowny wszyscy ludzie z natury są dobrzy i wolą być kochani, a nie nienawidzeni. I w związku z tym, wszystkim powinno zależeć na prawym i etycznym życiu.
Skąd pomysł świeckości etyki i to u mnicha?
„Zaczerpnąłem to słowo z leksykonu współczesnych Indii, które chlubią się „świeckością”, oznaczającą nie wrogość, a najgłębszy szacunek, akceptację oraz równe traktowanie wszystkich tradycji religijnych oraz wyznawców, a także niewierzących.” (Dalajlama, Ponad religią: etyka dla wszystkich, Warszawa: 2024, s. 18).
Wizja etyki świeckiej oparta jest na wspólnym człowieczeństwie, wspólnotowym pragnieniu bycia szczęśliwym, unikaniu cierpienia, a także na współzależności, która jest jedną z najważniejszych cech ludzkiej egzystencji. Zaś dopiero spójność etyki personalnej i społecznej jest gwarantem kompletnego poczucia współzależności. Bo nie wolno nam zapominać, że przecież wszyscy są ze sobą ściśle związani. Dlatego też, tak znaczące jest, abyśmy rozwijali w sobie uczucie empatii, współczucia, wyrozumiałości, a pozbywali złości i agresji.
Etyczne życie uwarunkowane jest zaakceptowaniem odpowiednio słusznej perspektywy i dbałością o wewnętrzne przymioty. Praktyka etyki jest trzystopniowym procesem:
- Etyka opanowania
- Etyka prawości
- Etyka altruizmu
Etyka opanowania to inaczej zasada nieszkodzenia i niestosowania przemocy wobec innych:
„Świadomości własnego zachowania – wszystkich czynów, słów i myśli – nie zdobędziemy z dnia na dzień. Nabywa się jej stopniowo, rozwijając krok po kroku.” (Dalajlama, Ponad religią: etyka dla wszystkich, Warszawa: 2024, s. 113).
Natomiast etyka prawości oparta jest na aktywnym służeniu bliźnim i życzliwej radości:
„Jeśli chcemy, by nasze słowa i czyny przynosiły innym jak największy pożytek, powinniśmy nauczyć się cieszyć cudzym szczęściem i osiągnięciami.” (Dalajlama, Ponad religią: etyka dla wszystkich, Warszawa: 2024, s. 114).
Etyka altruizmu oznacza bezinteresowne poświęcenie się innym:
„W rzeczy samej wiele osób – pracownicy socjalni, lekarze, pielęgniarki, nauczyciele – praktykuje trzeci poziom etyki na co dzień. Szlachetność takiej służby jest wyjątkowa, ale najzwyklejsi ludzie mogą służyć bliźnim na mnóstwo sposobów.” (Dalajlama, Ponad religią: etyka dla wszystkich, Warszawa: 2024, s. 115).
„Nie przemawiam tu więc jako nauczyciel ani wyznawca buddyzmu, tylko jeden z ponad siedmiu miliardów ludzi, któremu leży na sercu los ludzkości i chciałby coś dla niej zrobić.” (Dalajlama, Ponad religią: etyka dla wszystkich, Warszawa: 2024, s. 31)
AM C D-F GN700-875 Nauki historyczne
Antoni Dudek, Zdzisław Zblewski, Utopia nad Wisłą, Warszawa: PWN, 2024.
BUW Wolny Dostęp DK4430 .D837 2024b
„Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy. (…) Zniszczymy wszystkich bandytów reakcyjnych bez skrupułów”. – Władysław Gomułka. (Antoni Dudek, Zdzisław Zblewski, Utopia nad Wisłą, Warszawa: 2024, s. 8).
Na stronie 252 czarno-biała fotografia. Na niej kadr z jakiejś manifestacji. Na manifestacji obecna grupka ludzi oświetlona słońcem trzyma transparent z wydrukowanym hasłem: „Jesteśmy z partią i tow. Edwardem Gierkiem”. W tle pozostali uczestnicy i strzępy innych ideowo słusznych partyjnych sloganów. Radom 1976 rok.
