BuwLOG

ERASMUS+ Tęsknota za Południem

Fot. Barbara Chmielewska

Fot. Barbara Chmielewska

„Cerkiew św. Dymitra. Ojciec, matka, i babka. Dziecko w pomarańczowym pudełku. Batiuszka w przepoconej sutannie. Ojciec trzyma pudełko jak największy skarb, ale trochę też jak ładunek wybuchowy – z ostrożnością i niepewnością. Może jest chore i rodzice przynieśli je, żeby się za nie pomodlić? Pewnie tak samo Maryja trzymała Jezusa, niosąc Go do świątyni. Ze strachem, czy też z lękiem. Niełatwo oddać w obce ręce to, co ma się najcenniejszego. Czy Symeon nie nie upuści dziecka? Czy nie przygniecie? A może już setki razy takich jak mały Jezus trzymał Symeon w ramionach? Ciekawy obrazek i niecodzienny.” (Barbara Chmielewska, notatki własne)

Tegoroczny staż Erasmus odbyłam w Bitoli, która jest drugim co do wielkości miastem Macedonii. Bitola, w starożytności Heraklea Lyncestis, jest miastem wież i konsulatów. Z ulicy Sirok Sokak, lokalnego deptaku, rozciąga się widok na wieżę cerkwi Świętego Dymitra, wieżę zegarową (Saat Kula) i dwie wieże meczetów ‒ starszego (Ajdar Gazi), który służy dziś jako hala wystawowa, i nowszego (Eni), wciąż czynnego. Przy Sirok Sokak stoi tez kościół katolicki oraz kilka konsulatów: brytyjski, francuski, serbski, grecki, rosyjski i turecki. Pozostałe konsulaty (bułgarski, chorwacki, czarnogórski, rumuński, słoweński, ukraiński) są rozsiane w różnych częściach miasta. Orientalny charakter miasta podkreślają także liczne kawiarnie, cukiernie z wyszukanymi słodkościami, kryty bazar turecki Bezisten z XVI wieku oraz targ Stara Carsija, z plątaniną wąskich uliczek wzdłuż rzeki Dragor.

Biblioteka świętego Klemensa Ochrydzkiego, którą odwiedziłam, jest tu jedną z instytucji organizujących ciekawe i barwne życie kulturalne miasta. Działa tu teatr miejski, kino, w którym odbywa się Międzynarodowy Festiwal Filmowy Manaki Brothers, jest akademia muzyczna z corocznymi spotkaniami Chopinowskimi. W organizacji tych spotkań pomaga też jedna z pracownic biblioteki, Małgorzata Mackowska – Polka, od trzydziestu lat mieszkająca w Macedonii. Latem odbywa się też w Bitoli konkurs malarski dla młodzieży pod nazwą „Młody Montmartre”. Jak na miasto z 80 tysiącami mieszkańców to całkiem sporo.

Budynek biblioteki składa się z dwóch części: starszej, która przed drugą wojną światową służyła jako szpital, i nowej, wybudowanej w latach 70. XX wieku. W starej części wysokie schody, wysokie stropy, wysokie okna. Magazyn czasopism znajduje się w dwóch pomieszczeniach, które służyły jako sale operacyjne. Wysokie okna z szerokimi parapetami dawały wystarczająco światła, by przeprowadzić operację. Trzecia część magazynu mieści się na parterze, w dawnej kostnicy. Od razu po wejściu czuć, że temperatura w tym pomieszczeniu to nie więcej niż 12 stopni. Na podłogach są wciąż oryginalne szpitalne płytki. Jedno, co zastanawia, to jak ten szpital funkcjonował bez windy…

Fot. Barbara Chmielewska

Stara częsć biblioteki. Fot. Barbara Chmielewska

 

Biblioteka jest czynna od 7.00 do 20.00 w dni robocze. W sobotę i w niedzielę zamknięta. Godziny otwarcia są obowiązujące dla pracowników wypożyczalni, gdzie pracuje się na dwie zmiany. Pozostali pracują od 8.00 do 16.00. W Macedonii jest mniejsza niż w Polsce różnica między długością dnia w lecie i w zimie. Dzień zaczyna się tu wcześnie przez większą część roku, więc trzeba korzystać z rześkości poranka. Wczesna godzina otwarcia to także ukłon w stronę najmłodszych czytelników i ich rodziców, którzy często w drodze do szkoły „wpadają”, żeby pożyczyć lub oddać książkę. Tu stawia się na czytelnika od najmłodszych lat, chcąc związać go na stałe z biblioteką, Na parterze znajduje się czytelnia dziecięca, na pierwszym piętrze szkoła języka angielskiego dla przedszkolaków.

