Skąd w Kanadzie taka troska o równościowy język?
Dzięki Marcina Krawczuka (OWC BUW) poszukiwaniom poprawności w korespondencji w obcym języku angielskim, zyskałam potwierdzenie usiłowań Kanadyjczyków do bycia „w porządku”. Marcin poleca rekomendacje Translation Bureau stosowania niewykluczających ze względu na płeć zwrotów grzecznościowych.
Uniwersyteckie Kanadzie mieszkają członkowie ponad 50 różnych Pierwszych Narodów oraz Inuici i Metysi (razem nazywani Indigineous, Rdzenni). Dzisiaj nie należy używać słowa „Indianin”, które przez wielu jest uważane za obraźliwe. Podobnie ze słowem „squaw” – biali osadnicy nadali mu uwłaczającą konotację. Inuici zaś nie chcą być nazywani „Eskimosami”. Incydenty noszenia pióropuszy na znak solidaryzowania się z przedstawicielami Pierwszych Narodów spotkały się z więcej niż dezaprobatą. Niezadośćuczynione krzywdy, gniew, niezrozumienie kultur, zawdzięczamy kolonizacji i misjom chrześcijańskim.
Od lat ‘30. XIX wieku rdzenne dzieci były zabierane do szkół z internatami, żeby odciąć wpływ rodziców na ich rozwój intelektualny, kulturowy i duchowy. Wychowanie „po europejsku” miało dać produktywnych obywateli. Na daleką północ nie przyjeżdżali wykwalifikowani edukatorzy. Dotarło tam za to wielu psychopatów i przestępców seksualnych, najczęściej w habitach duchownych. Eksperyment uznano za nieudany. Ocaleńcy, ci którzy przeżyli „edukację”, powielali model życia z zasiłku, picia i bicia. Ostatnia ze szkół z internatem została zamknięta w 1996 roku.
Znakomitego reportażu Joanny Gierak-Onoszko 27 śmierci Toby’ego Obeda (na razie dostępnym tylko w Bibliotece im. W. Borowego – Polonistyka pod sygn. 60235) nie da się przeczytać w dwa wieczory. I nie jest to tylko katalog tortur wobec pierwszych mieszkańców Ameryki Północnej. Nie chodzi tu (na pewno nie tylko) o to, by zapłakać nad niemożliwym do przeżycia cierpieniem rdzennych dzieci. Chodzi o pracę nad własną wrażliwością. Kogo i jak traktujemy, bo „cierpienie uszlachetnia”, bo „trzeba być konsekwentnym”, bo ja tak miałam/miałem „i żyję”, … A potem, o pracę nad przerwaniem łańcucha przemocy, budowaniem lepszej przyszłości.
Ta książka jest napisana najlepiej jak się dało. Autorka opisuje opresje i dziedziczenie traumy, bo tego nie da się wyobrazić. Przeszukuje archiwa, tłumaczy dokumenty, dociera do ofiar. I rozmawia z nimi uważnie. Drąży tylko tyle, na ile dostaje pozwolenie, jako biała z Polski.
Joanna Gierak-Onoszko podjęła próbę wyjaśnienia nam, Polakom, o co chodzi w Kanadzie i zrewidowania romantycznego archetypu Indianina. Przeczytajcie jej książkę.
Szkolenia z powstrzymywania się używania słowa „murzyn” wyglądają żałośnie przy efektach ciągłego pogłębionego namysłu nad aktualizacją adekwatnych sposobów okazywania szacunku wobec innych osób. Bo kultura się zmienia, w zależności od miejsca, czasu i przynależności społecznej. A z nią zmienia się znaczenie słów.
Matylda Filas, Gabinet Dokumentów Życia Społecznego
Kanada ma świetnie opracowaną encyklopedię internetową. Polecam tam szczególnie w kontekście tej książki, dwa hasła: https://thecanadianencyclopedia.ca/en/article/residential-schools
https://thecanadianencyclopedia.ca/en/article/truth-and-reconciliation-commission
Smutnym zdjęciom i opisom nie ma końca…
I chciałabym bardzo wiedzieć, dlaczego tej książki nie ma jeszcze u nas. Poluję na nią od dnia wydania 🙁
Zapraszamy do Biblioteki im.Borowego.