„30 czerwca 1976 r. władze partyjne zorganizowały w Radomiu wiec pod hasłem „Uczynimy wszystko, aby czynem odzyskać Wasze zaufanie, tow. Gierek”. Do uczestnictwa w tym żenującym „seansie nienawiści” zmuszono około 35 tysięcy mieszkańców miasta. Jak wspominał jeden z obserwatorów: „Do końca życia chyba nie zapomnę tych ludzi, którzy szli na stadion „Radomiaka”. Szli w milczeniu, widać było, że są zmuszeni. Nikt na nich nie krzyczał, a oni wzrok w ziemię i tak szli krok za krokiem”. (Antoni Dudek, Zdzisław Zblewski, Utopia nad Wisłą, Warszawa: 2024, s. 252).
Tak wyglądały propagandowe, odwetowe działania władz komunistycznych po tym jak w Ursusie, Radomiu i w innych polskich miastach doszło do ulicznych demonstracji robotniczych wywołanych decyzją rządu o kilkudziesięciuprocentowych podwyżkach na podstawowe artykuły spożywcze…
Zajrzą Państwo za kulisy Peerelu? Tak?
W roli przewodników występują dwaj historycy zajmujący się od lat dziejami powojennej Polski Antoni Dudek i Zdzisław Zblewski. Nie ma na co czekać. Panowie profesorowie zapraszają Państwa na opowieść o losach społeczeństwa minionej epoki i wędrówkę po realiach komunistycznej Polski:
Rozdział I (1945-1948) Budowa systemu totalitarnego.
Rozdział II (1949-1954) Polska wersja stalinizmu.
Rozdział III (1955-1957) Pierwszy kryzys.
Rozdział IV (1958-1967) Siermiężny socjalizm.
Rozdział V (1968-1970) Marzec i grudzień.
Rozdział VI (1971-1980) Druga Polska.
Rozdział VII (1980-1981) Szesnaście miesięcy „Solidarności”.
Rozdział VIII (1981-1989) Schyłek i upadek PRL.
Okres Polski Ludowej nie przestaje badaczy zaskakiwać, a zainteresowanie nim nie dość, że nie maleje, to zaskakuje swoją intensywnością i wzrostem. Zwolennicy i przeciwnicy PRL-u nie uciekają od polemik i dyskusji i prześcigają się w komentowaniu i uzasadnianiu swoich argumentów. Lista za i przeciw jest długa. Oto tylko niektóre sukcesy i porażki Polski Ludowej w opinii ekspertów:
„Zwolennicy PRL niezmiennie wskazują na takie osiągnięcia rządzonego przez komunistów kraju, jak: szybka industrializacja, upowszechnienie szkolnictwa, zagospodarowanie Ziem Zachodnich i Północnych oraz podniesienie poziomu stopy życiowej społeczeństwa. Krytycy Polski Ludowej podkreślają z kolei niedemokratyczny i represyjny charakter tego państwa, uzależnienie od Związku Sowieckiego, a także niezdolność jego gospodarki do zaspokajania rosnących aspiracji społecznych. (Antoni Dudek, Zdzisław Zblewski, Utopia nad Wisłą, Warszawa: 2024, s. 5).
Od czego to się wszystko zaczęło?
Rozdział I (1945-1948) Budowa systemu totalitarnego – w telegraficznym skrócie.
Dokładnie 21 czerwca 1945 roku ustalono skład nowego rządu. Komunizm zawitał do Polski, a towarzysz Stalin zacierał ręce z radości. Dzierżący władzę choć skonfliktowani, rośli w siłę, a z nimi nowa socjalistyczna struktura państwa polskiego i szara socjalistyczna rzeczywistość. Część obywateli bez oporu podporządkowała się nowemu systemowi głosując na „tak” w referendum 1946 roku – „Nie chcesz powrotu kapitalistów – głosuj trzy razy tak”. Byli również i tacy, którzy nigdy nie pogodzili się z utratą przez Polskę niepodległości.
