BuwLOG

Obiekt miesiąca: Idealny kandydat do badań proweniencyjnych – egzemplarz „Historii naturalnej” z wpisami nastoletniego Józefa Andrzeja Załuskiego

Na obiekt miesiąca wybrałam jeden z dwudziestu XVI-wiecznych egzemplarzy Historii naturalnej Pliniusza Starszego przechowywanych w Gabinecie Starych Druków BUW (sygnatura Sd. 602.1397). Książka została wydana w 1554 roku w Bazylei przez słynną oficynę Hieronima Frobena. Co świadczy o jej wyjątkowości? To jeden z woluminów „pokazowych”, który eksponuję co jakiś czas na zajęciach z uwagi na duży potencjał dydaktyczny. Zwykle budzi też zainteresowanie studentów. Jego najciekawsze cechy to bez wątpienia te osobnicze – ślady pozostawione przez dawnych czytelników i właścicieli. Ich różnorodność sprawia, że okaz ten może być punktem wyjścia dla rozmaitych narracji na temat dawnej kultury książki i czytelnictwa. Jest też wymarzonym asystentem w snuciu opowieści o potrzebie i znaczeniu badań proweniencyjnych lokalnie – dla historii i kultury dawnej Warszawy oraz globalnie – dla studiów nad dawną umysłowością.

Oprawa – górna okładka

W tym przypadku najstarszym dowodem działalności czytelniczej jest oprawa woluminu – informacje na temat najwcześniejszych losów książki można zatem uzyskać jeszcze przed jej otwarciem. Dokładnie oglądając tom z zewnątrz, na górnej okładce zauważyć można rzymską liczbę MDLXXIII (1573) – mogła to być data oprawy, ale też na przykład zakupu. Przyglądając się skórze i zdobieniom, można zaryzykować stwierdzenie, że oprawa została wykonana w XVI wieku w Polsce. Książka odbyła zatem podróż z Bazylei niedługo po wydrukowaniu.

Data na górnej okładce

Nie należy ignorować tytułu druku zapisanego ręcznie zarówno na przednich krawędziach, jak i na nalepce grzbietowej. Te wydawałoby się drobne cechy informują o zmianie w sposobie przechowywania – w XVI wieku wolumin stał na półce obcięciami do przodu, natomiast w późniejszym okresie, kiedy książki zaczęto ustawiać grzbietami do przodu, ta sama oprawa otrzymała dodatkowo nalepkę grzbietową z tytułem.

Omawiany okaz jest też bardzo wdzięcznym przykładem praktyki usuwania wpisów własnościowych przez kolejnych właścicieli. W dawnych epokach było to zjawiskiem powszechnym. Szczególną uważność należy zachować w przypadku, kiedy tylko jeden, na przykład przedostatni chronologicznie wpis został usunięty – może to świadczyć o nielegalnym pozyskaniu książki. W Pliniuszu znajduje się pięć usuniętych wpisów należących do trzech różnych właścicieli – jeden wycięty z górnej karty ochronnej, dwa zamazane na verso karty tytułowej oraz na pierwszej stronie indeksu oraz dwa zamazane na ostatniej stronie i verso karty eee5.

Zarówno usunięte inskrypcje własnościowe, jak i anonimowe marginalia są świadectwami kolejnych etapów z życia książki, zatem należy rozszyfrować je na tyle, na ile się da, przyporządkować geograficznie i ustalić kolejność, w jakiej były umieszczane na książce. W tym przypadku otoczony rysunkami wycięty wpis nie jest w stanie dostarczyć prawie żadnych informacji. Natomiast zapisy zamazane można przynajmniej częściowo odczytać. Wcześniejszy z nich po rekonstrukcji brzmi „Ex libris R[evere]ndi Adami Francisci Karpienski P[rae]p[osit]ti Poręmbensis” (“Z biblioteki wielebnego Adama Franciszka Karpieńskiego proboszcza porębskiego”). W rozszyfrowaniu pomaga porównanie obu zapisek pozostawionych przez tego właściciela w różnych miejscach w druku.

