26 maja 2020 pożegnaliśmy w Kościele pw. Św. Andrzeja Boboli w Warszawie śp. Małgorzatę Janiszewską (ur. 1937 we Lwowie). Zmarła była absolwentką warszawskiego bibliotekoznawstwa i kustoszem w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie. W BUW pracowała w latach 1962 – 2002 w Oddziale Opracowania Zbiorów Zwartych, tzw. Biurze Katalogowym i Oddziale Katalogów. W latach 70. i 80. XX wieku działaczka opozycji demokratycznej i „Patronatu – Towarzystwa Opieki nad Więźniami”, opiekunka prześladowanych, chorych i uwięzionych, pełna szorstkiej lecz szczerej życzliwości dla każdego człowieka.
Panią Małgosię wspominają współpracownicy i przyjaciele: Ewa Bagieńska i Jurek Siedlecki.
Wszystkie te osoby, które pracowały w Starym Gmachu BUW doskonale pamiętają Małgosię Janiszewską, królującą każdego ranka pośród skrzynek katalogowych, rozstawionych wokół galerii nad Czytelnią. Jej rytuał pracy rozpoczynał się niezmiennie przed 8. rano od uzupełniania katalogu głównego BUW o nowe opisy bibliograficzne. Do Niej należał też ostatni krytyczny rzut oka i skręcenie skrzynki.
Taki obrazek został też w moich wspomnieniach, a pracę w Biurze Katalogowym (tradycyjna nazwa Oddziału Opracowania Druków Zwartych Nowych) zaczęłam jesienią 1977 r. Jedną z osób katalogujących w tym zespole była Małgorzata Janiszewska. Na swojej charakterystycznej maszynie do pisania „z małą czcionką” katalogowała wszystkie rodzaje książek: polskie, obce, seryjne i stare zasoby z powojennych przybytków. Służyła też radą i fachowym wsparciem takim jak ja młodszym bibliotekarkom. Zanim książka trafiła do korekty pod surowy osąd Pani Barbary Litwiniukowej czy też nieco łagodniejszy Pani Władysławy Kostrzewy. Małgosia radziła i pomagała w zmaganiach z wydawniczymi ekstrawagancjami czy też z uciążliwą statystyką. Wprowadzała nas też w biblioteczne tradycje, opowiadała o „legendarnych” indywidualnościach BUW. Słynne były też inicjowane przez Nią (nieregulaminowe) wypady w kapciach na herbatę do Klubu Pracowniczego w Pałacu Kazimierzowskim oraz regularne bywanie z gronem palaczy na tzw. Górce pod świetlikiem. Była osobą zaangażowaną w pracę, zawsze miała własne dobrze przemyślane zdanie i potrafiła je wyartykułować niezależnie od sytuacji i grona osób, w którym się znalazła. Ta cecha niekiedy przysparzała jej kłopotów.
