BuwLOG

Keeping an eye on 200 obiektów na 200 lat. Z perspektywy bibliotekarza dyżurującego.

logo-wystawy-typo-poziom15 stycznia 2017. Niedziela.

(10:49) Wchodzę do biblioteki. Przypadł mi w udziale dyżur na jubileuszowej wystawie. Od 11:00 do 19:00. Cały BUW dyżuruje przy swojej wystawie. Przed zajęciem stanowiska trzeba pobrać kluczyk, otworzyć salę wystawową, włączyć światła, włączyć światłowody, telewizor, otworzyć zeszyt do liczenia odwiedzających i można zacząć dyżurować. Plan dyżuru mam następujący: o 11:00 otwieram, o 13:00 wyskakuję na kawę. A potem, w zależności od potrzeby. Naturalnie. O 19:00 zamykam. W torbie mam jabłka, słone paluszki, ciasteczka owsiane, notes i lekturkę. Będzie dobrze:)

(11:00) Wystawa otwarta.

(11:32) Pierwsi zwiedzający. Weszła dziewczyna. Zapytała, czy może obejrzeć wystawę. Oczywiście. Zaproponowałam, żeby wzięła folder. Wzięła, ale zawahała się, zatrzymała i bąknęła „To ja zaraz…” i wyszła. I już nie wróciła. A ja już kreskę w zeszycie postawiłam!!! No nic, trzeba będzie wykreślić.

(12:20) Następni zwiedzający. Mama z dwójką dzieci. Starszy syn i młodsza córka. Zapytali, czy mogą obejrzeć wystawę. Tak, oczywiście, wystawa jest bezpłatna. A, to my wiemy, bo sprawdziliśmy. To miłe, że ktoś przyszedł na wystawę przygotowany. Poszli oglądać. Nauczona doświadczeniem trzy kreski postawiałam dopiero, gdy znikli mi z pola widzenia w strefie DŻS-ów. Chodzą, oglądają, rozmawiają o tym, co widzą. Na koniec podchodzą jeszcze raz do mnie i mówią, że bardzo ładna wystawa i szkoda, że ludzie tak mało się interesują. Oni nie są z Warszawy, ale do stolicy przyjeżdżają od kliku lat przynajmniej dwa razy w roku i mają już prawie wszystko zwiedzone, Po lewej stronie Wisły. Jeszcze na Pragę chcą skoczyć. Miło się z nimi rozmawia. Kupili zakładkę i przypinkę. Zaksięguję po 15:00.

(13:04) Na drzwiach przylepiam kartkę „Zaraz wracam” i wyskakuję na kawę. „Costa Coffee” otwarte, „Rewers” otwarty, kiosk Ruchu otwarty, „Gorąco Polecam” otwarte, „Fenomenalna” otwarta, księgarnia „Dedalus” chyba też. Fajnie. Biblioteka bardzo na tym zyskuje. Przyjemnie, gdy wokół nas tętni życie, gdy uliczka nie jest wyludniona i zamknięta na głucho. Przypomina mi się budka z kwiatami, na rogu Senatorskiej i Marszałkowskiej. Kiedyś można było tam kupić kwiaty. Teraz stoi zamknięta, ale napis „24 h” pozostał. „Zamknięte 24 h”. Dlaczego nie? Można i tak. Kawę kupuję w kiosku.

(13:10) Wystawa ponownie otwarta. Po mamie z dwójką dzieci wpadło na wystawę dwóch Hiszpanów, co chcieli kupić plakat z „Wystawą fotokinematograficzną”. I am sorry, but we don’t have posters. Potem jeszcze dwie dziewczyny z kawą, jeden chłopak z teczką i jeden z plecakiem. Do tego z plecakiem podeszłam specjalnie, bo na moje bibliotekarskie oko jakoś za szybko się skierował w stronę strefy z książką nową. A tam książki prawie luzem! Aż kusi, Tak więc podeszłam do niego i powiedziałam, że chcę dodać od siebie informację do wystawy, a w zasadzie prośbę, żeby nie wyciągać książek z palet. Pan się trochę speszył, ale obiecał (sic!), że nie będzie tego robił. A książek w strefie książki nowej, mimo napisów ostrzegawczych, ubywa… Było też kilka takich osób, które w ogóle nie weszły. Obejrzały plakat przy wejściu, wsadziły głowę przez drzwi i na moje uprzejme „Zapraszam!” odeszły. Ciężki chleb.

