Dorobek Jana Michała Borcha (1753-1811), wybitnego przyrodnika doby stanisławowskiej, ciągle jeszcze bardziej znany jest badaczom francusko- lub niemieckojęzycznym niż polskim. Wydane dwa lata temu Listy o Sycylii i Malcie*, przetłumaczone z francuskiego i opracowane przez Alicję Szatyńską-Siemion i Ignacego Siemiona, być może zmienią tę sytuację i zachęcą do studiowania także innych prac tego autora, z których za najciekawsze uchodzi 3-tomowe dzieło poświęcone litologii i mineralogii Sycylii. Póki co cieszmy się, że mamy po polsku Listy ‒ najbardziej znany wynik odbytej w latach 1776-1777 wyprawy ‒opublikowane po raz pierwszy w 1782 r. i wkrótce przetłumaczone na niemiecki, szwedzki, holenderski.
Trudy podróżowania (wierzchem na mułach), niebezpieczne sytuacje (korsarze na morzu, bandyci na lądzie), noclegi często pod gołym niebem, byle jakie posiłki i mocno ograniczone możliwości zadbania o higienę nie zniechęcały 23-letniego Borcha do kontynuowania wojażu po wyspie i podejmowania nowych wyzwań każdego dnia. Nie zmniejszały też jego zachwytów nad pięknem sycylijskiej przyrody, miast z ich zabytkami, ludzi, ich strojów itd. Szczegółowo o tym wszystkim pisał do fikcyjnego(?) przyjaciela w listach (jest ich dwadzieścia). Wspaniała lektura! ‒ szczególnie, że nadarzyła mi się okazja skonfrontowania tekstu z dzisiejszym obrazem. Podam kilka przykładów
Trapani
W liście ze stycznia 1777 r. czytamy:
Trapani, albo starożytne Drepanum, jest jednym z najpiękniejszych miast Sycylii, tak z uwagi na swoje położenie, jak również ze względu na budynki […] Do najznamienitszych budowli miasta trzeba zaliczyć klasztor i kościół jezuitów, które dają pojęcie o smaku duchownym tego zakonu, a także szpital św. Antoniego i budynek Senatu.
Pełna zgoda. Miasto, którego starożytna nazwa pochodzi od greckiego wyrazu drepanon oznaczającego sierp, w swej najstarszej części położone jest na wąskim półwyspie, którego zaokrąglenie można rzeczywiście porównać do sierpa. Na jego krańcu stoi Wieża Ligny (Torre di Ligny) z 1671 roku, która miała chronić przed atakami piratów. Miejscowość znana była już w starożytności; tu m. in Kartagińczycy mieli swoją bazę morską, tu w okresie średniowiecza za sprawą głównie Arabów świetnie rozwijał się handel.
Melanż grecko-rzymsko-bizantyjsko-arabsko-normańsko-jeszcze jakiś widoczny jest na każdym kroku. Rezultat? Oczy rwie! Sprawa obiektów sakralnych, którymi tak zachwyca się Borch, wymaga jednak małego komentarza. Wiadomo, że Trapani kilka razy poważnie ucierpiało na skutek trzęsień ziemi, a także bombardowań w czasie II wojny ‒ w tym rejonie latem 1943 r. lądowały z Afryki wojska alianckie. Na marginesie warto dodać, że film Ciao Italia!, który niedawno wszedł na nasze ekrany i który jest świetnym komentarzem historycznym oraz opowieścią o operacji wyzwolenia Włoch przy współpracy z sycylijską mafią, kręcony był właśnie w Trapani i okolicach. Po wojnie różne budynki użyteczności publicznej zostały odrestaurowane (banki, urzędy miejskie, siedziby policji itp.), natomiast kościoły nie wyglądają już tak pięknie, jak mogłyby, gdyby znalazły się odpowiednie fundusze. To zresztą nie tylko bolączka Sycylii czy Włoch – taka sytuacja jest w całej Europie. Wiele kościołów (w 90-tysięcznym Trapani zabytkowych jest kilkanaście) nie ma swoich gospodarzy, są zamykane (np. jezuici czynni tylko w godzinach wieczornej mszy), albo wynajmowane na galerie. Wiernych jest coraz mniej, młodzi turyści nie uprawiają churchingu.