„Latem 1945 r. w południowej Polsce powtarzano sobie żartobliwy wierszyk, trafnie oddający nastroje, panujące w tej grupie społecznej: „Przeżyliśmy silnych, gotowych i zwartych / Przeżyliśmy pysznych, butnych i obżartych / Przeżyjemy głodnych, głupich i obdartych / I doczekamy się tych czwartych”. (Antoni Dudek, Zdzisław Zblewski, Utopia nad Wisłą, Warszawa: 2024, s. 40).
Pierwsze powojenne wybory parlamentarne odbyły się 19 stycznia 1947 roku… I nie były takie, jakich by prawy obywatel się spodziewał…
„W dniu głosowania komuniści i ich sojusznicy dokonywali masowych nadużyć wyborczych. Szczególnie perfidną metodą oddziaływania na wynik wyborów stało się nakłanianie wyborców, i tak już zastraszonych trwającą od jesieni 1946 r. kampanią terroru, do tzw. manifestacyjnego głosowania na „trójkę”. Metoda ta okazała się skuteczna zwłaszcza na wsi i w małych miasteczkach. Polegała ona na zmuszaniu ludności do uczestnictwa w wyborach w zorganizowanych grupach, pod czujną obserwacją miejscowych aktywistów partyjnych oraz funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego.” (Antoni Dudek, Zdzisław Zblewski, Utopia nad Wisłą, Warszawa: 2024, s. 53).
A co było potem? Działo się… Ale o tym przeczytają Państwo w kolejnych rozdziałach książki „Utopia nad Wisłą”.
G-GF Q R-V Geografia. Nauki matematyczne, przyrodnicze i stosowane
Marcin Wilk, Lepszy gatunek: psio-ludzkie historie, Warszawa: Wydawnictwo W.A.B., 2024.
BUW Wolny Dostęp SF426 .W57 2024
„Tyle że gdy policjant-człowiek kończy służbę, otrzymuje emeryturę określoną przez specjalną ustawę, natomiast policjantowi-psu żadne przepisy takiej emerytury nie zapewniają. Przepisy regulujące przyjmowanie go do służby są szczegółowe – wszak będzie funkcjonariuszem. Przy odchodzeniu nie ma nic. Czworonożny funkcjonariusz staje się zwykłym starym psem zdanym na czyjąś łaskę” (Marcin Wilk, Lepszy gatunek: psio-ludzkie historie, Warszawa: 2024, s. 186).
Dwie strony medalu…
A tak wspomina swoją Cujkę Andrzej Stasiuk:
„Siada czasem na krześle i przysłuchuje się rozmowom. Trzeba pilnować, żeby krzesło nie stało zbyt blisko stołu, bo przecież to oczywiste, że jak można siedzieć na krześle, to można jeść z talerza.” (Marcin Wilk, Lepszy gatunek: psio-ludzkie historie, Warszawa: 2024, s. 95).
Pies jest przyjacielem człowieka… A czy człowiek jest przyjacielem psa? Owszem, bywa… Ale trzeba otwarcie powiedzieć, że ludzie nadużywają zaufania psiaków i lista ludzkich grzechów względem udomowionych czworonogów jest długa. Zresztą, nie na darmo mówi się, że odpowiedzialnymi za „pieskie życie” psów bardzo często bywa nie kto inny, jak człowiek. Przemoc wobec zwierząt jest niestety powszechnym zjawiskiem. Równie powszechnym zjawiskiem (na szczęście) jest walka o dobro zwierząt i miłość do zwierząt. Jeśli weźmiemy za przykład nasz kraj, to ustawodawstwo polskie z zakresu ochrony praw zwierząt ma bardzo krzepiącą historię. Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o ochronie zwierząt było ewenementem na skalę światową i artykułowało wprost:
„Znęcanie się nad zwierzętami jest wzbronione. Za zwierzęta w rozumieniu niniejszego rozporządzenia uważa się wszelkie domowe i oswojone zwierzęta i ptactwo oraz schwytane zwierzęta i ptactwo dzikie, jako też ryby, płazy, owady i t. p.”
