W bibliotece – każdej książce daje się te same szanse: zdobycia pary oczu, które biec będą po jej kartach, i mózgu, który przyjmie jej myśl – czy to w chwili bieżącej, czy w przyszłości. Nikt tu nie jest wzgardzony ani odsunięty, nie ma tu ani stopni, ani hierarchii: na tej samej półce stoją nieznani autorzy obok wielkich, jakby się dawało pole nieodgadnionej przyszłości. I korzysta ona z tego hojnie /Jan Parandowski /.
„Partacz?” i „Fuszer?” – takimi określeniami opisał swojego kolegę po fachu słynny gdański malarz i rysownik Daniel Chodowiecki. Słowa te zanotował tuż po wizycie w pracowni Mateusza Deischa (Matthaeusa Deischa, 1724-1789). Wyraźnie przebija przez nie złośliwość skierowana ku konkurentowi. Urodzony w Augsburgu Deisch w wieku 25 lat na stałe osiadł w Gdańsku. Rozpoczął swoją działalność od udzielania lekcji rysunku, a także wykonywania rycin dokumentujących ważne, lub też wzbudzające zainteresowanie wydarzenia i postaci związane z Gdańskiem. Początkowo swoje prace sprzedawał głównie na targach i jarmarkach.
Gdy w 1759 r. do miasta przybył młody niemiecki rysownik Anton August Lohrmann (1735-1800), kariera Deischa nabrała tempa. Obaj twórcy rozpoczęli współpracę nad dużym projektem stworzenia graficznej serii widoków Gdańska. Dobrze zorganizowana współpraca polegała na tym, że Lohrmann przygotowywał rysunki. Następnie Deisch przenosił kompozycję na płytę graficzną, z której drukowano nakład. W ten sposób w latach 1761-1765 powstało 50 akwafort tworzących niezwykle interesujący i złożony „portret” miasta – seria 50 Prospete von Dantzig sind zu haben bey Matthaeus Deisch. Choć przedsięwzięcie odniosło sukces, nie przyniosło ono równej sławy i zadowolenia obu twórcom. Artyści poróżnili się w kwestii praw autorskich. W efekcie Lohrmann opuścił Gdańsk jeszcze w 1764 r., a na karcie tytułowej Deisch całkowicie pominął nazwisko autora pierwowzorów. Deisch pozostał nad Motławą, a dzięki osiągniętej renomie i rozpoznawalności zyskał ważne zamówienie zakładające wykonanie serii portretów ważnych osobistości miejskich. Artysta całe swoje życie związał z Gdańskiem. Portretował miasto i jego mieszkańców, jednak nie był w stanie utrzymać się wyłącznie z pracy twórczej, dlatego też zatrudnił się również jako pisarz w komorze akcyzowej.
W Gabinecie Rycin Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie znajduje się 45 rycin Mateusza Deischa. Na szczególną uwagę zasługuje seria prac Danziger Ausrufer / Wywoływacze Gdańscy [Gabinet Rycin BUW, Inw. Dzieł 1-34], ukazująca obnośnych handlarzy przemierzających ulice miasta. Seria powstała w latach 1762-1765, a więc w tym samym czasie co 50 Prospete von Dantzig i także (na co wyraźnie wskazują cechy stylistyczne, choć brak sygnowanych rysunków) we współpracy z Lohrmannem. Deisch uwiecznił na swoich rycinach jeden z najbardziej malowniczych, a zarazem charakterystycznych elementów portowego miasta tzw. „wywoływaczy”. Drobni sprzedawcy trudniący się handlem obnośnym, którzy głośnymi zawołaniami informowali o swoich towarach i zachęcali przechodniów do ich nabycia, stanowili nieodłączną część wszystkich ważniejszym miast europejskich – od Londynu przez Paryż po Bolonię. Będąc grupą niezwykle malowniczą często stawali się źródłem inspiracji dla licznych artystów – kompozytorów, pisarzy, wreszcie rysowników i malarzy. Tak też było w przypadku Deischa, który uwiecznił nie tylko wygląd sprzedawców, ale także zanotował treść i melodię ich zawołań.