O rzeczonym Adamie Franciszku Karpieńskim (lub Karpińskim) nie wiadomo na chwilę obecną wiele więcej poza tym, co możemy wyczytać w jego wpisie własnościowym – że był proboszczem w Porębie, prawdopodobnie tej w województwie mazowieckim. Oprócz inskrypcji, które na podstawie duktu pisma można datować na XVII wiek, Karpieński pozostawił też na kartach woluminu nieliczne marginalia w języku polskim. Jest to świetny dowód na to, że rękopiśmienne komentarze nie zawsze były sporządzane w tym samym języku, co wydrukowany tekst. W zbiorach starodrucznych często można trafić na książki wydane na przykład po polsku, a komentowane w języku łacińskim i na odwrót. Zdarzają się również komentarze w różnych językach umieszczone przez jednego czytelnika. Temat ten poruszał już w XVI wieku Michel de Montaigne, który deklarował, że chociaż książki przemawiają do niego w różnych językach, on zawsze odpowiada im w swoim własnym – po francusku.

Jeśli przyjrzeć się dokładniej, oprócz wpisu Karpieńskiego w identyczny sposób zamazano dwie krótsze i bardziej enigmatyczne zapiski, z których da się wyczytać tylko pierwsze słowo – „Regestravit” czyli „Wpisał” (np. do rejestru, katalogu). Na szczęście trzeci wpis o tej samej treści nie został usunięty z karty tytułowej, gdzie można go dojrzeć w pełnej okazałości: „Regestravit SK C[anonicus?] P[ultoviensis?] m[anu]p[ropria]”.

„Regestravit SK C[anonicus?] P[ultoviensis?] ma[nu]p[ropria]” (strona tytułowa)

Co ciekawe, taki sam wpis występuje w jeszcze kilku XVI i XVII-wiecznych książkach z Gabinetu Starych Druków BUW, jednak zawsze w towarzystwie inskrypcji własnościowej kolegiaty pułtuskiej. Wszystkie zostały sporządzone tą samą ręką niezidentyfikowanej dotychczas osoby o inicjałach „S. K.”, prawdopodobnie kanonika pułtuskiego. Chociaż zapis na omawianym egzemplarzu nie informuje wprost o przynależności książki do biblioteki kolegiaty pułtuskiej, dzięki porównaniu go z innymi woluminami z tej kolekcji historycznej, oraz biorąc pod uwagę kolejną proweniencję, można podejrzewać, że książka znajdowała się przez jakiś czas w Pułtusku.

Następnym właścicielem, którego podpisy nie budzą już najmniejszych wątpliwości, był młody Józef Andrzej Załuski, przyszły fundator pierwszej polskiej biblioteki publicznej, który w 1719 roku otrzymał godność archidiakona pułtuskiego. W jaki sposób Załuski pozyskał wolumin oraz czy był odpowiedzialny za usunięcie obu poprzednich wpisów – nie wiadomo. Dotychczasowe badania załuscianów, prowadzone jak na razie na niewielką skalę, dowodzą jedynie, że Załuskiemu nieraz zdarzało się usuwać poprzednie proweniencje.

Osoby, które miały styczność z książkami z Biblioteki Publicznej, kojarzą przede wszystkim pieczątkę I.A.ZALVSKI oraz charakterystyczne znaki rękopiśmienne, którymi Józef Andrzej miał oznaczyć każdą książkę z kilkusettysięcznej kolekcji Biblioteki.

Znaki rękopiśmienne Józefa Andrzeja Załuskiego w jednym z nielicznych zachowanych w Polsce inkunabułów z Biblioteki Załuskich. Egz. Biblioteki Seminaryjnej w Warszawie. Fot. M. Osuch

Są to oznaczenia działowe, gwiazdki, informacja o liczbie egzemplarzy w zbiorach, dane bibliograficzne, podkreślenie nazwiska autora itd. (więcej na ten temat w kanonicznym artykule Haliny Juszczakowskiej). Rzadziej spotyka się natomiast własnoręczny podpis Józefa Andrzeja, który w omawianym egzemplarzu Historii naturalnej został umieszczony aż siedmiokrotnie.

Załuski wszedł w posiadanie woluminu w wieku siedemnastu lat, kiedy to uzyskał pierwszą w karierze godność kościelną – archidiakonat pułtuski. Wpisał się zatem na egzemplarzu Historii naturalnej wielokrotnie jako „Josephus Załuski Archidiaconus Pultoviensis”, zapewne ćwicząc swój podpis. O tym, że wpisy własnościowe powstały w roku nominacji na archidiakonię wiemy, ponieważ niektórym z nich towarzyszy też data – 1719. Co ciekawe, na książce znaleźć można również znaki rękopiśmienne, takie jak chociażby podkreślenie nazwiska autora rudą kredką, umieszczane przez Załuskiego na książkach w dużo późniejszym okresie, już za czasów istnienia Biblioteki Publicznej. Zatem już same ślady na stronie tytułowej informują, że Załuski miał książkę w ręku co najmniej dwa razy na różnych etapach swojego życia.