(14:51) Do otwarcia biblioteki pozostało dziewięć minut. Przed wejściem głównym już gromadzą się niecierpliwi czytelnicy. Niektórzy ściskają pod pachą puchowe kurtki – szatnia jest obowiązkowa – licząc na to, że uda im się przedrzeć przez gęste zasieki ochrony. I niektórym rzeczywiście się udaje. Rozpoczyna się pora tygodnia, którą lubię najbardziej, i potrwa do godziny 18:00. Wtedy do zamknięcia wystawy jeszcze godzinka, a do zamknięcia biblioteki trzy. Najwytrwalsi czytelnicy pozostaną w BUW do końca.

Do szatni też już ustawiła się kolejka. Dziś szatnia czynna tylko jedna, ta od strony Costa Coffee. Nigdy dotąd nie byłam w bibliotece w niedzielę po południu. Rano zresztą też nie, za wyjątkiem godziny od północy do 1:00 w czasie Nocy Muzeów w BUW, ale to się liczy jako sobota.

(14:56) Za chwilę drzwi się otworzą i czytelnicy wejdą do świątyni nauki. Po schodach, pod kolumnadą filozofów. Rozbiegną się (sic!) na prawo i lewo. Każdy znajdzie swoje ulubione miejsce i zagłębi się w lekturze: książki, czasopisma, facebooka lub innego medium społecznościowego. Na ramionach torby, plecaki, w rękach laptopy i co tam każdy ma z nowoczesnych rozwiązań techniki. Właśnie rozbrzmiał dżingiel powitalny i drzwi otwarto. Weszło około czterdziestu osób, do szatni czeka następnych czterdzieści. Nie spodziewałam się takiej frekwencji. W zasadzie to dobrze, że można przyjść i posiedzieć w BUW. Wśród książek można się czuć jak w domu.

(15:08) Kolejka do szatni nie maleje, wręcz przeciwnie. Popyt na BUW po południu rośnie.

(15:17) Kolejni czytelnicy, oddawszy okrycie wierzchnie do szatni, znikają za drzwiami wejścia głównego BUW jak w przepastnych czeluściach szeroko otwartej księgi lub wielkiej ryby – jak Jonasz. Ciekawe, czy po wyjściu będą mądrzejsi, bardziej oczytani, czy znajdą odpowiedź na nurtujące ich pytania. A może wręcz przeciwnie, wyjdą z BUW z kolejną porcją pytań bez odpowiedzi, zagadek, mniej lub bardziej złożonych zagadnień teoretycznych lub po prostu zwyczajnie bardziej otumanieni. w myśl motta nad wejściem : „Hinc Omnia” – stąd wszystko

(15:37) Kolejka do szatni stoi. Właśnie przeczytałam w darmowej gazecie „Nasze miasto”, że 8 stycznia odbył się Warszawski Dzień Jazdy Metrem bez Spodni. Oczy mi wyszły na wierzch ze zdumienia! Może za rok, jak dobrze pójdzie, będzie dzień jazdy bez majtek. Małgosia pisze, że to w ramach akcji, żeby kobiety częściej chodziły w spódnicach, a nie w spodniach. Ale ktoś miał super pomysł. No nic. Każde czasy są ciekawe.

(15:49) Kolejka do szatni skraca się. Już tylko do drzwi Costa Coffee widać chętnych do wejścia do biblioteki. Zapomniałam, że w kolejce stoją zarówno przychodzący, jak i wychodzący z BUW.

(16:01) Czas dyżuru na wystawie umilam sobie lekturą „Podróży z Herodotem”. Przed zamknięciem wpadł jeszcze jeden młody człowiek. Pewnym krokiem wszedł do sali, ale tuż przed otwartym rejestrem studentów UW z XIX wieku zorientował się, że chyba nie jest tam, gdzie powinien być, bo zaraz odwrócił się do mnie i zapytał o salę 256. Wejście główne, II piętro, po lewej stronie. Dziękuję!

(18:53) Ostatni zwiedzający. Chłopak bez plecaka i bez teczki. Gdy wychodził, przypomniałam, że wystawa jest otwarta do 23 lutego. Niech przyjdzie jeszcze innego dnia, trochę wcześniej, to sobie wszystko dokładnie obejrzy.

(19:00) Zamykam drzwi do sali wystawowej. Wyłączam telewizor, światłowody, gaszę światło. Oddaję kluczyk na stanowisku ochrony. W informatorium księguję 8 złotych. We wtorek dyżur przejmie kolejny bibliotekarz. Do zobaczenia!

 

Barbara Chmielewska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.