Do Jej zakresu obowiązków należały też melioracje, to taka wyższa kategoria zawodowego wtajemniczenia. W starej bibliotece jaką jest BUW, aby je prowadzić trzeba się dobrze orientować w historii kolekcji, zasad katalogowania, szeregowania kart w katalogu, czasem też być biegłym grafologiem. Tę wiedzę Małgosia miała opanowaną perfekcyjnie. Poprawiała tak sprawy banalne, jak zmiana nazwisk pań, które wyszły za mąż czy wszystkie hasła z „Karolem Wojtyłą” na „Jan Paweł II”, po skomplikowane struktury związane z „Biblią”. Wszystko to wymagało wyjmowania kompletu kart głównych i odsyłaczy z co najmniej 3 katalogów, mozolnego skrobania żyletką i trafienia na maszynie do pisania z nowym hasłem we właściwe miejsce. Potrafiła znakomicie wyłapywać nieścisłości i błędy katalogujących. Ścigała winowajców nieubłaganie, wadliwe karty lądowały na biurkach autorów wraz adekwatnym komentarzem. Energiczna i donośna reakcja budziła strach u początkujących, z czasem jednak wszyscy doceniali zasadność uwag i bezpośredni – często dowcipny – sposób zwracania uwagi. Janiszewska specjalizowała się też w identyfikowaniu defektów i łączeniu ich z dziełem, z którego pochodziły. W czasach przedinternetowych było to zadanie naprawdę trudne i wymagające dużej wiedzy oraz sprawności bibliograficznej. Małgosia pracowała szybko i efektywnie, a w części etatu współpracowała z Oddziałem Katalogów. Po śmierci Pani Magdaleny Freyd zaczęła nim kierować. Zarządzanie katalogiem głównym i jego pochodnymi było bardzo istotne i przesądzało o możliwości dotarcia do książki. Oddział Katalogów to była taka „taśma produkcyjna”, gdzie powielano karty główne i odsyłacze, robiono korektę po przepisaniu, rozdzielano na wszystkie katalogi: główny, publiczny, rzeczowy, seryjny, dydaktyczny i bibliotek zakładowych. To w rękach Małgorzaty Janiszewskiej leżał układ skrzynek katalogowych, ich zawartość i zgodność z normami na szeregowanie. Ona też prowadziła akcję unowocześniania najstarszych kart katalogowych. Stare opisy często odręczne, z różną kompletnością elementów, czasem po rosyjsku były dla czytelnika znaczącą przeszkodą w identyfikacji i dotarciu do książki. Tę żmudną pracę zdołała przeprowadzić od litery A do G. Podobnie trudne było wprowadzenie do katalogu książek z sygnaturą topograficzną zaczynająca się od 5., które miały swój inwentarz, ale nie były skatalogowane. Jej wiedza i doświadczenie zostały też wykorzystane przy wstępnym porządkowaniu i selekcji zawartości Archiwum BUW.
Małgosia Janiszewska uczestniczyła też w zakonspirowanych działaniach związanych wydawnictwami drugoobiegowymi. „Bibuła” była ukrywana w magazynie BUW i dyskretnie katalogowana. Na tej podstawie powstawała też bibliografia.
Przygotowania do przeprowadzki zbiorów do nowego budynku poprzedzone były pracami, które umożliwiły ustawienie opracowanych książek w Wolnym Dostępie. Tu też nieocenioną rolę odegrała Małgosia. Ona była tą osobą, która przeglądała karty w likwidowanym katalogu publicznym i typowała pozycje do ustawienia w obszarze wolnego dostępu w nowym gmachu, na podstawie generalnego kryterium daty wydania – 1980 r. Na podstawie tych kart w 1995 r. została zapoczątkowana retrokonwersja zbiorów z zasobów Magazynu. Po przeprowadzce Jej dziełem było rozłożenie kart katalogowych w nowych skrzynkach. Komputeryzacja znacząco zmieniła rolę starych katalogów i zakres pracy Małgosi, zwłaszcza po 1998 r., kiedy zamknięte zostały katalogi kartkowe. Ona zawsze z entuzjazmem przyjmowała zachodzące w Bibliotece zmiany, mimo że nie chciała się uczyć pracy w systemie zautomatyzowanym. Póki mogła, już w nowym budynku, katalogowała tradycyjnie książki z „P” czyli powojennych przybytków. Całkowite zaprzestanie tradycyjnego katalogowania spowodowało przeniesienie Małgorzaty Janiszewskiej z Oddziału Opracowania Zbiorów do Skontrum.
Praca ściśle bibliotekarska to była tylko część aktywności Małgorzaty Janiszewskiej w BUW i na Uniwersytecie. Zawsze miała instynkt społeczny i chęć do organizowania różnych działań i pomocy dla innych. W mikroskali to były spontaniczne składki do koperty na pomoc w różnych większych (np. powódź) i mniejszych nieszczęściach. W większym zakresie to działalność związkowa, zwłaszcza w kolejnych uniwersyteckich odmianach „Solidarności”. Brała udział w pracach Uniwersyteckiej Komisji Mieszkaniowej. Współpracowała też z organizacją „Patronat”, wspierającą osoby opuszczające więzienia po odbyciu kary.