Proszę Państwa! To nie wszystko! Przepisy Prezydenta Mościckiego uwzględniały nawet katalog niedozwolonych zachowań ludzkich istot wobec innych istot! To właśnie te pouczające treści stały się kanwą dla współcześnie obowiązującego polskiego prawa… Za to ekspert od praw zwierząt Tomasz Pietrzykowski zdecydowanie podkreśla, że do tej pory nigdzie na świecie nie udało się wymyślić przepisów, które do końca zapobiegłyby uprzedmiotowieniu zwierząt.
„Wciąż bowiem nie zostały wypracowane odpowiednie ramy koncepcyjne pozwalające na znalezienie dla zwierząt adekwatnej formuły podmiotowości.” (Marcin Wilk, Lepszy gatunek: psio-ludzkie historie, Warszawa: 2024, s. 100).
Skoro o podmiotowości mowa, to może i udomowieniu też przydałoby się słówko. Wyliczono, że cykl udamawiania psów trwa sobie w najlepsze od kilkudziesięciu tysięcy lat! Mimo woli nasuwa się pytanie, czy udomowienie jest jednoznaczne z bezwarunkową miłością i podmiotowością, czy może jednak z tzw. wolnością mierzoną długością smyczy i obowiązkowym kagańcem?…
Psy mieszkające w Stambule cieszą się pełną swobodą i życiem na własnych warunkach. O co chodzi, zapytają pewnie ci, którzy dzielą welurową kanapę ze swoimi futrzastymi pupilami i śpią z nimi pod jednym kocem? A o to, że około 100 tysięcy psich osobników żyje sobie na stambulskich ulicach i korzysta z łaski i dobrego serca ludzi. Pełne wyżywienie, drapanie za uchem i sypialnia w ciepłym centrum handlowym. Oto rzeczywistość bezpańskich, stambulskich psów.
„W mieście nikomu nie przyjdzie do głowy, by je wyłapywać czy szukać dla nich domu. Miejscowi są przyzwyczajeni, ale ludzie przybywający z regionów, gdzie wolność psa mierzy się długością smyczy, bywają zaskoczeni i zdezorientowani. Psy stambulskie są interesujące, ponieważ żyją na pograniczu ludzkich relacji, są psami bardziej – jak by to ujęli Donaldson i Kymilicka – liminalnymi niż udomowionymi. I dodajmy od razu, nie są jedynymi takimi na świecie.” (Marcin Wilk, Lepszy gatunek: psio-ludzkie historie, Warszawa: 2024, s. 165).
Gęstwina historii psio-ludzkich: Psie cmentarze, hodowle psów na masową skalę i hodowle selektywne, cierpienia psów wystawowych, sprzedaż kurtek, zabawek i wózków dla psów, wysokiej jakości karmy dla psów, uczłowieczanie psów, okaleczanie rasowych psów, psi modernizm, rozwój weterynarii, miłość i nienawiść do psów, psie wychowanie, psia wierność, psy terapeutyczne, dogoterapia, znęcanie się nad psami, opieka nad psem, bezdomność psów, psy w służbie człowieka, schroniska dla psów, psie role w życiu człowieka, szacunek do psów… Po prostu historia relacji zwierząt ludzkich z pozaludzkimi… Zapraszam 🙂
Czy już się Państwo zdecydowali wypożyczyć książkę Marcina Wilka? To może jeszcze, aby przypieczętować Państwa decyzję wspomnę o jednym niepozornym, a niezwykle walecznym bohaterze książki: Stubbim, który uratował życie setkom żołnierzy:
„Sierżant Stubby (1916-1926). Nieoficjalna maskotka amerykańskiego Pułku Piechoty Amerykańskiej. Brał udział w kilkunastu bitwach na froncie zachodnim podczas pierwszej wojny światowej. Szeroko rozpisywała się o nim ówczesna prasa amerykańska. Sierżant Stubby doczekał się w 2018 roku filmu animowanego na swój temat.” (Marcin Wilk, Lepszy gatunek: psio-ludzkie historie, Warszawa: 2024, s. 173).
