BuwLOG

XX Festiwal Trzech Kultur we Włodawie

Zdjęcie programu Festiwalu Trzech Kultur na tle ozdobnej serwety.

Perebory. Fot. Alina Cywińska

 

W ostatni weekend lata (od 20 do 22 września) byłam we Włodawie na jubileuszowym Festiwalu Trzech Kultur. Wymyślił go przed laty Marek Bem, wówczas dyrektor miejscowego muzeum, rozwijają następcy. W swoim przesłaniu organizatorzy piszą: „W czasie trzech dni zacierają się różnice, trwa dialog kultur, który łączy, fascynuje, inspiruje.” I jeszcze: „Mamy przekonanie, że najcenniejsze w tym projekcie jest to, iż wiedza historyczna i kulturowa stanie się, zwłaszcza dla młodych ludzi, żywym doświadczeniem.” 
Sceneria festiwalu jest wspaniała: dwie synagogi (zajmowane przez włodawskie muzeum), klasycystyczna cerkiew, barokowy kościół i klasztor projektu Pawła Fontany.
Bardzo ciekawy jest zawsze program edukacyjny. W tym roku kontynuowano tematy językowe. Już w piątek rano odbyły się warsztaty języka hebrajskiego. Nie dorównywały wprawdzie tym sprzed roku, ale można było chociaż poćwiczyć czytanie hebrajskiego pisma.
Prawdziwym przebojem było spotkanie z językoznawcą, ukrainistą, prof. Feliksem Czyżewskim. Składało się z dwóch wykładów i filmu. Najpierw był wykład o języku starocerkiewnym i twórcach pisma cyrylickiego, pochodzących z okolic Sołunia (Salonik) braciach Cyrylu i Metodym. Potem obejrzeliśmy relację filmową z obozu naukowego, w czasie którego studenci profesora Czyżewskiego spisywali inskrypcje nagrobne, dokumentowali cmentarze na obu brzegach Bugu: na wschodnim – głównie katolickie, na zachodnim – unickie i prawosławne. Ich celem jest stworzenie elektronicznej bazy inskrypcji. Napisy nagrobne stanowią zapis żywej mowy pogranicza, która odchodzi już w przeszłość. Kolejny wykład dotyczył tzw. mowy chachłackiej (określenie, choć wywodzi się z pejoratywnego epitetu rosyjskiego, ma dla użytkowników charakter neutralny). Język ten, używany w miejscowościach nadbużańskich, bywa lekceważony. Tymczasem jest to jeden z dialektów zachodniopoleskich, język pogranicza między wschodnią i zachodnią Słowiańszczyzną. Wzdłuż rzeki Włodawki przebiegała niegdyś granica między Litwą i Koroną. Dobrym zakończeniem tego niesamowitego spotkania był występ zespołu Jutrzenka z Dołhobród. Poza śpiewem robią wrażenie tradycyjne stroje z samodziału, lniane koszule ozdobione pereborami (charakterystycznym ornamentem, tkanym, a nie haftowanym). Przy okazji można było kupić śpiewnik „Pieśni, wierzenia i przysłowia w mowie miejscowej chachłackiej wsi Dołhobrody nad Bugiem przetłumaczone na język polski” (do książki jest dołączona płyta).
Z tematów historycznych: muzeum przygotowało wystawę planszową o kampanii wrześniowej na Ziemi Włodawskiej, gdzie do października 1939 roku walczyła Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” gen. Kleeberga.
W klasztorze ojców paulinów odbyła się promocja biografii hetmana Ludwika Konstantego Pocieja, fundatora włodawskiego konwentu, napisanej przez Wojciecha Kędera.
Kolejna wystawa w klasztorze była poświęcona Tomaszówce, miejscowości leżącej na drugim brzegu Bugu, przed wojną związanej z Włodawą. Znajdowała się tam stacja kolejowa Włodawa. Po wojnie mieszkańcy Tomaszówki w dużej części przenieśli się do miasteczka i w jego okolice. Niedawno proboszcz parafii św. Ludwika, ojciec Dariusz Cichor, zorganizował wycieczkę do Tomaszówki. Wróciły wspomnienia, ludzie zajrzeli do swoich albumów. Na wystawie można było zobaczyć zdjęcia, dokumenty, księgi parafialne. To kolejny przykład przedsięwzięcia festiwalowego, które nie mogłoby zaistnieć bez zaangażowania mieszkańców. Podobnie było niegdyś z wystawami o symbolach domu („Znaki przypomnienia” rok 2010), o obrzędach ślubnych („Przyjmij tę obrączkę…” 2011), które do dziś z podziwem wspominam.
Dużą atrakcją są zawsze koncerty festiwalowe. W piątek w wielkiej synagodze przedwojenne piosenki śpiewał Tomasz Stockinger. W sobotę na estradzie przy muzeum występował folkowy zespół Dikanda. Jedną z piosenek wykonał wspólnie ze śpiewaczkami z podwłodawskiej wsi Wyryki. Radziły sobie świetnie. Największych przeżyć dostarczył sobotni koncert muzyki cerkiewnej w wykonaniu zespołu Katapetasma z Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej.
W niedzielny ranek teatrzyk Słuchaj Uchem wystawiał w małej synagodze przedstawienie pt. „Kusy Janek”, którego tematem były zabawy dziecięce. Występował m. in. Janusz Prusinowski, badacz muzyki tradycyjnej, śpiewak, instrumentalista, dyrektor festiwalu Wszystkie Mazurki Świata. Aktorzy teatrzyku znakomicie włączali do zabawy dzieci, nawet te najbardziej nieśmiałe. Można było posłuchać ciekawej muzyki, obejrzeć instrumenty. Dorośli też się nie nudzili.
Festiwalowi zawsze towarzyszy kiermasz. W tym roku tkaczka ludowa, Stanisława Kowalewska, laureatka nagrody im. Oskara Kolberga z 2013 r., prezentowała swoje perebory (jeden z nich na zdjęciu), Jan Matejko z Rudnika nad Sanem sprzedawał kosze i fotele takie, jak w przedwojennych katalogach, były zabawki drewniane, ukraińska ceramika etc. Bardzo mi się podobał Festiwal Sztuk Nieuchwytnych, który znalazł sobie miejsce w jednym z zaułków. Sprzedawano tam piosenki i opowieści. Wystarczyło wrzucić 3 złote do starej walizki, by posłuchać na żywo zespołu Swańki z Wyryk. W zimny piątkowy ranek panie zaśpiewały białymi głosami piosenkę wiosenną, na rozgrzewkę. Specjalnie dla nas. Obok miały stragany zielarki, poza nalewkami, ziołami, miodami proponowały opowieści o leczeniu ziołami, o ich magicznej mocy.
Z Włodawy wyjeżdża się wcześnie, ostatni bus do Warszawy rusza o 14.30. Nie mogłam więc być w niedzielę na mszy trydenckiej, wysłuchać koncertu katolickiej muzyki sakralnej, ani piosenek Leonarda Cohena w gwiazdorskim wykonaniu. Przywiozłam, jak zwykle, dokumentację: plakaty, foldery, ulotki. Dzięki Emilii Słomianowskiej-Kamińskiej, wieloletniej kierowniczce Gabinetu DŻS, do dziś wiernej włodawskiej imprezie, mamy w BUW prawie kompletną kolekcję festiwalową.

Alina Cywińska, Oddział Usług Informacyjnych i Szkoleń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.