BuwLOG

Co widać na załączonym obrazku? cz. 1

Sofonisba Anguissola, Partia szachów (Portret sióstr artystki grających w szachy), 1555, Muzeum Narodowe w Poznaniu,. Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:The_Chess_Game_-_Sofonisba_Anguissola.jpg

Ile książek rocznie ma w ręku statystyczny bibliotekarz? Lub statystyczna bibliotekarka? TO zależy od wielkości biblioteki i od wykonywanej w tej bibliotece pracy, w każdym razie dużo. Na tyle dużo, by zwrócić uwagę na pewne prawidłowości, istniejące w świecie książek, choćby te związane ze sztuką okładki. 

Okładka/obwoluta książki na dobre zakorzeniła się w naszej świadomości. Zajęło jej to względnie niewiele czasu, jakieś 100 lat z, nomen omen, okładem. Po kilku latach regresu sztuki okładkowej na przełomie wieków XX i XXI obserwujemy jej ponowny rozkwit, z całą pewnością związany z umacnianiem się kultury wizualnej. Obraz nie wyparł jeszcze słowa całkowicie, ale z pewnością je zdominował. Dzieje się to także na rynku wydawniczym, gdzie coraz częściej pierwszym momentem zetknięcia się czytelnika z książką jest rzut oka na jej okładkę.

W otwieranym właśnie przez nas blogowym cyklu „Co widać na załączonym obrazku” chcemy zaprosić czytelnika do wspólnego przyjrzenia się temu, co mówią okładki książek o świecie, w którym żyjemy, i o nas samych. Oraz na ile mówią cokolwiek o zawartości książki, którą reprezentują.

Jako pierwszy z motywów powtarzających się na okładkach książek wybrałyśmy szachy. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu motyw ten służył głównie okładkom książek szachowych. Tak jak na wydanej przez wydawnictwo Sport i Turystyka w 1984 roku książce Z szachami przez wieki i kraje, gdzie na obwolucie jest obraz Gra w szachy Sofonisby Anguissoli. Szczęśliwym posiadaczem tego dzieła jest Muzeum Narodowe w Poznaniu.

B: Obraz jest bardzo piękny, zwłaszcza dzięki grupie kobiet w różnym wieku zebranych wokół szachownicy. Uroku dodają mu także inne elementy, takie jak wzorzysty kobierzec, detale strojów i fryzur czy pejzaż w tle. O obrazie mówi się, że był swego rodzaju portfolio artystki, ukazującym spektrum jej umiejętności malarskich.

Od kiedy przybyły do Europy, szachy należały do wyposażenia wielu bogatych domów. Im dom był zasobniejszy, tym zrobione były z droższych materiałów i kunsztowniej wykonane. Warto zwrócić uwagę na fakt, że dostęp do nich mieli zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Do dobrego wychowania i tonu należała umiejętność rozegrania partii na desce w kratkę. Czy myślisz, że Sofonisba właśnie dlatego zdecydowała się na namalowanie swych sióstr wokół szachownicy? Żeby pokazać, że ma dom zamożny i otwarty? Dziewczynki nie rozgrywają konkretnej partii. Dopiero przygotowują się do niej, rozstawiając figury na szachownicy, co może prowadzić do stwierdzenia, że nie do końca potrafią grać.

A: Gra w szachy uchodziła w XVI wieku zdecydowanie nadal za rozrywkę mężczyzn. Może Sofonisba prezentuje tym obrazem nie tylko swoje malarskie umiejętności, ale i poglądy na pozycję społeczną kobiet? Ojciec panien Anguissola był światłym człowiekiem, który pragnął dla swoich córek dobrego wykształcenia, nie limitowanego uprzedzeniami płciowymi. Pamiętaj, że szachy to niekwestionowany lider gier strategicznych. Od wieków uchodzą za rozrywkę strategów, władców, autorów wielkich i skomplikowanych systemów – trenują bowiem w planowaniu działań własnych w reakcji na działania przeciwnika do wielu ruchów naprzód – idealnie przez całą rozgrywkę. Choć ostatnio to jednak „Gambit królowej” odświeżył wielkie zainteresowanie tą grą.

B: To prawda! Mimo, iż serial mógłby być chwilami krótszy, twórcom niewątpliwie udało się zainteresować kolejne pokolenia (zwłaszcza dziewcząt) tą grą, a dodatkowo przemycić kilka ważnych społecznych i historycznych faktów. Popatrzymy w takim razie, jak wyglądają okładki polskiego tłumaczenia książki Gambit królowej:

Pierwsze wydanie książki ma okładkę raczej skromną, można powiedzieć konturową. Twarz, a właściwie górna połowa, z zamkniętymi oczami, wyłania się nad szachownicą, na której widać już tylko trzy figury. Co ciekawe, nie ma wśród nich królowej. A przynajmniej trudno się jej doszukać w czymś, co przypomina połączenie gońca z królem. Drugie wydanie – po serialowym sukcesie – wnosi na okładkę nieco więcej szczegółów.

„Gambit królowej” – serial, który odniósł sukces. Jednak przypomnijmy, że królowa – w szachach – nie zawsze była królową. Być może największe salto kulturowe i obyczajowe wykonały szachy w chwili, kiedy zaczęto je przystosowywać do kontekstu europejskiego. Szachy pochodzą z Indii czy z Persji i tam obok króla figurował wezyr, który dopiero w Europie został zastąpiony królową. A w Polsce królowa, królówka albo dama to wciąż określenie potoczne. Fachowa nazwa tej figury szachowej w języku polskim to hetman. Jak myślisz, dlaczego wolimy hetmana od królowej? Przecież w historii naszego kraju dość było władczyń o imponujących osiągnięciach, by ten faktu upamiętnić w królewskiej grze.