H GN1-673 GR-GV Nauki społeczne. Antropologia
Marcin Wójcik, Gęsiego: z miasta na wieś, Warszawa: Wydawnictwo Agora, 2023.
BUW Wolny Dostęp HT381 .W65 2023
„- S p r z e d a l i państwo siedlisko? – wyjąkałem, bojąc się odpowiedzi.
– Nie, czeka na pana. Ktoś chciał kupić, założyć tu hodowlę jeleni, ale przestał się odzywać.” (Marcin Wójcik, Gęsiego: z miasta na wieś, Warszawa: 2023, s. 19).
Gdyby Państwo nie wiedzieli, to czasem trzeba policzyć dżdżownice… A zastanawiali się Państwo ile czasu zabiera policzenie takich 400 dżdżownic? Pewnemu hodowcy zabiera to 10 minut…
„Napisałem do dwóch hodowców dżdżownic.
– I tak normalnie w paczce pan je wyśle? – zapytałem tego z województwa pomorskiego.
– W pudełkach po sto sztuk.
– I przetrwają podróż?
– Mają ziemię.
– To poproszę czterysta sztuk. Pan je dokładnie policzy?
– Liczymy ręcznie, na pewno będzie czterysta sztuk.
– Ile trwa liczenie czterystu dżdżownic?
– Nie wiem, nie mierzyliśmy.
– A sprawdzi pan to dla mnie?” (Marcin Wójcik, Gęsiego: z miasta na wieś, Warszawa: 2023, s. 98).
Nasz bohater jest dziennikarzem i mieszczuchem w jednym. I pomimo tego, że ma sentyment do stolicy postanowił zmienić swoje życie i poszukać gdzie indziej swojego miejsca na ziemi. Szukał własnego, wymarzonego azylu poza miastem przez okrągłe trzy lata i kupił dom między Bugiem a Narwią. Co ważne, dom stoi na skraju puszczy, na Kurpiach Białych.
„W komplecie obora, stodoła, ziemianka, sad, pięć hektarów ziemi w jednym kawałku i stado myszy zdziwionych, że ktoś tu się pojawił. Przez rok nie miałem odwagi powiedzieć rodzicom, że wróciłem do chłopskich korzeni. Zdradziły mnie gęsi. Ale o tym później.” (Marcin Wójcik, Gęsiego: z miasta na wieś, Warszawa: 2023, s. 9).
Taka mała dygresja: Na uwagę zasługuje ziemianka znajdująca się na tyłach sadu. Bo choć bardzo stara (zbudowana w 1938 roku) jest kompletnie luksusowa: kamienna, modnie zarośnięta trawą, posiada półokrągłe drzwi przypominające wejście do domku hobbita, ma też przedsionek, z którego wchodzi się do spiżarki… Bajka, prawda? 🙂
By stać się dumnym właścicielem siedliska nasz bohater musiał przejść prawdziwy chrzest bojowy, a raczej rolniczy i… ukończyć najpierw studia rolnicze, a potem prosić jeszcze bardzo ważny Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa o zgodę na zakup ziemi (czekał na nią trzy miesiące). Podjął też trud zrobienia prawa jazdy. Trud się opłacił.
Pewnego dnia w oborze zamieszkało sześć gęsi, pięć perliczek i dziesięć kurczaków i indyczka z dzieciakami.
„Znowu nastawiłem budzik na drugą trzydzieści. Latarka rozświetliła indycznik. Rozkokoszona w kącie indyczka przykrywała sobą młode. Spojrzała na mnie spokojnie, jakby chciała powiedzieć: „Wszystko gra, po coś wstawał?”” (Marcin Wójcik, Gęsiego: z miasta na wieś, Warszawa: 2023, s. 33).