Trzy wpisy własnościowe i podkreślenie rudą kredką na stronie tytułowej ręką Józefa Andrzeja Załuskiego

W zbiorach BUW, oprócz egzemplarza Historii naturalnej znajduje się jeszcze kilka książek z podpisami młodego Józefa Andrzeja Załuskiego, jednak już nie tak licznymi. Na dwóch umieszczono datę 1719, natomiast kolejne dwie noszą wpisy z datą 1720, co stanowi nota bene dowód na sukcesywne powiększanie kolekcji w młodym wieku. Potwierdzał to też biograf Załuskiego, Daniel Janocki, który stwierdził, że w księgozbiorze Józefa Andrzeja  „istnieje co najmniej trzy tysiące tomów, w które od szesnastego roku życia wpisywał swoje imię” (Janocki, s. 10).

Warto zatrzymać się przez chwilę przy druku noszącym wpis z datą 23 sierpnia 1720 – suplemencie do dzieł ojców kościoła Supplementum Patrum wydanym w Paryżu w 1686 roku (GSD BUW, sygnatura 9.28.3.508/1). Książkę, podobnie jak omawiany egzemplarz dzieła Pliniusza, Załuski miał w ręku co najmniej dwa razy. Na stronie tytułowej Suplementu znajdują się wpisy: „Josephus Andreas Załuski Archid[iaconus] Pultov[iensis] Anno D[omini] 1720 d[ie] 23 aug[usti]” oraz „Ex Bibl[iotheca] Publica Varsav[iensis] J[osephus] A[ndreas] Zaluski R[eferendarius] R[egni] [Episcopus] Kiov[iensis]”. Na karcie obok widać też zapiskę „Jos[ephus] And[reas] Załuski A[nno] 1720 die 23 aug[usti] emi Parisijs”, informującą o zakupie woluminu podczas pobytu w Paryżu w latach 1720-1723 (foto). Jest to przypadek szczególny, ponieważ na książkach z Biblioteki Załuskich rzadko można znaleźć wpis Józefa Andrzeja poświadczający jednocześnie pochodzenie książki z publicznej książnicy, do tej pory nie zidentyfikowano też woluminu, na którym Załuski podałby dwie swoje funkcje – zarówno referendarza koronnego (od 1728), jak i biskupa kijowskiego (nominacja w 1758). Być może w tym akurat przypadku chciał zaznaczyć, jak długą drogę przebył nie tylko wolumin, ale także on sam – od archidiakona pułtuskiego i początkującego kolekcjonera do zarządcy Biblioteki Publicznej i biskupa kijowskiego. Woluminy takie jak ten stanowią cenne źródło do badań zarówno nad historią książki, jak i kształtowania się kolekcji Załuskich. Tego, w jaki sposób jej właściciel obcował z książkami i zarządzał księgozbiorem. Warto też zwrócić uwagę na to, jak diametralnie może zmienić się dukt pisma jednej osoby na przestrzeni kolejnych dekad.

Wpisy własnościowe umieszczone na książce przez Andrzeja Józefa Załuskiego w 1720 oraz po 1759 roku

Wracając do Pliniuszowej Historii naturalnej, pozostałe ślady użytkowania widoczne na kartach woluminu dostarczają jeszcze więcej informacji zarówno o młodym Załuskim, jak i o funkcjonowaniu XVI-wiecznych druków  w późniejszych epokach. Józef Andrzej umieścił w książce kilka dłuższych notatek po łacinie. Na stronie tytułowej, tuż pod sygnetem drukarskim Frobena (kaduceusz) przepisał cytat z Pliniusza objaśniający jego symbolikę.

Objaśnienia dotyczące kaduceusza wypisane z tekstu

Pod drukowaną dedykacją zaś pozostawił notatkę, iż w edycji lejdejskiej z 1635 roku w tym miejscu znajduje się portret autora oraz wiersz, co jest zgodne z prawdą.