Poza tymi instytucjonalnymi formami działalności społecznej, Małgosia bardzo angażowała się w taką zwykłą koleżeńską pomoc. Wspierała samotne „buwowskie” emerytki, odwiedzała je, robiła zakupy. Opiekowała się tymi bardziej schorowanymi, czasem przez bardzo długi czas postępującej choroby. Zawsze też odwiedzała i porządkowała groby koleżanek, które zmarły samotnie. Do tego zadania, zwłaszcza przed 1 listopada, mobilizowała też inne osoby związane z BUW.
Po odejściu na emeryturę bywała częstym gościem w Oddziale Opracowania. Przynosiła zawsze upolowane gdzieś w mieście materiały dla Gabinetu DŻS-ów. Była ciągle w biegu, uśmiechnięta z nieodłącznym papierosem, ciekawa świata i tego co dzieje się w BUW. Kibicowała nam, naszym rodzinom, a zwłaszcza naszym dzieciom, które zdążyły dorosnąć na Jej oczach. Gdy wpadła do nas w grudniu ubiegłego roku, nikt nie pomyślał nawet, że widzimy się i składamy sobie życzenia po raz ostatni.
Ewa Bagieńska, Oddział Opracowania Zbiorów
Małgosia…
Była bodaj najbardziej charakterystyczną postacią w BUW.
Często wpadała do Introligatorni, w której pracowałem, po karty katalogowe (format BUW i format międzynarodowy).
W czasach burzy i naporu trudno było sobie wyobrazić jakikolwiek przejaw działalności opozycyjnej bez Jej zaangażowania. Współpracowała przy kolportażu bibuły, tworzeniu biblioteki związkowej i bibliografii drugiego obiegu. Widywano ją na zadymach. Pomagała uwięzionym (między innymi w ramach Patronatu). Współorganizowała wyjazdy na obozy dla dzieci aresztowanych, internowanych i członków NSZZ”S” UW.
Brała udział w ruchu kulturalnym. Spotykano ją na spotkaniach „ze sławnym człowiekiem”, oglądaliśmy razem „pułkowników” – filmy objęte zapisem cenzury. Bywała na koncertach, wystawach i spektaklach teatralnych (teatru domowego).
Współorganizowała paczki świąteczne dla „naszych” dzieciaków. Zbierała pieniądze dla schroniska imienia Brata Alberta. Co miesiąc spotykaliśmy się na mszach za Ojczyznę w Kościele św. Stanisława Kostki. UW trzymało miejscówki po prawej stronie dziedzińca przed bramą placu okalającego kościół.
Mam świadomość, że nie jestem w stanie wymienić wszystkich przejawów życia politycznego, społecznego, towarzyskiego, w których brała udział. Pod koniec smuty siedzieliśmy w jednej Komisji Wyborczej na Marszałkowskiej. Było to 4 czerwca 1989 r.
Bardzo, bardzo ją lubiłem…
„Przychodzimy, odchodzimy, leciuteńko na paluszkach”.
Jerzy Siedlecki, Oddział Usług Informacyjnych i Szkoleń
Pamiętam p. Małgosię z czasów działalności opozycyjnej moich nieżyjących już też Rodziców. Jako dziecko początkowo trochę się jej bałam ;), potem kiedy oswoiłam już sobie żarty i sposób mówienia p. Małgosi – wprost ją uwielbiałam. To była Osoba wielkiego serca i nieograniczonej dobroci, pod maską szorstkości, skrywała pokłady ciepła. Nie wiedziałam, że zmarła. Wieczny odpoczynek…+