Później pojawiła się Liśka. Piękna. Rudzielec. Suczka podobna do lisa. Znajomi twierdzą, że weszła naszemu bohaterowi na głowę. A niech sobie tam siedzi 🙂 Prawdziwa dama na włościach! Ma dwie budy i serce pełne miłości.
W książce zmieścili się również sąsiedzi, przyjaciele, króliki, las i łąki i mnóstwo spraw do załatwienia i problemy i codzienność zupełnie inna niż w mieście. Nasz bohater Marcin Wójcik napisał bardzo mądrą książkę o życiu na wsi i o tym jak bardzo zmieniają się priorytety po wyprowadzce z miasta… I o tym co jest ważne i o tym co ważne być przestaje… Oszczędzanie wody jest ważne, ale już odkurzanie co drugi dzień niekoniecznie. Brudne okna nie są zmartwieniem i nie męczą oczu, a patrzenie w dal i na pola po horyzont tym bardziej.
I o szacunku do natury i zwierząt napisał, bo to przecież podstawa życia na wsi…
„Ważny jest dobrostan zwierząt. Ściany obór są drewniane, krowy chodzą luzem, w grupowych boksach, gdzie każda ma swoją przegrodę – „łóżko” wyścielone słomą. A kiedy się wyśpi czy znudzi, przechodzi do jadalni – tam oprócz jedzenia jest przestrzeń do spacerów.” (Marcin Wójcik, Gęsiego: z miasta na wieś, Warszawa: 2023, s. 310).
Marcin Wójcik podsumował swoją książkę przywołaniem muralowego credo: „Z punktu widzenia Drogi Mlecznej wszyscy jesteśmy ze wsi.” Nie da się zaprzeczyć. Toż to prawda jak kosmos wielka 🙂
M N Muzyka. Architektura. Sztuki piękne
Natalia Budzyńska, Zakopane artystek, Kraków: Wydawnictwo Znak, 2024.
BUW Wolny Dostęp NX571.P62 Z2624 2024
Na początku były osady pasterskie, a dopiero potem powstało znane wszystkim Zakopane. Miejscowość położona w województwie małopolskim nie miała szczęścia do właścicieli i przechodziła chcąc czy nie chcąc z rąk do rąk. Nie przeszkadzało to miasteczku prężnie się rozwijać. Ba! Było nawet przez jakiś czas duchową stolicą Polski. Pełniło również rolę uzdrowiska… Pełniło… Bo zanieczyszczenie miasta i smog, który od dawna dusi miasteczko skutecznie mu tę rolę odbiera. Co innego funkcja artystyczna. W tej aktywności miasto leżące w Rowie Podtatrzańskim sprawdzało i sprawdza się wyśmienicie. Zakopane stało się ośrodkiem kulturalnym pod koniec XIX wieku i było chętnie odwiedzane przez artystów. I właśnie o artystkach, których losy związane były z Zakopanem jest książka Natalii Budzyńskiej… Helena Modrzejewska, Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Zofia Nałkowska, Zofia Stryjeńska i wiele, wiele innych…
Kilkadziesiąt twórczych kobiet i ich przygoda z Tatrami. Oto historia jednej z nich:
Pisarka i poetka Maria Pawlikowska-Jasnorzewska pochodziła z rodziny, dla której Zakopane było jak ta najjaśniejsza gwiazda na firmamencie. To tutaj ojciec Marii, Wojciech Kossak tworzył obrazy i miał swoją pracownię „Kossakówkę”. A jego żona z córkami były częstymi gośćmi zarówno w hotelu „Stamary”, jak i w pustelni malarza. W Zakopanym Maria zapaliła pierwszego papierosa i zakochała się ze wzajemnością w miłośniku Tatr Janie Gwalbercie Pawlikowskim, zresztą w swoim przyszłym mężu. Miała wtedy 27 lat i była studentką Akademii Sztuk Pięknych. Szepnę Państwu na ucho, że jej romans z Janem trzeba było skrzętnie ukrywać. W grę wchodziły potajemne schadzki, li jedynie. Zakopiańczycy o niczym nie mogli wiedzieć, tak więc maskowanie gorących uczuć było nie lada katorgą dla młodych kochanków. Powód sekretu był jeden i decydujący: Maria była zamężna, więc jej reputacja wisiała na przysłowiowym włosku… Natomiast Jan był cierpliwy i czekał na swoją wybrankę serca tyle ile trzeba. Ostatecznie rozwód umożliwił Marii poślubienie swojego ukochanego i zamieszkanie wraz z nim w jego rodzinnej zakopiańskiej posiadłości w „Domu pod Jedlami”.
