BuwLOG

Bezkres Kresów

dsc_3979_smallUczciwie będzie zacząć od szczerego wyznania.

Otóż, uważam się za osobę stacjonarną, a wiadomo co to dzisiaj oznacza… Telefony stacjonarne wychodzą z mody, czyli stały się w dzisiejszych czasach passé. Dotyczy to również osób (w tym, mnie), które nie lubią za bardzo podróżować i nie cierpią gubić się na kolejnym identycznie malowniczym skwerze (choć w księgarni zapewniali, że z tym przewodnikiem zawsze trafia się do celu). A także, nie znoszą zażywania kąpieli słonecznych w tropikach (nawet po użyciu filtra 50+), czy też tułania się po lodowcu z odmrożonym nosem i aparatem fotograficznym. Współcześni korzystają z urządzeń mobilnych i sami kochają być mobilni. A co za tym idzie, moda na podróże, zwiedzanie najdalszych zakątków świata trwa w najlepsze… A ja? No, właśnie…Mam pisać o podróżach, a z mobilnością mam tyle wspólnego co moje kwiatki doniczkowe, które zdjęte z parapetu i przestawione w inne (pełne egzotyki) miejsce, błyskawicznie usychają. Ale, ale…Wróżbicie z Balii, niejakiemu Ketut Liyer przypisuje się znamienne słowa: „Stój mocno na ziemi jakbyś miał/a cztery nogi, a nie stracisz kontaktu ze światem…” (z filmu z 2010 r.: Ryan Murphy: Jedz, módl się, kochaj) Jestem rozsądna, rozważna i czasem romantyczna 😉 Można więc uznać, że nie cierpię na deficyt kontaktu ze światem. A więc sukces! Jest jednak coś, co ten kontakt ze światem w genialny sposób mi uatrakcyjnia…to: książki podróżnicze! Czytam je więc i wędruję sobie po świecie siedząc na mięciutkiej kanapie, pod kraciastym kocem, z pochrapującym psem u boku. Zbyt często niestety, dołącza do tego niezbędnego zestawu gorąca czekolada, ale co tam…Gorąca czekolada to przecież nie tam żadne kalorie, którymi do znudzenia, straszą nas w telewizji, tylko energia niezbędna do życia, podczas eskapad na koniec świata. A zatem, oddaję się magii wojaży! Nigdy nie potrafiłam dogadać się z mapami, za to lektury o wyprawach innych, kusiły mnie i niezmiennie kuszą swoją tajemnicą. Znam posiadaczy list z wypunktowanymi miejscami na kuli ziemskiej, które chcieliby zobaczyć. I zapewniam, że są to długie listy. Co jest zrozumiałe, bo glob nasz jest przecież konkretnych rozmiarów. Ja takowej listy nie posiadam, ale mam za to inną…to lista książek, które chciałabym zachować w pamięci. Jedną z nich właśnie przeczytałam i już teraz zachęcam Państwa do wizyty w BUW i sięgnięcia po nią na biblioteczną półkę.

Na pierwszy rzut oka, skromna i niepozorna. Stoi sobie nieśmiało w naszym Wolnym Dostępie, w dziedzinie historii, pod klasyfikacją DK500.F67 W44 2005. Za to jej treść (stwierdzam to bez zwykłej przesady) zachwyci Państwa i sprawi, że kłopot z planami na wakacje rozpłynie się w niebycie. Oto przed Państwem, książka pani Katarzyny Węglickiej: Kresowym szlakiem: gawędy o miejscach, ludziach i zdarzeniach (Warszawa 2005).

