Długo jeszcze pandemia będzie tematem naszych rozmów, notatek, podsumowań i planów. Może nawet będzie nam się śniła po nocach, jak w czasie jej trwania śniły nam się spacery po bezludnym lesie lub po zatłoczonej plaży. Kilkumiesięczna izolacja pokazała nam na nowo aspekty naszego życia, które już już odchodziły w zapomnienie, do lamusa, a tu nagle pyk! i pojawiają się na nowo. A co, na przykład? A na przykład książka. Gdzie? Najczęściej za plecami. Jako że w czasie izolacji pracowaliśmy w większości zdalnie, codzienna praca w pojedynkę często przeplatała się z wideokonferencjami czy wideo-spotkaniami przy pomocy aplikacji Google Meet, Zoom, Webex czy innych. Myślę, że wielu z nas, zanim zdecydowało się włączyć kamerkę w laptopie czy smartfonie, zastanawiało się, w co się ubrać, na którą stronę przeczesać włosy, a wreszcie, na jakim tle wystąpić. I – ku radości bibliofila – cała masa uczestników telespotkań decydowała się występować na tle książek: na półkach, na regałach, w szafach.
Jeden z portugalskich satyryków, baczny obserwator, rozpisał nawet internetowy konkurs na najbardziej wypasioną bibliotekę w tle. A co sprytniejsi przedsiębiorcy wpadli na genialny pomysł przenośnej ścianki:
Sprawdziłam też, czy można kupić fototapetę z motywem książek. Można. I to w bardzo różnych wariantach.
Mając bibliotekę w tle, nieświadomie wystawiamy się także na krytyczne oczy współuczestników konferencji, którzy zamiast skupić się na dyskusji, skanują półki z naszymi plecami w poszukiwaniu ciekawych tytułów. A później, złośliwie, wytykają nam na forach społecznościowych, że jesteśmy w posiadaniu Kapitału lub Communist Manifesto, lub jakiegokolwiek innego tytułu, który ktoś uznał za niewłaściwy w naszym księgozbiorze. Czy zresztą jest się czego wstydzić? Nasz ubiór, nasza fryzura i książki za naszymi plecami mówią o nas. Gromadzimy je, dobieramy, układamy według nam tylko znanych zasad i tak powinno być. A inni mogą nam jedynie pozazdrościć lub zainspirować się naszą kolekcją. Stanowczo wolę to drugie, choć ja w czasie zdalnych zebrań „występowałam” na tle lodówki obficie posypanej magnesami… 🙂 Spokojnie, książki też mam, tylko z racji na metraż mieszkania, nie bardzo mogę usiąść tak, by były tłem wideospotkania.
Tekst i obrazek wyróżniający: Barbara Chmielewska, Oddział Gromadzenia i Uzupełniania Zbiorów
Zgroza, sto pięćdziesiąt euro za kawałek kartonu… Chyba czas zmienić profesję.
Zaś co do skanowania cudzych bibliotek w celu wytknięcia wysoce względnej i subiektywnej nieprawomyślności ich zawartości, wartałoby może przypomnieć genialne spostrzeżenie Umberto Eco dotyczące antybiblioteki.