Związkowymi kanałami dowiedzieliśmy się, że należy zgłaszać kandydatów na członków komisji wyborczych i mężów zaufania Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”.
Zgłosiło się nas parę osób z BUW.
Na szkolenia z prawa wyborczego i strategii postępowania z „czerwonym” chodziliśmy do kościoła przy ul. Karolkowej.
Pytano nas o preferowane rejony Warszawy. Bohatersko powiedziałem, że pójdę tam gdzie trudniej.
Przyznano nam komisję w Śródmieściu (bodaj przy Wilczej czy Żurawiej). Komuna miała zagwarantowane stanowiska przewodniczących komisji i 51% składów. Z naszej strony spotkałem Małgosię Janiszewską z Biura Katalogowego i Marzenę Lipkę z Oddziału Czasopism, Gośkę z Biblioteki na Koszykowej oraz Janka Latkowskiego – potem był wiceburmistrzem Śródmieścia. Ja byłem wiceprzewodniczącym komisji.
Z drugiej strony była zwarta ekipa z PZPR (i jeden członek z ZSL).
W przepisowej odległości od wejścia ustawiony był solidarnościowy stolik informacyjny z ulotkami i instrukcją, jak głosować.
Dziś nie pamiętam już zbyt wiele. Jedynie pojedyncze klisze.
Pamiętam płaczącą panią która pomyłkowo pozostawiła jakiegoś Ferensteina[1] zamiast naszego Findeisena[2].
– Ale pozostałych dwóch pani zostawiła prawidłowo?
– No pewnie.
– Wszystko będzie wszystko dobrze, niech się Pani nie martwi.
Pocałowałem ją w rękę, a ona mnie pobłogosławiła.
Czasami ktoś z nas biegł nieopodal do sztabu wyborczego Komitetu Obywatelskiego w kawiarni Niespodzianka.
Do głosowania przychodziły całe rodziny z małymi dziećmi i w życiu nie ściskałem tylu dłoni co wówczas. Wszyscy mieliśmy znaczki „Solidarności”.
Wieczorem, podczas wysypywania kart wyborczych z urny, dostrzegłem na stole ulotkę z instrukcją wyborczą „S” – bez namysłu schowałem ją szybko do kieszeni w obawie o unieważnienie wyborówJ Odtąd przez cały czas miałem za plecami „kierowcę” esbeckiego mercedesa – ze złamanym mostkiem (wypukłością pod lewą pachą) – woził mnie wcześniej na moje głosowanie i obiad w pobliskiej restauracji.
Przeliczaliśmy głosy dwukrotnie i skończyliśmy liczenie gdzieś koło południa, w poniedziałek, 5 czerwca.
Przypominam sobie, że na salę, gdzie liczyliśmy głosy, weszła rano Krystyna Prońko. Mówiła coś o koncercie, który miała uzgodnić w tym lokalu. Zasugerowaliśmy jej popołudniowy termin spotkania.
Esbek odwiózł mnie do domu w poniedziałkowe południe świetnie resorowanym mercem.
Jerzy Siedlecki
[Plakat ze zbiorów Gabinetu Dokumentów Życia Społecznego BUW]
[1] Włodzimierz Ferenstein, rolnik, sadownik, kandydat bezpartyjny w wyborach 1989 r. do Senatu RP.
[2] Władysław Findeisen, prof. automatyki, kandydat w wyborach 1989 r. do Senatu RP z listy KO „Solidarność”, senator I i II kadencji.