A: Oczywiście, że wolimy królową! Postać królowej na szachownicy dodaje grze emocji. Bez niej szachy to zimna kalkulacja na czas. Figura hetmana podkreślała strategiczno-wojenny model gry. A co do władczyń w naszej historii, to znowu tak wielu ich nie było, a ich zasługi niwelowano posądzeniami o dworskie intrygi.

B: Mimo wszystko cieszy fakt, że przynajmniej w języku potocznym i szerokiej świadomości obok króla na szachownicy mamy królową. To rzeczywiście wprowadza do gry emocje i ją ożywia. Król i królowa, w dwóch kolorach (czarnym i białym), mają obok siebie dwadzieścia osiem innych figur, co razem z szachownicą o sześćdziesięciu czterech polach (8×8) składa się na współczesną wersję szachów. Są to elementy najczęściej poddawane zmianom, gdy korzystają z nich projektanci okładek. Zaryzykuję tezę, że tym, co sprawia, iż szachy tak często goszczą na okładkach książek, jest ich wymiar symboliczny. Tematy takie jak strategia, władza, konflikt, gospodarka wydają się wręcz stworzone do tego, by przywołać do nich kontekst szachowej rozgrywki. Dodatkowo, szachy na okładce można też znaleźć, sporadycznie, w publikacjach dotyczących zagadnień takich jak ryzyko, rynek, innowacja, przedsiębiorczość czy sukces. To bardzo duże pole do popisu dla ilustratorów, prawda?

A: Wzór szachownicy i rozstawionych na niej figur ma więc wywołać skojarzenia nie tylko z samą grą towarzyską, ale z przemyślaną strategią, celowym działaniem uwzględniającym i kontrolowane straty własne, i bezwzględne eliminowanie przeciwnika oraz określoną strukturą władzy i zależności, reguł, które choć sztywne, umiejętnie wykorzystane gwarantują sukces.

B: A do tego zmieniający się świat podsuwa nam wciąż nowe zagadnienia, które okazują się również dobrze przystawać do szachowej rzeczywistości. Ostatnio grupa szachowych figur posłużyła do zilustrowania książki o mobbingu. Jak myślisz, w którym momencie dziejów szachy stały się metaforą życia ludzkiego? Walki dobra ze złem? 

A: Pewnie od początku istnienia tej gry. I niekoniecznie w wersji starcia dobra ze złem, ale jako ilustracja wysiłków jednostki w dążeniu do celu, które stale blokują inne jednostki pragnące realizować własne przedsięwzięcia. A wszystkim tym rządzą powszechnie znane i dostępne reguły, co wcale przecież nie wyrównuje szans, bo liczy się strategia. Szachy są w tym sensie metaforą ludzkiego losu, w jakim zgadzamy się, że definiuje go powiedzenie każdy jest kowalem swojego losu” nie ma w nich kostki, a więc przypadkowości, fatum; liczą się nasze umiejętności mistrzowskiego rozegrania tej partii zwanej życiem bez szansy na rewanż 🙂

B: Gdy tak patrzymy na te szachowe okładki i na wciąż nowe pojęcia, które ilustrują, nie można oprzeć się wrażeniu, że jest to jednak zbiór zamknięty. Nie wyobrażam sobie, na przykład, książki o budowaniu relacji w rodzinie, która byłaby zilustrowana motywami szachowymi. To byłby jakiś dysonans, zgrzyt, albo zawoalowany przekaz, że nie da się stworzyć w rodzinie relacji opartych na partnerstwie, szacunku, miłości. Szachy implikują, przynajmniej dla mnie, zawsze jakąś sytuację win-lose”, pewną dozę przemocy i dominacji. Nawet gdyby ten motyw odwoływał się tylko do sytuacji pata szachowego mielibyśmy tu kłopot. Pat to nie jest sytuacja „win-win”, to jest raczej lose-lose”. Poza tym, chcąc zilustrować pata, trzeba byłoby dać na okładce konkretną szachową rozgrywkę, zrozumiałą tylko dla tych, którzy jednym rzutem oka na szachownicę potrafią właściwie ocenić sytuację.      

A: Pewnie niczego, co zakłada spontaniczność, nie da się zilustrować w sposób wiarygodny szachami, ale może się mylę. Zarządzanie sobą da się – jak widać poniżej – choć na zdrowy rozum musi to zakładać ogrywanie siebie samego 🙂

 

B: Czyli potwierdza się założenie, że widząc szachy na okładce, mamy się w treści spodziewać strategii, taktyki, przemyślanych zachowań, czasem ryzykownych i podstępnych, oraz walki. I tak utrwala się symboliczny wymiar królewskiej gry, który znamy z historii. Myślę, że w następnym odcinku popatrzymy na te spontaniczne, nie-szachowe treści, i na to, jaką mają postać wizualną na okładkach książek.      

O okładkach rozmawiały:

Barbara Chmielewska, Biblioteka Wydziału Psychologii

Agnieszka Kościelniak-Osiak, Oddział Promocji, Wystaw i Współpracy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.