BuwLOG

Co widać na załączonym obrazku? cz. 2

dłonie z fresku Michała Anioła

B: Jaka myśl przychodzi Ci do głowy, gdy po serii okładek książkowych z szachami widzisz ten fragment fresku Michała Anioła, określany jako Stworzenie? Prawda, że od szachów niedaleko – w ściśle fizycznym sensie? W końcu ręce/dłonie przesuwają figury po szachownicy.

A: Tak – możemy to nazwać płynnym przejściem:) Ten fragmencik monumentalnego fresku Buonarottiego przedstawia bardzo już „opatrzony” gest, który mnie jednak niezmiennie zadziwia jako artykulacja aktu stworzenia. Żadnego tam lepienia czy konstruowania, tylko subtelny dotyk, który musiał mieć miejsce kilka sekund wcześniej, skoro Adam cały i dorodny już na obłoku spoczywa. Dłonie reprezentują zmysł dotyku, bo choć dotykowe bodźce możemy odbierać niemal całym ciałem, to właśnie dłonie dostarczają nam na co dzień największą ilość informacji, choć sobie tego nie uświadamiamy.

B: Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na podobieństwo brzmieniowe czasowników „tchnąć” i „tknąć”. Są świetnym komentarzem do gestu uwiecznionego na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej. Wracając jednak do komunikacji niewerbalnej, to z pewnością wiedział o tym Michał Anioł i jego odbiorcy, a na pewno dużo, dużo wcześniej przed Buonarottim ludzie mieli świadomość, że komunikowanie się za pomocą języka to tylko ułamek całości komunikacji.

A: Otóż to! Człowiek, jeszcze zanim rozpocznie edukację szkolną, już uczy się „czytania dłoni”, które mówią bez użycia słów, gdy głaszczą, tulą, podnoszą po upadku, podają herbatnik, ocierają łzy i zasmarkany nos. W tym sensie zdarza się nam sądzić, że gesty dłoni są prawdziwsze niż słowa, które bywają wyrachowane lub kłamliwe.

B: Ręce, oprócz tego, że dostarczają nam informacji, to jeszcze są źródłem komunikatu dla innych osób. Weźmy wspomniane już gesty, mimowolne lub świadome. Kilka tygodni temu zapowiedziałyśmy, że w drugim odcinku naszego cyklu przyjrzymy się ilustracjom treści ukrytych w książkach, takich jak porozumienie, współpraca, relacje itp. Bardzo często na okładkach pojawiają się właśnie ręce, a mówiąc bardzo konkretnie, dłonie i przedramiona. To mocny przejaw gestu zakorzenionego w naszej kulturze, jakim jest podanie sobie ręki: na powitanie, na pożegnanie, na znak pokoju czy zgody. Lub też – ogólnie mówiąc – na znak porozumienia się. Jest to zachowanie typowo ludzkie, które człowiek usiłuje przenieść także na zwierzęta, zwłaszcza na psy, gdy uczy je podawać łapę. Lub jak o tym słyszymy w wierszyku „Proszę Państwa, oto miś!”.

A: Pamiętajmy też, że dłonie współkomunikują! Kultura europejska od zamierzchłych czasów określonym ruchom dłoni przypisuje konkretne znaczenie – biegli retorzy ćwiczyli odpowiednie dobranie gestu, który podkreślał treści oracji, przemów, recytacji. W sztukach plastycznych gesty zastąpiły pewne pojęcia, bo się kulturowo utrwaliły. Lecz gdy mówimy o kulturowej powszechności i oczywistości kontekstów użycia dłoni, to wskazana jest ostrożność, bo jest przecież wiele tabu związanych z dotykiem, podawaniem dłoni i rozmaitymi gestami. Prawdopodobnie globalizacja upowszechnia pewne gesty jako symbolizujące współpracę, otwartość, niesienie pomocy itd., częściowo za sprawą uniformizacji kultury korporacyjnej, ale tu też się przecież zaleca wrażliwość na odmienności kulturowe.

B: Odmienności kulturowe są ilustrowane w najprostszy sposób czyli pokazaniem dłoni w różnych kolorach. Na przykład tak:

W świetle tego, co mówisz, należałoby zapytać projektanta lub projektantkę okładki, czy upewnili się co do tego, że żaden z przedstawionych gestów nie jest obraźliwy lub dwuznaczny.

