BuwLOG

Z BUW-em na mistrza – dyktando jubileuszowe

Dłonie nad arkuszem papieru, w prawej różowy długopis.

BUW czyni Mistrza. Dyktando z prof. Bralczykiem -11 grudnia 2019 roku.

Nie dalej jak pół wieku temu, żeby obejrzeć elzewira, lub przynajmniej jego faksymile, trzeba było przedsięwziąć wyprawę do biblioteki, przeprowadzić kwerendę, poszperać w szufladkach katalogu z resztkami politury na wierzchu, znaleźć sygnaturę i wykaligrafować ją w równiutkim rządku na rewersie, nierzadko rachitycznym, bo z cieniuchnej bibuły. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu, przyprószony tu i ówdzie kurzem elzewir, tłoczony monochromatyczną szwabachą, nieraz ujęty w fascykuły, wjeżdżał na stół pogrążonej w półmroku seledynowo-turkusowych/seledynowoturkusowych abażurów czytelni, nad drzwiami której widniała tabliczka z napisem „silentium”/„SILENTIUM”. Takie kuriozum, zamykane na mosiężne skuwki, to była prawdziwa gratka dla adeptów ekslibrisologii, badań proweniencyjnych czy też inkunabulistów. Na pewno niejeden z nich strawił długie godziny w towarzystwie tych jakże interesujących woluminów! A dziś? Wychodzenie z domu jest najzupełniej niepotrzebne. Wystarczy włączyć notebooka, zalogować się do OPAC-u albo skorzystać z usług multiwyszukiwarki, by w ułamku sekundy na ekranie komputera lub displeju/displayu smartfona ujrzeć zdigitalizowane cimelia/cymelia. Do biblioteki, a zwłaszcza do BUW-u, przychodzi się raczej buwać/”buwać”. Stali buwerzy/”buwerzy”, czyli osoby uprawiające buwing/”buwing”, gdy tylko wybrzmi dżingiel na otwarcie, prują przez hol katalogowy na swoje ulubione miejsca: do czytelni głównej, do paraczytelni, lub po prostu między półki, by zająć jeden z pufów. Tylko gdy elektroniczne katalogi, wysokonasycone/wysoko nasycone rekordami bibliograficznymi po retrokonwersji, nie dadzą cyfrowemu nomadzie korzystającemu z dobrodziejstw współczesnego copyrightu satysfakcjonującego rezultatu, kieruje on swoje kroki do wypożyczalni międzybibliotecznej. I tak oto dokonuje się pełny cykl książkokrążenia/”książkokrążenia”.*

To pełny tekst dyktanda, z którym zmierzyli się 11 grudnia uczestnicy tej niecodziennej konkurencji. W wersji opublikowanej tu na blogu podajemy wszystkie oboczności: gramatyczne, interpunkcyjne, a także kulturowe. Choć bowiem buwing, buwer, buwać dla nas – pracowników i stałych bywalców BUW-u – są już częścią języka, niektórzy mogą wciąż traktować te wyrazy z pewną rezerwą. Dlatego dopuszczalne jest użycie ich w cudzysłowie.

Dyktando odbyło się we środę, a już w piątek, po burzliwym i intensywnym czwartkowym posiedzeniu jury, zwycięzca oraz laureaci dowiedzieli się o odniesionym sukcesie. Sprawdzanie dyktand to była prawdziwa przyjemność i wspaniałe doświadczenie poznawcze. Każdy z 66 oddanych po dyktandzie arkuszy to świat sam w sobie! Najwięcej trudności sprawiły uczestnikom dyktanda słowa: elzewir, szwabacha, silentium, ekslibrisologia oraz OPAC. Także najkrótsze zdanie dyktanda „A dziś?” pojawiało się w kilku malowniczych wersjach: „A dziś!”, „A dziś…”, „A dziś…?”. Tę ostatnią wersję, wyrażającą chwilę zadumy nad refleksyjnym pytaniem, jury zaliczało na korzyść uczestnika 🙂

Tylko w jednym zdaniu nikt nie zrobił żadnego błędu: „Wychodzenie z domu jest najzupełniej niepotrzebne”.

Wysoka frekwencja na dyktandzie, zaangażowanie i niezwykły sportowy zapał, któremu dano wyraz także po dyktandzie, zadając pytania panu profesorowi Bralczykowi, to dla nas niezbity dowód na to, że jednak wychodzą Państwo z domu i przychodzą do BUW-u: pracować, pisać, odkrywać, czytać, buwać…

Oby tak dalej!

 

Tekst dyktanda i komentarza:

Barbara Chmielewska, Oddział Gromadzenia i Uzupełniania Zbiorów

Foto: Jadwiga Antoniak-Sadlakowska

* Za podstawę do stwierdzenia poprawności tekstu posłużył Wielki Słownik Języka Polskiego, t. 1-5, Warszawa 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.