W maju 1915 r. armia austro-węgierska i niemiecka przełamały front wschodni i przeszły linię Bugu. Do jesieni państwa centralne zajmowały już tereny Kongresówki i Galicji, a także Kurlandię, Litwę oraz część Białorusi i Ukrainy. Front przesunął się daleko na wschód, a pustoszone od wybuchu wojny w sierpniu 1914 r. działaniami wojennymi tereny stały się zapleczem dla wojska.
Na kanwie tego sukcesu zorganizowano liczne „wystawy wojenne” w dużych miastach Niemiec (np. w Gdańsku) i Austrii (np. we Lwowie – relacja w Przeglądzie Powszechnym 1916, t. 131, s. 388). W tym czasie opublikowano też efektowne wydawnictwo:
Im Etappenraum der I. Armee. Wien : Verlag von Paulussen & Co., [około 1916]. Sygn. BUW GDŻS: Fot. 1. Dostępne w Crispie.
Oprawna w płótno teka formatu 52 cm zawiera 110 kart ze zdjęciami przedstawiającymi zaplecze logistyczne C. K. Armii na zdobytych po bitwie gorlickiej terenach.
Album otwierają portrety cesarza Franciszka Józefa, arcyksięcia Karola, arcyksięcia Fryderyka i generała Conrada. Krótki wstęp wyjaśniający, że w obliczu tak strasznej wojny publikacja upamiętnia osiągnięcia niedocenianych wojsk zaopatrzeniowych, jest jedynym tekstem poza lakonicznymi podpisami pod zdjęciami.
Fotografia w służbie propagandy
W propagandzie istotne jest stosowanie nośnych środków, a film i fotografia mają ogromną siłę oddziaływania. Obrazy z teczki niewątpliwie powstały na zamówienie i przed publikacją zostały poddane cenzurze. Wiedza o szczególnym okrucieństwie trwającej wojny była powszechna. Należało więc zneutralizować ją sugestywną i zrozumiałą legendą bohaterską. Przedstawiono zatem wyidealizowany portret armii: znakomite zaopatrzenie i kompleksową opiekę nad żołnierzami, co skontrastowano z wizualnymi dowodami niekompetencji militarnej i zepsucia moralnego wroga. Powracający motyw stanowiły ofiary wojny, uchodźcy, gruzy wiosek i miast, zdewastowane świątynie i cmentarze, zburzone mosty i zrujnowane zakłady przemysłowe.
Die Etappe = tyły frontu
Austro-Węgierskie oddziały stacjonujące na tyłach frontu „Etappenwesen” odpowiedzialne były za:
- zaopatrzenie armii we wszystkie potrzebne produkty,
- zakwaterowanie i wyżywienie ludzi i zwierząt,
- naprawę rzeczy, które się zepsuły na froncie i odsyłanie ich z powrotem walczącym (m.in. mundurów, armat),
- opieka nad rannymi ludzi i chorymi końmi,
- zarządzanie transportem,
- budowę infrastruktury drogowej i kolejowej,
- administrację terytoriami okupowanymi.
Wikt i opierunek
Armia Austro-Węgier zorganizowała za linią frontu całe gospodarstwo obsługujące jednostki w boju. Bazy zaopatrzeniowe zlokalizowano przy węzłach kolejowych. Na zdjęciach pokazano okazałe magazyny wypełnione: żywnością (zwłaszcza mąką, konserwami), mundurami i butami, bronią i amunicją. Obrazy są liczne i szczegółowe.
Wiemy stąd, że mundury szyto w Příborze, przykładając dużą wagę do ich jakości. A przy okazji prania wojskowej bielizny cerowano ją i przyszywano urwane guziki.
Dwie sesje fotograficzne poświęcono zaangażowaniu armii w uprawę zboża i ziemniaków. A zdjęcie żołnierzy pracujących przy dołowaniu ziemniaków w ogromnych kopcach ukazuje w tle wieżę kościoła w Sokalu.
Nakarmić i ubrać należało nie tylko ludzi, ale też zwierzęta, co zilustrowano obrazami transportów siana oraz magazynów uprzęży i podków w różnych rozmiarach.
Oddziały walczące w pierwszej linii bardzo prędko przestawały otrzymywać tak luksusowe zaopatrzenie jak chleb. Polowe piekarnie, podobnie jak kuchnie, podążały za wojskiem, ale przy szybkich ofensywach i defensywach za nim nie nadążały. Jak na każdej wojnie wojska w ruchu objadały lokalną ludność. Dopiero zatrzymanie armii w okopach na froncie pozycyjnym pozwoliło na uzyskanie regularnych dostaw żywności.
Zatrzymanie frontu umożliwiło żołnierzom tymczasowe udogodnienia, np. dostęp do łazienki. Symulując codzienne życie cywilne, starali się oni rozgościć się najlepiej we własnoręcznie zbudowanych ziemiankach, umajonych zielonymi gałązkami, z ławkami z drewna brzozowego i ogrodami warzywnymi.
Armia dbała o żołnierzy zapewniając im profesjonalną opiekę lekarską. Mieli np. dostęp do dentysty.
