Festiwal Trzech Kultur odbywa się we Włodawie w ostatni weekend lata. Pogoda powinna być wtedy jeszcze letnia. W tym roku była raczej jesienna. Na szczęście większość wydarzeń odbywała się pod dachem. Tradycyjnie bardzo ważna jest wystawa w głównej siedzibie muzeum włodawskiego, w tzw. budynku pokahalnym. Tym razem miała ona tytuł „Tutejsi – mieszkańcy Włodawy wielu kultur” i obejmowała prawie dwieście fotografii mieszkańców miasteczka od XIX po połowę XX wieku. Większość zdjęć, w tym sporo przedwojennych, przekazali sami mieszkańcy. Zapamiętałam kierowcę pozującego na tle autobusu relacji Lublin-Włodawa z napisem Włodawska Spółka Autobusowa Szlomo Fiszmana (niestety, teraz do Włodawy można dojechać tylko busikiem). Oddzielny zbiór tworzyły fotografie grupowe członków organizacji syjonistycznych, niektóre zrobione tuż przed wyjazdem do Palestyny. W czasie wernisażu przy niektórych zdjęciach zatrzymywali się starsi panowie, rzadziej panie, i zastanawiali się, kogo na nich widzą. Przy okazji wspominali.
Bardzo ciekawa była konferencja „Kaznodzieja z Włodawy”, poświęcona działalności XVII-wiecznego kalwińskiego duchownego Andrzeja Węgierskiego. Odbywała się w klasztorze ojców paulinów, w miejscu, na którym niegdyś stał zbór kalwiński. Zorganizował ją przeor i jednocześnie proboszcz kościoła św. Ludwika, ojciec Dariusz Cichor, jedna z tych osób, dla których warto przyjeżdżać do Włodawy. Zaprosił on czterech znawców przedmiotu, a przy okazji pełnych swady mówców, którzy wygłosili referaty o roli rodu Leszczyńskich, ówczesnych właścicieli miasta, dla reformacji na Lubelszczyźnie (dr hab. Leszek Wierzbicki), o braciach czeskich i kalwinach we Włodawie (dr hab. Dariusz Kupisz), o działalności Andrzeja Węgierskiego i jego braci (prof. dr hab. Henryk Gmiterek), o twórczości historycznej i literackiej Andrzeja Węgierskiego (prof. dr hab. Dariusz Chemperek).
Na niewielkiej wystawie można było zobaczyć wydania prac Węgierskiego, w tym reprint jego historii reformacji – „Slavonia reformata” oraz pochodzące ze zbiorów BUW pierwodruki kazań pogrzebowych wygłoszonych we Włodawie.
Wydaje się, że po protestantach w mieście i jego okolicach do dziś nie przetrwały żadne ślady. Ktoś tylko sobie przypomniał jedno czesko brzmiące nazwisko (Jelinek). Może to pamiątka po braciach czeskich?
Bardzo mi zależało na udziale w spotkaniu z Anetą Prymaką-Oniszk, autorką książki „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”(BUW Wolny Dostęp D638.P6 P78 2016). Po raz kolejny przekonałam się, że wydarzenia, o których pisze, budzą ciągle żywe reakcje, choć upłynęło od nich ponad sto lat. Wśród zebranych w małej synagodze byli potomkowie uchodźców z 1915 roku. Ze wzruszeniem opowiadali historie od pokoleń przekazywane w rodzinach, na przykład o tym, jak prababcia stawała gdzieś w środkowej Rosji nad rzeką i mówiła „Wieje od nas z zachodu, Polską pachnie”. Trzeba jednak pamiętać, że spośród bieżeńców jedna trzecia nie wróciła do Polski, wielu z nich nie przeżyło.
W tej samej synagodze na pięterku otwarto wystawę fotografii ojca Sofroniusza z klasztoru w Jabłecznej „Prawosławie przez dziurkę”. Ojca przez lata widywałam na festiwalu, kiedyś nawet był jednym z bohaterów wystawy o życiu w monastyrze świętego Onufrego. Wiedziałam, że ma duszę i umiejętności inżyniera. Tym razem pokazał zbudowane prze siebie aparaty otworkowe (bez obiektywu) i zdjęcia, których wykonanie wymaga cierpliwości (czasem trzeba papier bardzo długo naświetlać), skrupulatności i wyobraźni, bo cała koncepcja musi być obmyślana wcześniej. Tych zdjęć nie da się poprawić. Przeniknięte specyficznym światłem fotografie przestawiają zakonników przy pracy, cerkwie, klasztor w Jabłecznej, monastyry na górze Atos. Warto było na sobotnim wernisażu posłuchać ich autora.
We Włodawie spędziłam trzy intensywne dni. Nie sposób opowiedzieć o wszystkim. Bo przecież były jeszcze koncerty Renaty Przemyk („Boogie Street” Leonarda Cohena) i zespołu Kroke w Wielkiej Synagodze; spotkanie z małżeństwem Kobusów, twórcami projektu „Magiczna Polska wielu kultur” (warto obejrzeć album „Polska wielu kultur” z ich fotografiami. BUW Wolny Dostęp DK4120 .D85 2008), przejmujący film Adama Sikory „Bruno Schulz” (dostępny na stronie Ninateki: http://ninateka.pl/film/bruno-shulz-adam-sikora). I wiele innych wydarzeń.
Był oczywiście kiermasz, a na nim jak zwykle państwo Matejkowie z Rudnika nad Sanem – mistrzowie wyplatania koszy. Jedyne co nie dopisało, to pogoda.
Do Warszawy przywiozłam dokumentację: plakaty, ilustrowane programy, ulotki – to dla BUW-u, a dla siebie – uszytą przez włodawską firmę torbę z logo festiwalu (no i koszyk, ale naprawdę był potrzebny).
Alina Cywińska, Oddział Usług Informacyjnych i Szkoleń