Santuario di Maria Santissima Annunziata
U Borcha czytamy:
Poza miastem stoi kościół karmelitów, znany w całej Sycylii jako Madonna di Trapani. Ten kościół jest bardzo piękny. Ale prostej budowy. Ma tę osobliwość, że boczne ołtarze stoją pod sztucznymi sklepieniami, które służą do ich wyodrębniania. Taki układ nadaje kościołowi bardzo szlachetny wygląd. Za nawą kościoła jest kaplica, poświęcona przez miasto Dziewicy Cudotwórczyni…
Sanktuarium obecnie leży w granicach miasta (ok. 2,5 km od starówki), jest najważniejszym zabytkiem Trapani. Z oryginalnego XIV-wiecznego budynku pozostała jedynie fasada z piękną rozetą oraz dzwonnica z połowy XVII w. Postać Madonny z Trapani (autorstwo rzeźby przypisuje się Nino Pisanowi), znajdująca się w ołtarzu jednej z kaplic jest do dziś obiektem szczególnego kultu i celem pielgrzymek. W budynku przylegającym do kościoła, dawnym konwencie karmelitów, mieści się obecnie Muzeo Regionale Agostino Pepoli. Nazwa pochodzi od Agostina, hrabiego Pepoli, który w 1906 r. ze swoich zbiorów uczynił fundację (znakomite malarstwo sakralne, figurki autorstwa Matery [1], przedmioty z korala wydobywanego w okolicach Trapani, słynne szopki, a także gilotyna – ponoć całkiem sprawna…).
Saliny
Borch relacjonuje:
Saliny w Trapani są z pewnością najpiękniejsze na świecie, a może i największe, jakie można obejrzeć. Specjalnie podoba mi się czystość, z jaką wydobywają sól. Ten zakład jest bardzo ważny dla miasta, ponieważ nie wymaga nakładów porównywalnych z produkcją. Wszystkie pojemniki na słoną wodę są przykryte wielkimi płaskimi kamieniami, a tamy uszczelnione przed wodą ubitą gliną. Wszystkie czworokątne pojemniki na słoną wodę, które się tu obok siebie widzi, są bardzo przyjemne dla oka. Niedaleko położone magazyny na sól szerzą w okolicy zapach szafranu, pochodzący od ulatniającego się kwasu morskiego.
Trudno mi powiedzieć, czy saliny trapańskie są największe i najpiękniejsze – na pewno robią wrażenie. Rozciągają się wzdłuż wybrzeża w kierunku Marsali, powstały prawdopodobnie w XV w. po osuszeniu moczarów. Do płytkich basenów wprowadza się wodę morską, częściowo za pomocą wiatraków, które działają do dziś. Po kilku miesiącach, gdy woda wyparowuje, z pozostałej na dnie soli usypuje się kopczyki, dodatkowo osusza, a następnie zsypuje w dość duże kopce/hałdy. Nie wiem na pewno czy obecnie, ale do niedawna sól z Trapani była towarem eksportowym Sycylii. W małej miejscowości Nubia, w pobliżu salin, znajduje się muzeum warzelnictwa (Museo del Sale), gdzie w ciekawy sposób przedstawione są metody jej pozyskiwania, rzeźby z soli itp.
Mattanza – morska korrida
O słynnych połowach tuńczyków czytamy u Borcha:
Każdego roku odbywa się też tu słynny połów tuńczyków. Tuńczyk jest rybą wędrowną, którą tutaj można zobaczyć tylko w maju. Stawia się w tym celu na morzu wielkie sieci, które dzielą się na szereg przedziałów – komór różnej wielkości. Wszystkie one łączą się w jedną wielką, którą nazywają komorą śmierci. Jak tylko określona liczba ryb znajdzie się w sieci, nabija się je na żelazne haki, przed czym one usiłują się ratować…
Darujmy sobie dalszy cytat.
