Wiosna za pasem! Jak co roku o tej porze, lekko osowiali po zimowym przestoju, budzimy się do życia, uzbrojeni w nadzieję i uśmiechy, a nierzadko także w odkurzacze i mopy. W takich okolicznościach nie powinien dziwić dobór obiektu miesiąca BUW na kwiecień. Proszę Państwa, oto wyciągnięty, jak z kapelusza, z przepastnych zasobów Gabinetu Rycin i otrzepany z kurzu po ponad dwudziestu latach, prezentowany po raz pierwszy szerokiej publiczności – Królik Apollinaire! Nieprzypadkowy puchaty zwierzak, podobnie nieprzypadkowe jego imię. Ale podejdźmy do sprawy poważnie, z zacięciem naukowym i zacznijmy od początku, chronologicznie badając narodziny tego konkretnego gryzonia.
1906.
Młody poeta i początkujący krytyk, Gauillaume Apollinaire, od kilku lat mieszkający w Paryżu i związany z tamtejszym awangardowym środowiskiem literacko-artystycznym, odwiedza pracownię jednego ze swych przyjaciół, Pabla Picassa. Tam ogląda drzeworyty przedstawiające ptaki, które go fascynują i inspirują do stworzenia kilku wierszowanych opowiastek.
1911.
Ziarno rzucone w pracowni Picassa, kiełkuje w głowie Apollinaire’a i przez kilka następnych lat pojawiają się nowe „zwierzęce” czterowiersze. Wreszcie, ten „żarliwy wyznawca przymierza poezji, malarstwa i muzyki” (jak go określił Artur Międzyrzecki), zaprasza do współpracy dwóch innych przyjaciół: malarza i grafika Raoula Dufiego oraz kompozytora Francisa Poulenca. W wyniku poetyckiej zabawy powstaje zamknięty zbiór wierszy Apollinare’a Le Bestiaire ou cortège d’Orphée ilustrowanych serią drzeworytów Dufiego i muzyka skomponowana do niektórych z nich przez Poulenca.
1963.
Nakładem krakowskiego Wydawnictwa Literackiego ukazuje się pierwsza polska edycja Zwierzyńca albo świata Orfeusza Apollinaire’a w tłumaczeniu Artura Międzyrzeckiego, ilustrowana oczywiście drzeworytami Dufy’ego. Sięga po nią zafascynowany poezją student wydziału malarstwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych – Jan Dobkowski. Daje się porwać zwierzęcej sile strof i ilustracji, artystycznej zabawie sprzed połowy wieku. Opracowuje, potajemnie i poza programem nauczania, własną wersję Zwierzyńca. Wycinając w linoleum kolejne graficzne ilustracje stawia przed sobą wyzwanie: „Dufy! To ja się z nim zmierzę!”. A mierząc się z wielkim poprzednikiem tworzy pierwszy zamknięty cykl artystyczny, który, jak wspomni po latach, miał duży wpływ na jego późniejsze malarstwo. Cykl domyka. Chowa do szuflady.
1994.
Po 30 latach krakowska Galeria Zderzak organizuje wystawę Zwierzyńca Dobkowskiego, tak długo czekającego na pierwszą prezentację publiczności. Wystawie towarzyszy bibliofilskie wydanie zestawiające wiersze Apollinaire’a z linorytami polskiego artysty. I wtedy okazuje się, że cykl nie jest kompletny. „Przepraszam czytelników za brak grafik dwu zwierząt: Zająca i Królika. Tworząc ten cykl nie myślałem o wydaniu go drukiem”, napisał artysta we wstępie do tomiku.
1996.
Dwa lata później Dobkowski podarował kompletny Zwierzyniec wraz z dziesięcioma dodatkowymi odbitkami stanowymi (unikatowymi odbitkami próbnymi, ukazującymi kolejne etapy pracy nad kompozycją, różniącymi się pewnymi szczegółami od finalnych linorytów) do zbiorów Gabinetu Rycin. Było to doskonałą okazją do zorganizowania wystawy i zaprezentowania prac tym razem warszawskiej publiczności. Miejsce brakujących linorytów Zająca i Królika miały zająć studenckie rysunki piórkiem. Zaś w głowach zaprzyjaźnionych z artystą pracowników Gabinetu Rycin znów zadźwięczało pytanie o przyczynę niekompletności cyklu. Czy to nie brak odpowiedniego modela sprawił, że Zając i Królik nigdy nie powstały? O potrzebie obcowania z jednym z tych puchatych stworzeń pisał przecież sam Apollinaire!
Króli urzeka mnie inny,
Pragnąłbym dostać go żywym.
W tymiankach jego doliny,
W Czułości kraju szczęśliwym.
I tak oto dochodzimy do momentu narodzin tego szczególnego Królika artystyczno-literackiego, którego nie byłoby, gdyby nie kilku ważnych twórców francuskich i polskich, a którego historia zaczęła się prawie sto lat wcześniej (nie dopatrujmy się przesady w tych słowach!) A był to moment (dosłownie) magiczny: podczas wernisażu wystawy, kurator Jerzy Wojciechowski wyciągnął z czarnego cylindra białego królika i wręczył artyście – w geście przyjacielskim, w podzięce za tak cenną donację oraz udaną współpracę. Dobkowski naturalnie nazwał zwierzątko na cześć wielkiego poety, którego tak cenił. Zaś Królik Apollinaire stał się dla artysty inspiracją i posłużył jako model dla dwóch prezentowanych linorytów, w symboliczny sposób domykających cykl studenckich prac.
2017. Epilog.
W marcu tego roku, dzięki przychylności Jana Dobkowskiego, Biblioteka Uniwersytecka stała się właścicielem majątkowych praw autorskich do prac artysty przechowywanych w Gabinecie Rycin. To pierwsza taka umowa dotycząca tej części zbiorów, która daje możliwość pełnego dysponowania fragmentem własnej kolekcji: prezentowania na wystawach, publikowania w katalogach zbiorów, artykułach czy bazach on-line.
Skwapliwie skorzystaliśmy z tej możliwości, nie tylko pierwszy raz prezentując opisane linoryty z Królikiem Apollinairem, które w przeciwnym razie czekałyby w komodach przez kolejne dziesięciolecia. Dwie inne prace pochodzące z cyklu Zwierzyniec (Orfeusz i Syreny) użyczyliśmy także zaprzyjaźnionemu Muzeum Sztuki Nowoczesnej na wystawę otwierającą nową siedzibę instytucji na Powiślu – Syrena herbem twym zwodnicza. Zainteresowanych zachęcamy do odwiedzenia stojącego po sąsiedzku pawilonu do 16 czerwca. Naprawdę warto!
Urszula Dragońska, Gabinet Rycin
fot. Barłomiej Karelin, ORZE