Zapiski te dowodzą kilku rzeczy. Po pierwsze, iż książki XVI-wieczne były nadal czytane w XVIII wieku (przynajmniej przez bibliofilów) mimo dostępności na rynku nowszych edycji. Załuski bardzo często umieszczał na wyklejkach wypisy na temat treści, które go intrygowały lub interesowały, z odesłaniem do danych stron dzieła. Po drugie, już w wieku kilkunastu lat u przyszłego fundatora Biblioteki Publicznej rozwinęła się silna potrzeba porównywania i identyfikowania edycji, rozpoznawania podobieństw i różnic między nimi. Umieszczanie na książkach odesłań do innych lektur nie było w dawnych epokach niczym wyjątkowym. Załuski jednak już w młodym wieku szczególnie zwracał uwagę na aspekty wydawnicze i bibliograficzne. Pasja bibliofilska, która w kolejnych dziesięcioleciach przerodziła się w obsesję, bez wątpienia miała solidne fundamenty już w okresie nastoletnim, czego dowód stanowią takie książki, jak ta omawiana

Postscriptum

Przedstawione informacje na temat jednego tylko woluminu mogą wydawać się nieco chaotyczną grupą oderwanych od siebie świadectw z jego historii. Na osi czasu rozciągającej się od roku 1554 do dziś pozostaje dużo białych plam, z czym jako badacze zjawisk historycznych musimy się pogodzić. Dzięki narzędziom cyfrowym, takim jak istniejąca już baza MEI oraz planowana Polska Baza Proweniencyjna, jesteśmy jednak w stanie zebrać dużą ilość takich fragmentarycznych danych i na ich podstawie formułować zupełnie nowe wnioski. Dzięki porządkowaniu zebranych informacji i oznaczaniu każdego „segmentu” proweniencyjnego chronologicznie oraz geograficznie, można śledzić nie tylko przemieszczania się danego woluminu, ale również migracje i rozproszenia całych kolekcji historycznych, które baza pozwala wirtualnie scalić na nowo. Już po wprowadzeniu do wspólnej bazy 12 000 załuscianów z BUW i ok. 9 000 z Biblioteki Narodowej można by było bez wątpienia w dużym stopniu odtworzyć ruchy „dośrodkowe” i „odśrodkowe” woluminów z Biblioteki Załuskich oraz z kolekcji jej fundatorów. Za zwiastun tego, jakie możliwości daje obecnie badaczom i bibliotekarzom praca z proweniencjami w środowisku cyfrowym niech posłuży roboczy rekord sporządzony dla bohatera tego tekstu w bazie HPB Provenance. Narzędzie to w środowisku CERL służy do pracy projektowej i stanowiło wzór dla Polskiej Bazy Proweniencyjnej powstającej obecnie w BUW.

Martyna Osuch, Gabinet Starych Druków BUW

WYBRANA BIBLIOGRAFIA

HPB Provenance

Janocki Jan Daniel, Józef Andrzej Hrabia na Załuskach Załuski, tłum. K. Kantak, Warszawa 1928.

Juszczakowska Halina, Z badań nad załuscianami w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, „Z Badań nad Polskimi Księgozbiorami Historycznymi”, (1976) nr 2, s. 35- 76.

Korespondencja Józefa Andrzeja Załuskiego 1724-1736, oprac. Bogumił Stanisław Kupść, Krystyna Muszyńska, Warszawa 1967.

Kozłowski Jan, Szkice o dziejach Biblioteki Załuskich, Wrocław 1986.

Kozłowski Jan, Źródła do rekonstrukcji Biblioteki Załuskich, „Z Badań nad Polskimi Księgozbiorami Historycznymi”, (1993) nr 15, s. 27-42.

Manteufflowa Maria, Gospodarka dubletami w Bibliotece Załuskich, „Rocznik Biblioteczny”, (1960) nr 1-2, s. 43-79.

Katalog Druków XV i XVI wieku w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, red. Teresa Komender (t. 1–2), Halina Mieczkowska (t. 3–7), Maria Cubrzyńska-Leonarczyk (t. 8), WUW, Warszawa 1994–2018.

Jackson Heather Joanna: Marginalia. Readers Writing in Books, Yale UP, New Haven–London 2001

Material Evidence in Incunabula (MEI) – również w wersji polskiej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.