Masowy połów tuńczyków (mattanza) szczególnie dobrze rozwijał się w okolicach Wysp Egadzkich, odległych od wybrzeża o ok. 15-30 km . Mieszkańcy wysp w czasach Borcha utrzymywali się głównie z rybołówstwa, rekordy połowów zanotowano jednak w XIX w., kiedy Egady stały się własnością rodziny Florio. Na największej z nich, Favignanie, można zwiedzać muzeum, gdzie okolicznościowa tablica informuję że w 1848 r. zabito 4345 tuńczyków (średnia wielkość 200-250 kg), bijąc uprzedni „rekord” z 1771 r. Muzeum to po prostu ubojnia i przetwórnia o powierzchni 32 tys. m², jedna z największych na Morzu Śródziemnym, gdzie na miejscu produkowano tłuszcz, puszkowano kawałki ryb itd. Interes rozwijał się tak „wspaniale”, że już po zjednoczeniu, kiedy Sycylia stała się integralną częścią Włoch, Floriowie należeli do najbogatszych przemysłowców. W jednym ze wspomnieniowych opowiadań Tomasi di Lampedusy (autora Lamparta – polecam!) czytamy:
Gościliśmy u rodziny Florio w ich pałacu na Favignanie w pełni lata … moja niańka przyszła obudzić mnie wcześniej … około siódmej. Wprowadzono mnie na główną werandę przy wejściu do pałacu z widokiem na morze. Na werandzie siedziały w wiklinowych fotelach moja matka, pani Florio i inne jeszcze osoby. W środku tej grupy spoczywała pani o orlim nosie, bardzo stara, pochylona, cała owinięta we wdowie welony… Postawiono mnie przed nią, powiedziała parę słów, których nie zrozumiałem, pochyliła się jeszcze bardziej, pocałowała mnie w czoło… Stara pani to była Eugenia, ekscesarzowa Francuzów, której yacht stał na kotwicy w pobliżu Favignany. Poprzedniego wieczora była na kolacji u Floriów….
Obecnie w pałacu mieści się urząd miasta, biura turystyczne i punkt informacji turystycznej. Największy morderca tuńczyków, Ignazio Florio, ma pomnik na rynku, w wielu sklepikach z pamiątkami można kupić tuńczyka w puszce (18 euro ‒ nie kupiłam nie tylko ze względu na cenę).
Dodam jeszcze tylko, że od 2007 r. mattanza (oficjalnie) została zakazana. Liczba tuńczyków błękitnopłetwych jest coraz mniejsza, jej zwiększeniu nie sprzyja zanieczyszczenie morza.
Ludzie
Trapańczycy wyróżniają się także w innych dziedzinach, jako pilni i przedsiębiorczy ludzie.
Owszem, jak najbardziej… wyrażenie zgody na wykonanie tego zdjęcia kosztowało uno euro. Warto też wiedzieć, że właśnie w tej części Sycylii żyje więcej stulatków niż w innych rejonach Włoch ‒ warzywa, owoce, ryby, orzechy, nasiona, oliwa z oliwek, no i… marsala!
Ewa Piskurewicz, Gabinet Rękopisów
Zdjęcia: Ewa i Jan Piskurewiczowie
*Michał Jan Borch, Listy o Sycylii i Malcie, przekłady, opracowanie i wstęp Alicja Szatyńska[!]-Siemion i Ignacy Z. Siemion ; Instytut Historii Nauki im. L. i A. Birkenmajerów PAN, Wydział Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego. Warszawa : Instytut Historii Nauki im. L. i A. Birkenmajerów Polskiej Akademii Nauk : Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, 2015. BUW Magazyn, sygn.
1236496
[1] Giovanni Matera (1653-1718), rzeźbiarz, twórca tysięcy gipsowych rzeźb sakralnych. Więcej o nim można przeczytać tutaj.
Fascynujący wpis, piękne zdjęcia, wielkie gratulacje dla Autorki!