W Alfabecie wspomnień Antoniego Słonimskiego z 1975 roku jest taka anegdota: Posadzono mnie na specjalnym fotelu, owinięto szyję jakimś białym prześcieradłem i obcy człowiek z wyostrzonym narzędziem w ręku pochylił się nade mną niebezpiecznie blisko.[1] Autorem tej zabawnej, po witkacowsku niesamowitej opowieści był Michał Choromański, życzliwie przemilczany rozbitek i „wieczny przybysz” polskiej prozy XX wieku.…