Powyższa okładka, na której widzimy kilkanaście dłoni, w zestawieniu z freskiem Michała Anioła pozwala wyodrębnić w naszej okładkowej kolekcji dwa podzbiory: ręce w układzie jak u Michała Anioła – czyli dwie, jedna z prawej, druga z lewej strony oraz grupę kilku dłoni, mniej lub bardziej zorganizowanych. Ręce, dłonie – jeśli jest ich więcej niż dwie – dodatkowo trzymają puzzle, w domyśle wspólnie tworząc jakąś pożądaną pozytywną rzeczywistość.

Wiadomo też, że ręce/dłonie są jak miecz obosieczny; że mogą same lub przy użyciu konkretnych narzędzi zdziałać tyle samo dobrego, co złego. Gdy wybieramy je jako ilustrację pozytywnych treści, to znaczy (przynajmniej dla mnie), że gdzieś głęboko w nas tkwi pragnienie niesienia pomocy, wprowadzania pokoju – rękoma. Bardzo górnolotnie to brzmi, ale dobrze oddaje myśl 🙂

A: Choć gołe dłonie zwykle sprawiają wrażenie niewinnych, to już zaciśnięte w pięść symbolizują uczucia negatywne, więc definiują się nie tylko za sprawą dzierżonego narzędzia. Ale masz rację, gdy chcemy podkreślić wymiar akcji pomocowych, lepiej sprawdzają się podające pomoc dłonie niż miliony kartonów z żywnością. Ważne jest chyba również skojarzenie z ludzkim dotykiem, bo, pomijając zjawiska typu „zły dotyk” i hafefobia, asocjujemy go z troską, ciepłem, wsparciem, solidarnością, równością, braterstwem, opiekuńczością, współczuciem itd.

B: Wróćmy do Stworzenia Adama. Gest zaszczepiony w naszej świadomości przez florentczyka rzadziej odnosi się do rzeczywistości wspólnej. Autorzy, grając ograniczoną ilością zmiennych, ilustrują nim raczej tematykę metafizyczną, teologiczną, w każdym razie wykraczającą poza tę czysto ludzką. Umieszczony na początku tego wpisu fragment fresku z Kaplicy Sykstyńskiej wprowadził nas w temat rąk na okładkach. On sam, w różnych wariantach, też się pojawia dość często jako materiał ilustracyjny. Jednak ilustruje nieco inne treści. Ostatnio można go znaleźć przy tematach związanych ze sztuczną inteligencją. Czy Michał Anioł tak nas tym freskiem zaprogramował, że podświadomie rozumiemy go jako spotkanie dwóch światów, nie do końca wzajemnie poznawalnych? Ręka Boga Ojca i ręka Adama są skierowane ku sobie, ale się nie dotykają. Przestrzeń pomiędzy nimi nie jest ogromna, ale wciąż zauważalna.

A: Chyba jednak nadal w tych kontekstach chodzi o efekt stworzenia – w relacji do sztucznej inteligencji człowiek ustawia się w roli stwórcy. Analogia ta być może antycypuje przyszłość tej relacji i daje wyraz przeświadczeniu, że AI wyemancypuje się spod kurateli swego stwórcy i zacznie działać na jego niekorzyść. Poza tym mam wrażenie, że to też metafora pewnej twórczej doskonałości. W tym konkretnym akcie stworzenia pierwowzorem dla stworzenia był sam Bóg.

B: Niewykluczone więc, że doczekamy się kiedyś, może nawet całkiem niedługo, okładek, na których po prawej stronie patrzącego będzie ręka robota. Ciekawe, co będzie wtedy po drugiej stronie?… Pozostawiając sporo miejsca na domysły i działanie wyobraźni, machamy naszym czytelnikom na pożegnanie ręką Śle pa Gienia” i zaraz potem wykonujemy gest zapraszający do przeczytania kolejnego wpisu. A będzie to spojrzenie na dwie pary najsłynniejszych rąk świata.

O okładkach rozmawiały:

Barbara Chmielewska, Biblioteka Wydziału Psychologii

Agnieszka Kościelniak-Osiak, Oddział Promocji, Wystaw i Współpracy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.