Seria ujęć pokazuje pociąg łaziebny przystosowany do zbiorowej obsługi dużej grupy ludzi. Mieścił prysznice, pralnię i specjalny wagon do dezynfekcji ubrań dwutlenkiem siarki. Przed kąpielą żołnierzy strzyżono, a po praniu mundury starannie prasowano, by pozbyć się jaj wszy.
Wybuch epidemii potrafi zniweczyć najbardziej wyrafinowane plany strategiczne. Tyfus, cholera, czerwonka, gruźlica i inne choroby zakaźne nieustannie zagrażały żołnierzom, którzy musieli żyć w skrajnie niesprzyjających warunkach higienicznych. I wojna światowa przyniosła znaczny postęp w zakresie opieki medycznej. Nie należy jednak zapominać, że środki te nie miały służyć dobru osób dotkniętych cierpieniem, ale raczej ograniczeniu strat „zasobów ludzkich”. Poszkodowani żołnierze powinni jak najszybciej być ponownie gotowi do boju i odesłani na front.
Austriacki Czerwony Krzyż obsługiwał m.in. „stacje posiłkowe” (Labestation), w których podróżujący żołnierze mogli wzmocnić się ciepłą strawą.
Równie ważna dla sprawności w boju była strawa duchowa. Wsparcie psychiczne zapewniały liczne organizacje charytatywne. W Cesarstwie Niemieckim prężnie działał system paczek z prezentami dla żołnierzy (głównie odzieżą i żywnością) przygotowywanymi przez Czerwony Krzyż, stowarzyszenia kobiet, uczniów szkół, pracowników firm i prywatne osoby. Nazywano je „darami miłości” (Liebesgaben). Jeden z magazynów darów miłości znajdował się w Chybiu. Na fotografii jest wypełniony po sufit, a niosący je mężczyźni uginają się pod ich ciężarem.
W ramach służby rekruci uczestniczyli w nabożeństwach, czasem przy polnej kapliczce, kiedy indziej w okazałej lokalnej świątyni. Na jednym z ujęć mundurowi salutują, co zostało opatrzone humorystycznym podpisem „Do modlitwy!”. Do albumu wybrano wiele zdjęć koszarowych kaplic i Labestationen.
Cmentarze z I wojny światowej to dobrze rozpoznany w literaturze historycznej temat. Tu też wybrano przykłady z wielką dbałością. Widzimy na nich mogiły bohaterów urządzone ze starannością i uroczystości poświęcenia cmentarzy.
Flota
Fotografie chwalą zarówno liczebność taboru różnego rodzaju pojazdów, jak ich jakość i zaplecze techniczne. Jadąca po równej suchej drodze kolumna wozów konnych ciągnie się po horyzont. Błyszczące nowoczesne automobile wożą oficerów. Są też ciężarówki, kolejka elektryczna i liczne stacje naprawy. Polowe warsztaty naprawy są mobilne, więc mogą dojechać do „pacjenta”.
Z materiału ilustracyjnego wynika, że kolej była absolutnym priorytetem Austriaków. Rozbudowali sieć kolei normalno- i wąskotorowych. Wewnątrz zakładów kładli tory pod kolejkę konną. Pochwalili się rozwiązaniami inżynieryjnymi wiaduktów prowadzonych przez zalesione wąwozy. Transportowali nie tylko zaopatrzenie frontu, ale też eksplorowali miejscowe zasoby: kamień, drewno, dzwony do przetopienia na działa.
Infrastruktura drogowa
Liczne są też ujęcia odbudowy wysadzonych mostów oraz tunelu kolejowego koło Miechowa. Otwarciom nowych przepraw towarzyszą uroczystości przy udziale lokalnych władz i duchowieństwa.
Naprawa wyposażenia
Leczenie rannych
… i koni
Administracja
Praca cywili i jeńców
Typy ludowe
Dla kogo było adresowane to wydawnictwo? Czy było przeznaczone do użytku prywatnego, czy do eksponowania w miejscach publicznych jako wystawa planszowa? Czy jest laurką, czy i kogo miało przekonać o bezpieczeństwie bliskich wysyłanych na wojnę? Czy, może, miało nobilitować tę część wojska, która nie była bezpośrednio narażona na śmierć z ręki wroga?
Niewątpliwie służba w wojskach etapowych dawała większe szanse na przeżycie tej strasznej wojny. Rozgoryczenie skalą śmiertelności znajdowało ujście w szyderstwach, z jakimi spotykali się pracujący na bezpiecznych tyłach. Mówiono, że żyli „jak robaki w słoninie” („wie die Maden im Speck“). A najłagodniejsze z żargonowych określeń na tę grupę brzmiało Sockenzähler – liczący skarpetki.
Wydany w Wiedniu album jest niezwykle ciekawym źródłem do badań historii ziem polskich. Ukazuje wyidealizowany obraz warunków polowych w 1915 r., a także charakterystyczną w tym czasie kolonizatorską narrację na temat miejscowej ludności.
Matylda Filas, Gabinet Dokumentów Życia Społecznego