„Atmosfera „Domu pod Jedlami” jest ważna, więc mimo, że u Pawlikowskich żyje się skromnie i mimo że Lilka przyzwyczajona jest przecież do bywania w artystycznym otoczeniu, goście odwiedzający Koziniec jej imponują. Nalewa herbatę Stryjeńskim, Zamoyskim, Chwistkowi, Pronaszce, Witkacemu.” (Natalia Budzyńska, Zakopane artystek, Kraków: 2024, s. 168).
Dla Marii zwanej Lilką zakopiański czas był niezwykle twórczy i refleksyjny. Troszkę wtedy malowała, ale zaczęła coraz bardziej skupiać się na pisaniu. Prawdziwą inspiracją stały się dla niej wycieczki i wspinaczki górskie, na które chodziła ze swoim mężem. Lilka była przyzwyczajona do życia w luksusie i lubiła stroje. Dlatego też nie zaskoczę Państwa, gdy powiem, że córka słynnego malarza koni nie chodziła w Tatry odpowiednio ubrana, a wystrojona w długi płaszcz i buty na obcasie. Podczas długich wieczorów w „Domu pod Jedlami” zakochani małżonkowie dużo ze sobą rozmawiali, a gdy dołączała do nich siostra Lilki, Magda, dyskusjom nie było końca. Podczas jednej z takich literackich rozmów cała trójka wpadła na pewien zabawny pomysł, który wprowadziła w czyn i dzięki temu powstała ich wspólna powieść: „Na ustach grzechu”.
Ale jak to bywa w życiu, sielanka nie trwała wiecznie. Małżeństwo Marii i Jana nie przetrwało próby czasu i rozpadło się. Z jakiego powodu? Wystarczy zajrzeć do książki „Zakopane artystek”. Książka rozwiąże także towarzyską zagadkę, z kim to jeszcze Lilka chodziła na wycieczki po tatrzańskich szlakach…
Puentą tej z konieczności skróconej do minimum historii Marii będzie wiersz, który ujął mnie niesłychanie. Pierwszy tomik wierszy Lilki „Niebieskie migdały” został wydany w 1922 r. i w nim właśnie znajduje się przepięknej urody wiersz tatrzański „Szarotka”:
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
SZAROTKA
„Jedni się w ogrodzie do trawnika tulą,
drudzy rosną na wspólnej grzędzie,
inni cisną doniczkę, rozpychają cebulą,
nie myśląc, co dalej będzie.
Zaś gwiaździsta szarotka,
biała zewnątrz, a siwa od środka,
poszła na skalne ściany,
na okrągłe zielone góry,
gdzie toczą się chmury
po trawie
jak olbrzymie rozwiązłe barany.
— Otuliła się w kocie swe futro
i nie wiedziała, czy dziś jest dziś, czy wczoraj, czy jutro.
Deszcz zalał żółte jej oko,
patrzące nieciekawie,
i nie wiedziała, czy jest nisko w dole, czy wysoko.
Bóg przechodząc spojrzał na nią i smutnie, i słodko,
gdyż nie wiedział na pewno, na co się jest szarotką.”
(https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/pawlikowska-jasnorzewska-szarotka.html)
Informacje o książkach przygotowała:
Dorota Bocian – Oddział Opracowania Zbiorów.
Propozycje tytułów książek:
Dorota Bocian we współpracy z Sekcją KBK – Oddział Opracowania Zbiorów.