BuwLOG

Obiekt miesiąca – szczególny tomik wierszy Jana Twardowskiego

W informacji, która zamieszczona została na BUWlogu, dotyczącej wojennej spuścizny Mieczysława Milbrandta, złożonej kilka miesięcy temu jako dar w Gabinecie Rękopisów, znalazła się wzmianka o „tomiku” wierszy Jana Twardowskiego. Osobliwy ten „tomik” warto bliżej przedstawić, zwłaszcza, że właśnie w tym roku obchodzimy jubileusz 100-lecia urodzin jego twórcy ‒ ks. Jana Twardowskiego (ur. 1 czerwca 1915) ‒ i z tej okazji różnych okolicznościowych sesji, spotkań naukowych, wieczorów poetyckich, prezentacji itp. mamy bez liku ‒ nie tylko w Polsce, także za granicą.

***

W chwili wybuchu wojny 24-letni Jan Twardowski, student polonistyki, miał już absolutorium i kończył pisać pracę magisterską o Godzinie myśli Słowackiego, jego promotorem był prof. Wacław Borowy. Do obrony wówczas jednak nie doszło – zarówno student, jak i jego, wtedy już blisko 50-letni, opiekun naukowy zaangażowali się w zupełnie inną działalność. Do tematu wrócił i pracę obronił dopiero w styczniu 1948, jako już prawie ksiądz (mamy o tym wzmiankę w dziennikach prof. Borowego). O robocie konspiracyjnej biografowie poety (przecież liczni!) wiedzą niewiele ‒ ile sam przekazał we wspomnieniach: że do „organizacji” wciągnął go szwagier (mąż starszej siostry), że „coś” nosił jak mu kazali, że w czasie powstania wcale nie był żołnierzem, tylko skromnym jego uczestnikiem i że ranny w nogę trafił do szpitala powstańczego na Woli. Z domu na Elektoralnej, gdzie mieszkali Twardowscy, nie został kamień na kamieniu – przepadło wszystko, w tym duża, cenna biblioteka, a także papiery rodzinne i tekst o „Godzinie myśli”. Największa jednak strata to ludzie – m.in. już w pierwszych dniach powstania, 9 sierpnia, Jan stracił swojego przyjaciela Mieczysława Mibrandta (równolatka), z którym znali się jeszcze przed wojną (o czym świadczą zachowane w spuściźnie dwie kartki pocztowe z 1936 r.) i spotykali także w czasie okupacji u prof. Tatarkiewicza prowadzącego tajne seminarium filozoficzne.

***

Do twórczości poetyckiej i krytyczno-literackiej ciągnęło Twardowskiego od czasów licealnych, kiedy to był uczestnikiem grupy „Kuźnia Młodych” (z Janem Kottem, Ryszardem Matuszewskim, Kazimierzem Brandysem), a pierwszy zbiorek „Powrót Andersena” opublikował w rok po maturze, w 1937 r. u Hoesicka. Jak wspominał – wydał, bo sobie ten 40-egzemplarzowy nakład sam sfinansował, a następnie … rozdawał go znajomym. O pisaniu w czasie wojny mamy mało przekazów i – jak do tej pory – żadnych źródeł. Wiadomo jedynie, że Wojciech Żukrowski (wówczas porucznik „Czarny” – dowódca krakowskiego zgrupowania AK „Żelbet”) pomógł mu wydrukować wiersz „O tej łzie co na końcu padła” w krakowskim „Miesięczniku Literackim” (1943, nr 7) –  to w zasadzie wszystko.

Tym ciekawsze jest dla nas krótkie wspomnienie Ryszarda Matuszewskiego, który pamięta wizytę Twardowskiego (pewnie to był 1943 r.) u siebie w domu – kolega z „Kuźni Młodych” przyniósł ze sobą duży zeszyt z wierszami.

Osobliwość tego zeszytu stanowiły nie tylko wiersze, choć i one były wtedy pełne – innej co prawda, jeszcze dość młodzieńczej urody. Były nią również dekoracyjne przerywniki w postaci zasuszonych kwiatów i ziół oraz odbitych w zeszycie naiwnych obrazków z dziecięcej kalkomanii…

(Przytaczam za: Stanisław Grabowski: Ksiądz Jan Twardowski: szkic o poecie. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1999, s. 57)

***

Rps nr inw. 5390. Możliwość udostępniania prezencyjnego w Gabinecie Rękopisów

Otóż my mamy właśnie taki tomik. Składa się z 29 wierszy pisanych pewnie ok. 1943 r. 61 kart formatu A-4 (przebitka) pierwotnie spiętych było zszywaczami w czterech miejscach. Strona tytułowa zaprojektowana i wykonana została przez samego autora: na środku obrazek św. Zofii z kościoła w Grybowie, zasuszona niezapominajka i rękopiśmienna dedykacja: „Egzemplarz wyjątkowy dla Mietka Milbrandta z niezapominajkami, z obrazkami, z różnymi dopiskami, Tylko dla filozofa tego tyle naraz dobrego. Tyle słów mojego pisma świętego. Janek.” I dopisek: „Z alfabetycznym spisem niewiast przy końcu, w których autor kochał się nieszczęśliwie”. Niestety… zamiast spisu niewiast mamy na końcu „Spis wierszy”.

Udało się ustalić, że trzy z nich były drukowane tuż po wojnie, w 1946 r., w miesięczniku „Odra” pod pseud. Antoni Derkacz. Reszta chyba nie jest znana i choć w porównaniu z późniejszą twórczością  „księdza Paradoks” nie jest to poezja najwyższego lotu, to dla literaturoznawców będzie smacznym kąskiem.

***

Nasuwa się pytanie dotyczące możliwości publikacji – niestety, jest to wkładanie palca między drzwi. Sprawa praw autorskich do twórczości ks. Jana Twardowskiego napsuła już wiele krwi (także na UW). Kto chce, niech czyta – Internet wie wszystko…

Ewa Piskurewicz, Gabinet Rękopisów

1 comment for “Obiekt miesiąca – szczególny tomik wierszy Jana Twardowskiego

  1. JotEs
    3 listopada 2015 at 12:54

    Wspaniale, że BUW ma w zbiorach tak cenną pamiątkę. Pani wpis przypomniał mi historię, którą przytaczam, trochę dla kontrastu: pewnego jesiennego wieczoru w osiedlowym domu kultury w Lublinie ks. Jan Twardowski czytał swoje wiersze. Słuchacze ledwo mieścili się w salce, część musiała siedzieć na podłodze, gdyż brakowało krzeseł. Pod koniec wieczoru autorskiego ustawiła się do poety kolejka po autografy. Działo się to w latach 80., gdy zdobycie tomiku „księdza Jana od biedronki” graniczyło z cudem, więc książkę miała może jedna osoba z kolejki. Reszta przyszła z… zeszytami, pełnymi przepisanych wierszy księdza, zapewne z czasopism. Czy były to zeszyty w kratkę? Nie pamiętam. Myślę natomiast, że można każdemu poecie życzyć takiej popularności. I takich czytelników.

Skomentuj JotEs Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.