 Fot. Barbara Chmielewska

Wejście główne w nowej części biblioteki. Fot. Barbara Chmielewska

W bibliotece pracuje niewielki 30-osobowy zespół. Pracownicy dobrze się znają i wiedza, czego mogą się nawzajem po sobie spodziewać. Ma to swoje mocne i słabe strony. Wydaje się jednak, że bardzo mocną stroną jest fakt, iż mogą się w wielu wypadkach wzajemnie zastąpić, znając swoje obowiązki. Pracę w bibliotece każdy rozpoczynał na stanowisku w wypożyczalni, a więc w miejscu, gdzie jest największa potrzeba zmiany i zastępstwa. Każdy jest także przeszkolony w pracy w systemie bibliotecznym COBISS. Odniosłam wrażenie, że mniejsza liczba pracowników sprawia, że czują się bardziej odpowiedzialni za swoje miejsce pracy i za bibliotekę w całości. Szczególnie widoczne było to podczas wizyty w magazynie, gdzie jeden z pracowników ‒ Mende, z wykształcenia inżynier ciepłownictwa ‒ pokazywał mi teczkę z pomysłami na usprawnienie pracy w bibliotece. Gdy przyjdzie mu do głowy pomysł, to go zapisuje, a gdy się uzbiera większa porcja, przekazuje je dyrekcji biblioteki. Byłam pod wrażeniem dokładności i systematyczności prowadzenia tego zbioru pomysłów. Dodatkowo Mende prowadzi coś w rodzaju „doradztwa dziedzinowego”, mianowicie gdy dostaje zamówienie na jedną książkę, wyciąga kilka innych o podobnej tematyce, idzie z nimi na parter (magazyn jest na poziomie -1) i rozmawia z czytelnikiem, że oprócz zamówionej książki, warto także zerknąć na inne tytuły. W większości przypadków czytelnicy z wdzięcznością przyjmują jego pomoc.

W czasie mojego pobytu w Bitoli miałam okazję uczestniczyć w dwóch wydarzeniach organizowanych przez (jednoosobowy) oddział promocji, czyli Fatmę. Pierwszym z nich było przekazanie bibliotece serii wydawniczej klasyki literatury macedońskiej i światowej, a drugim promocja tych wydawnictw połączona z wykładem profesor języka macedońskiego – Biljany Todorowskiej oraz prezentacją przygotowaną przez jej uczniów. W obu wydarzeniach uczestniczyła lokalna telewizja i radio, także przedstawiciele lokalnej prasy. Przed każdym wydarzeniem w bibliotece Fatma wysyła zaproszenie do mediów wraz z krótkim opisem tego, co będzie się działo. Doświadczenie nauczyło ją, że dziennikarze chętniej biorą udział w różnych akcjach, jeśli dostają choć krótki tekst do wykorzystania w relacji ze spotkania.

Południe w Macedonii odczuwa się przede wszystkim w bardzo przyjaznym byciu ze sobą, spontanicznych pogawędkach na stojąco w każdym miejscu, a także w życiu nocnym, które na Sirok Sokak toczy się do wczesnych godzin porannych. Długie rozmowy toczą się przy dobrym jedzeniu i dobrym winie. Jedną z popularnych marek jest „T’ga za jug”*. Południowym i jednocześnie orientalnym rysem w bibliotece jest też obowiązkowe  wyposażenie każdego bibliotekarza czyli tygielek do parzenia kawy po turecku (mac. Turko kafe). Tygielek może być aluminiowy, miedziany lub elektryczny. Kawę pije się tu często i jest to kolejna miła okazja do spotkania i rozmowy.

img_20160520_143520

Turko kafe w bibliotece. Fot. Barbara Chmielewska

Trochę za tym tęsknię.

Barbara Chmielewska, Oddział Gromadzenia i Uzupełniania Zbiorów

  • ’T’ga za jug’ – dosłownie „tęsknota za południem”. Marka wina wzięła nazwę od tytułu wiersza znanego poety Konstantina Miladinova, który był z pochodzenia Macedończykiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.