W książce jest taki jeden rozdział, który urzekł mnie bez reszty, bo jest poświęcony pewnej wiosce na Białorusi, zwanej Bohatyrowicze. Słyszeli o niej Państwo? Zapewne tak…Tam rozgrywa się akcja powieści Elizy Orzeszkowej. Mam sentyment do lektury „Nad Niemnem”. I choć czytałam ją ostatni raz w ubiegłym wieku, to wrażenia po przeczytaniu tej lektury nie zatarły się ani na jotę. Do filmu z 1986 r., nakręconego na podstawie powieści wracam dość często. Staram się jedynie nie myśleć o tym, że nie kręcono go nad Niemnem, tylko nad Bugiem, a rolę słynnych Bohatyrowicz przejęły inne miasta.
Bohatyrowicze. Dawniej zaścianek szlachecki. Teraz? Prawdziwie tajemnicze miejsce, trudno dostępne, ukryte przed rozpędzonym światem. Nie prowadzą do niego żadne drogowskazy, a białoruskie mapy zdają się o tym miejscu zupełnie nie pamiętać. Ale wystarczy odszukać wśród pól malowanych rosą i słońcem, odpowiednią dróżkę, by dotrzeć do wysokiej skarpy położonej nad niemeńskim brzegiem. Tam, wśród bujnej zieleni leżą Bohatyrowicze. Katarzyna Węglicka z zachwytem opisuje ten urokliwy zakątek, w którym czas stanął w miejscu. Zawieruchom wojennym nie udało się na szczęście zniszczyć tego baśniowego krajobrazu. Ciągle żywa jest również legenda Jana i Cecylii. Autorka książki wydanej w 2005 roku odnalazła w Bohatyrowiczach potomków historycznych postaci Jana i Cecylii, ale nie wiem, czy po tylu latach nadal tam żyją. Wiem za to, że otulona polnymi kwiatami mogiła Jana i Cecylii wciąż istnieje…
Jan i Cecylia byli piękni, młodzi i zakochani w sobie tak, że brakło im tchu w piersiach, gdy myśleli o swojej miłości. Jan był biedny, Cecylia zaś bogata. Z tego marnego powodu nie mogli się pobrać. Postanowili więc, ukryć się w głębokiej puszczy przed zawistnymi ludźmi, złym światem i żyć w spokojnym rytmie. Las pokochali mocno, prosto z serca, tak samo jak rzekę. Pod starym dębem zbudowali swoją pierwszą chatę. Oboje ciężko pracowali. Natura doceniając ich trud i poświęcenie dzieliła się szczodrze swoimi skarbami, a puszcza pozwalała oswajać swoje dzikie tereny i zamieniać je w żyzne pola. Kochankowie znad Niemna doczekali się sześciu córek i sześciu synów, a potem przyszedł czas na wnuki. To był czas wypełniony szczęściem i radością. Pewnego dnia zawitał w tamte strony król Zygmunt August. Polując w puszczy natknął się na osadę mlekiem i miodem płynącą i poznał Jana i Cecylię. Oczarowany ich losami i niebywałą gospodarnością nadał ich rodowi szlachectwo i nazwał ich Bohatyrowiczami…

Ale to nie wszystko. Gorąco tę książkę polecam, bo jest wypełniona niesamowitymi historiami o Kresach, czyli o ziemiach naszych sąsiadów: Ukrainy, Białorusi, Litwy, a także o miejscach, które kiedyś należały do Polski. To z niej dowiedzą się Państwo, gdzie leży miasteczko Berdyczów i skąd wywodzi się powiedzenie „Pisz do mnie na Berdyczów”. Przeczytają Państwo o tym, co się wydarzyło w Jurewiczach i jak ciężkie jest życie na terenach skażonych przez wybuch w Czarnobylu. Poznają Państwo tragiczne losy miejscowości Czerwień (Grody Czerwieńskie), która przestała istnieć w pierwszy piątek 1945 roku…Wzmianka o Kiernowie, dawnej stolicy Litwy nie rozczaruje. No i jeszcze Jeziory. Miejscowość, której nie ma na ukraińskich mapach, bo zmieniła swoją nazwę na Wielkije Oziory. To tam, 18 września 1939 roku popełnił samobójstwo Witkacy i tam zresztą został pochowany. Ach, zapomniałabym jeszcze zapytać, czy wiedzą Państwo kto mieszkał w Hruszowej, tej małej wiosce na Litwie? Wielka Maria Rodziewiczówna! I stał tam jej dom, sad i dąb. Pisarka lubiła wyglądać przez okno i wpatrywać się w stojące w sadzie potężne drzewo, jej własny symbol wiecznego trwania. Urzekający swoją potęgą dąb Dewajtis opisała w powieści o tym samym tytule. Dziś nie ma już w Hruszowej, ani Marii, ani domu, ani sadu…Ale niestrudzony dąb opiera się wszystkim burzom i trwa na posterunku…