Nie dziwi więc, że ryciny Deischa od dawna budzą spore zainteresowanie badaczy różnych dziedzin. Są one bowiem kopalnią wiedzy o życiu w dawnym Gdańsku. Można dzięki nim dowiedzieć się, co kupowano, a tym samym, co trafiało na stoły mieszkańców z nad Motławy, jak się ubierano, a także jakim językiem posługiwała się „ulica” tego ważnego portowego miasta. Z tych też powodów Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku właśnie Wywoływaczy gdańskich Deischa postawił w centrum tegorocznych działań popularyzujących pojęcie domeny publicznej. Celem projektu jest zachęcenie szerokiej publiczności – nie tylko badaczy – do sięgania po fascynujące zabytki znajdujące się w polskich bibliotekach. Dzięki tym działaniom sprzedawcy znani z czarno-białych akwafort z zasobów Biblioteki Narodowej, a także z ręcznie kolorowanych odbitek z Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie ponownie wyszli na gdańskie ulice. Współpracująca z IKM gdańska grupa rekonstrukcyjna Kompania kaperska ożywiła ryciny Deischa tworząc film o gdańskich sprzedawcach. Co więcej, zrekonstruowała wszystkie odnotowane na rycinach zaśpiewy. Tym samym, stworzono bibliotekę krótkich form muzycznych, po które każdy może sięgnąć i, zgodnie z zasadą domeny publicznej, użyć w dowolny sposób, choćby jako budzika, czy dzwonka do telefonu…
Małgorzata Biłozór-Salwa, Gabinet Rycin BUW
Bibliografia:
Barbara Brzezińska, Zawołania gdańskich domokrążców (1762-1765), „Muzyka” 2005:2.
Jan Parandowski, O miłości do ksiąg, Lublin 1975.
Kalina Zabuska, Mateusz Deisch – grafik z reporterskim zacięciem, w: Mateusz Deisch. „Gdańscy wywoływacze”. Reprint rycin z 1763 roku, Gdańsk 2020.
Karina Rojek, O potencjale domeny publicznej, w: Mateusz Deisch. „Gdańscy wywoływacze”. Reprint rycin z 1763 roku, Gdańsk 2020.
Małgorzata Biłozór-Salwa, Wywoływacze gdańscy Mattheusa Deischa 1762-1765. Analiza zawołań handlowych, „Przegląd Muzykologiczny” 8:2011.
Ilustracje:
Matthaeus Deisch według Friedricha Antona Augusta Lohrmanna, Handlarka brukwią, akwaforta ręcznie kolorowana, Gabinet Rycin BUW, Inw.Dzieł 34/7
Matthaeus Deisch według Friedricha Antona Augusta Lohrmanna, Handlarze piaskiem, akwaforta ręcznie kolorowana, Gabinet Rycin BUW, Inw.Dzieł 34/10
Matthaeus Deisch według Friedricha Antona Augusta Lohrmanna, Handlarka kapustą i pasternakiem, akwaforta ręcznie kolorowana, Gabinet Rycin BUW, Inw.Dzieł 34/17
Wspaniały,ciekawy materiał.Mam nadzieję,że moje emaliowane nawoływania o wywoływaczach gdańskich wśród moich trójmiejskich znajomych wywołają lawinę zachwytów co objawi się szczodrymi komentarzami…a i artysta od K-Dronu Janusz Kapusta, do którego już „nawołałam”, nie poskąpi komentarza jak obejrzy rycinę pt.”Handlarka kapustą i pasternakiem”….
Świetna rzecz! Już teraz wiadomo, że ci, co nie potrafią śpiewać, mają gorsze wyniki w biznesie. 🙂
„W bibliotece – każdej książce daje się te same szanse: zdobycia pary oczu…” i niechaj każda książka zdobędzie chociaż jedną parę oczu.
Bardzo fajny materiał, dobrze się czyta. Gdańscy sprzedawcy i ich zaśpiewy nawołują wręcz nas do przybycia na ulice miasta.
Sięgajmy częściej po zabytki bibliotek polskich. Warto!