30 września w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie zainaugurowano Europejski Miesiąc Cyberbezpieczeństwa (European Cyber Security Month, ECSM). Spotkanie otworzył Krzysztof Silicki, zastępca dyrektora ds. cyberbezpieczeństwa i innowacji Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej – Państwowego Instytutu Badawczego (NASK PIB). Minister cyfryzacji Marek Zagórski zwrócił uwagę na dobrą współpracę podmiotów zaangażowanych w pracę nad cyberbezpieczeństwem i wysoką pozycję Polski na tle państw Unii Europejskiej w tej dziedzinie.
Z punktu widzenia BUW i Oddziału Usług Informacyjnych i Szkoleń, najbardziej interesujący był wykład Jowity Michalskiej, prezes Fundacji Digital University. Prelegentka położyła duży nacisk na to, jak obecny system organizacji szkolnictwa powszechnego nie przystaje do wymogów rynku pracy i wymogów społeczeństwa cyfrowego. Mianowicie w szkole uczy się pamięciowo faktów i dat, które są do zapomnienia; w centrum procesu nauczania jest nauczyciel; szkoła jest systemem do „okiełznywania” kreatywności i wyobraźni, nie pozwala eksperymentować, szukać własnych rozwiązań – zamiast tego zawsze w karcie odpowiedzi czy osławionym kluczu zapisano jeden wynik, do którego uczeń musi dojść, zaś droga dotarcia do tego wyniku jest systemowo unieważniana. To prowadzi do nudy. Zarzuty te odnoszą się również w dużej mierze do szkolnictwa wyższego. Tymczasem postulat szkoły na miarę XXI w. przedstawia organizację, która stymuluje własne poszukiwania, krytyczne myślenie, twórcze myślenie i wyobraźnię. Podążanie różnymi ścieżkami, poszukiwanie rozwiązań, eksperymentowanie – nawet nieudane – nie może znajdować się pod dyktatem wydajności i celowania w klucz odpowiedzi, gdyż prowadzi do umysłowego rozleniwienia i nie wyrabia w człowieku wytrwałości w poszukiwaniach, które wszak ze swej natury nie zawsze kończą się sukcesem. Tymczasem społeczeństwo, w którym żyjemy, zmienia się dynamicznie za sprawą techniki i wymagane dzisiaj kompetencje niekoniecznie są tymi, które będą przydatne tym samym ludziom za dziesięć lub więcej lat.
W związku z powyższym oraz ze specyfiką rynku pracy w świecie nowoczesnych technologii, firmy raczej rozliczają pracowników z rezultatów pracy, a nie z liczby „wysiedzianych” za biurkiem godzin. W obliczu powszechnego dostępu do informacji, stawiają na eksperymentowanie i naukę zamiast procesów i procedur, a także na kolaborację i tworzenie struktur gniazdowych w miejsce silosowych, sztywnie hierarchicznych. W takim społeczeństwie największego znaczenia nabierają specyficznie ludzkie cechy, których nie da się zautomatyzować czy zastąpić robotami: kreatywność, myślenie analityczne, empatia i miłość. Niestety, kształtowanie tych umiejętności, ich rozwijanie oczywiście trudno zinstytucjonalizować. Główną zaś cechę w tym wachlarzu kompetencji poszukiwanych w świecie cyfrowym stanowi adaptowalność – zdolność przystosowania się do zmieniających się okoliczności ekonomicznych i społecznych, chęć ciągłego samodzielnego uczenia się, poszukiwania wiedzy, rozwoju.
Jowita Michalska zwróciła również uwagę na niebezpieczny rys społeczeństwa, w którym jednostki kontaktują się poprzez platformy internetowe: zamykanie się we własnym bąblu informacyjnym, izolowanie od zmian, skupianie w grupach „wzajemnej adoracji”, unikanie konfrontacji z przeciwnymi poglądami, wartościami. Niekoniecznie jest to zawinione i uświadamiane zjawisko. Tymczasem nie ma mowy o kreatywności i postępie w cyfrowym świecie odizolowanych, homogenicznych plemion. W tym kontekście rośnie wartość przekazu międzypokoleniowego, już ograniczonego przez odmieniony model rodziny.
Następną część zajęła debata pt. „Rewolucja cyfrowa – jakich kompetencji nam potrzeba?”. Cenny głos środowiska akademickiego wniosła dr hab. Katarzyna Śledziewska (DELab UW, WNE UW). W odniesieniu do tematu dyskusji, sytuację na uczelniach wyższych określono jako kiepską. W większości studenci i wykładowcy nie mają świadomości, jak wielką zmianą jest i czym konkretnie skutkuje rewolucja cyfrowa. Należałoby położyć nacisk na kształcenie kompetencji społecznych – poznawczych – takich jak umiejętność radzenia sobie ze zmianą oraz świadomość własnych kompetencji i tych wymaganych na rynku. Wymowne jest w Polsce pójście pod prąd trendów i „deforma” edukacji w postaci odjęcia dwóch godzin matematyki w szkole podstawowej i zastąpienia ich historią i religią (!). Jednocześnie w debacie zabrakło przedstawicieli Ministerstwa Edukacji Narodowej i Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przez co ewentualna dyskusja o instytucjonalnym kształceniu byłaby jałowa.
Przedstawiciele biznesu (Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji, Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji) podkreślili, że biznes nie szuka ludzi z gotowymi kompetencjami (będących typowym „produktem końcowym” panującego modelu nauczania), ale takich, którzy umieją i chcą uczyć się nowych rzeczy. W dodatku ceniona jest umiejętność pracy w zespole – z akcentem na zespołowość właśnie; działanie nie indywidualnie, nie grupowo, a zespołowo.
Tymczasem, jak wskazała dr Śledziewska, polskie uczelnie kompletnie nie są przystosowane do cyfrowej rewolucji. Masowe wykłady – dominująca forma przekazywania wiedzy – wydają się tracić rację bytu wobec natychmiastowej dostępności wykładów online, nierzadko lepszych naukowców z lepszych uczelni, oraz innych narzędzi cyfrowych do samodzielnej nauki. W Polsce wciąż jeszcze nie kładzie się wystarczającego nacisku na interdyscyplinarność i interferencję dziedzin naukowych.
W odniesieniu do analiz dr Śledziewskiej i do tematu debaty, polecam raport DELabu „Kompetencje przyszłości. Jak je kształtować w elastycznym ekosystemie edukacyjnym?”
Tomasz Kasprowicz, Oddział Usług Informacyjnych i Szkoleń