I mogłabym tak pisać i pisać…Ale, żeby odkryć własny świat Kresów, zanurzyć się w ich historii i wzruszyć się kresowymi losami, nie wystarczą moje proste i zwyczajne słowa! Zwłaszcza, że źródło tych nieprawdopodobnych opowieści mają Państwo na wyciągnięcie ręki. A zatem, zapraszam do BUW i do lektury „Kresowym szlakiem: gawędy o miejscach, ludziach i zdarzeniach”.
To pierwsza od lat książka podróżnicza, dzięki której mam ochotę obudzić zakurzoną walizkę, wyciągnąć ją z dna szafy, zapakować po samiutkie brzegi i pojechać do Bohatyrowicz i dać się zaczarować Niemenowi.

Pani Eliza Orzeszkowa tak cudnie opisywała echa tam mieszkające. Autorka książki Katarzyna Węglicka zapewnia, że wciąż tam są. Wierzę im obu, ale chciałabym je usłyszeć na własne uszy.

Przygotowania do wakacji kresowych czas zacząć.

Boci@n

7 comments for “Bezkres Kresów

  1. Magdalena Czarnecka
    20 listopada 2016 at 15:07

    Mi piace veramente!!! Spiegazione molto colorata

  2. Ulcia
    21 listopada 2016 at 09:28

    Delikatnie, przyjemnie przekazana spira dawka ciekawych informacji. Uwielbiam teksty Pani Boci@n.

  3. Ania
    21 listopada 2016 at 16:44

    Dawno nie czytałam tak dobrej recenzji książki. Sprawiła, że koniecznie muszę ją przeczytać a potem wybrać się na kresowe wakacje.

  4. ABC
    26 listopada 2016 at 11:06

    Czas pakować walizkę i udać się za namową Pani Doroty KRESOWYM SZLAKIEM.Po raz kolejny udowodniła Pani,że jest MISTRZYNIĄ PIÓRA.Dziękuję za malowniczą i bardzo wciągającą opowieść,a zarazem zachętę do przeczytania tej książki.

  5. Boci@n
    29 listopada 2016 at 15:19

    Drodzy Państwo, stokrotnie dziękuję za przesympatyczne komentarze 🙂

    Zaczynam pielęgnować w sobie kiełkującą nadzieję, że może uda nam się wszystkim spotkać w Bohatyrowiczach i to już wkrótce. Przecież wakacje za pasem 🙂

    Pozdrawiam Państwa serdecznie i jeszcze raz dziękuję. Świadomość, że czytają Państwo moje teksty uskrzydla :))

  6. Gośka
    2 marca 2017 at 13:08

    Bardzo dziękuję
    Myślałam że czasy pisania recenzji bez nadęcia minęły bezpowrotnie 🙂
    Dzięki tej pięknej recenzji mam nowe marzenie . . .
    jeszcze raz bardzo dziękuję Dorotko 🙂

  7. Boci@n
    10 marca 2017 at 19:00

    Małgosiu, a ja dziękuję za to, że zaglądasz na bloga i czytasz nasze teksty 🙂 Kłaniam Ci się w pas i już teraz życzę fantastycznych planów na wakacje 🙂 Może Bohatyrowicze? 🙂 Boci@n

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.