BuwLOG

Przepisy na udaną komunikację naukową

Buljung, B., Bongiovanni, E. (Eds.) (2021). The Scholarly Communication Cookbook. Chicago: Association of College and Research Libraries

Książka elektroniczna dostępna w e-zasobach UW (baza: Book Collection, EBSCO).

Strona okładki książki elektronicznej Scholary Communications Cookbook, na niej zarys czapki kucharskiej na stercie książęk.

Książka składa się z czterech bardzo rozbudowanych części:

  • Section 1 – Taking your program to the next level (10 rozdziałów)
  • Section 2 – Open Educational Resources (23 rozdziały)
  • Section 3 – Publishing models and Open Access (25 rozdziałów)
  • Section 4 – Tools, trends, and best practices for modern researchers (26 rozdziałów)

Jak na prawdziwą książkę kucharską przystało, objętościowo jest spora – 358 stron, aż 84 rozdziały. Ale właściwie są to kilkustronnicowe rozdzialiki, krótkie acz treściwie – jak przepisy.

Idea nawiązania do książki kucharskiej nie kończy się zresztą na okładce czy smacznie brzmiących (niektórych) tytułach, np. Zotero smoothie, Tasty Home-Cooked Textbooks czy Donuts and Downloads. Struktura każdego rozdziału nawiązuje do struktury przepisu. Mamy zatem: wartości odżywcze, składniki i sprzęt, liczbę porcji, czas przygotowania, wskazówki żywieniowe, procedurę przygotowania krok po kroku, a także ostrzeżenia dla alergików oraz notatki szefa kuchni.

Głównymi odbiorcami publikacji są bibliotekarki i bibliotekarze. To oni mają warzyć ofertę edukacyjną dla: studentów, badaczy, ale tez dla innych bibliotekarzy, w ramach pogłębiania kompetencji zawodowych i nadążania za najnowszymi trendami w komunikacji naukowej.

W sekcji pierwszej opisano przedsięwzięcia angażujące zarówno studentów, jak i badaczy. Podzielono się przepisami na: minikonferencje, podcasty, tzw. lightning talks (czyli krótkie formy prezentacji – minimum czasu, maksimum przekazu), mające na celu zidentyfikowanie potencjalnych pól do działania oraz pozyskanie partnerów do wspólnych przedsięwzięć. Taki wstępniak do głębszej dyskusji o nowoczesnej, zcyfryzowanej komunikacji naukowej na forum uczelni. Wzajemne poznanie się jej aktorów i przypisanych im ról.

Sekcja druga poświęcona jest otwartym zasobom edukacyjnym (ang. OER Open Educational Resoirces). Temat ważny, w Polsce nadal niewiele się o nim mówi w kontekście szkolnictwa wyższego, a konkretnie – materiałów do zajęć dydaktycznych, które udostępniane byłyby nie tylko studentom w nich uczestniczącym, ale szerszej publice np. dzięki zdeponowaniu ich w repozytorium instytucjonalnym.

W kontekście amerykańskim sprawa jest ważna głównie z innego powodu – tamtejsi studenci do niemalże każdych zajęć wykorzystują tzw. text-books, czyli skrypty, chociaż de facto są to podręczniki wydawane nie wewnętrznie, tylko w międzynarodowym obiegu. Są one bardzo drogie (średnio $70 za egzemplarz drukowany), dlatego na wielu uczelniach powstały komisje badające ich dostępność finansową (ang. affordability). Powszechna akceptacja dla OER-ów i ich wdrożenie w znacznej mierze rozwiązałoby ten problem. Niemniej pierwszym krokiem jest przejrzenie przez biblioteki sylabusów i zakupienie elektronicznych wersji podręczników – to pomoże zapobiec niepotrzebnym wydatkom studenckim. Nie jest to rozwiązanie otwartościowe – zakupiony e-book do uczelnianej sieci nie równa się publikacji w otwartym dostępie, ale przynajmniej dla studentów dostępny jest. Żeby wydatek centralny miał sens, wykładowcy są uświadamiani, że dany podręcznik został zakupiony i proszeni o dodanie linku do sylabusa oraz o poinformowanie studentów o opcji elektronicznej.

Oczywiście dużo trudniej jest przekonać wykładowców do przygotowania własnych materiałów do zajęć na licencji Creative Commons i do publicznego ich udostępniania. Zachętą może być Nagroda OER dla Wykładowców – otrzymywana w tygodniu otwartej edukacji świętowanym międzynarodowo na początku marca (s. 75–77). Można także ufundować mini-granty dla wykładowców, którzy – wspólnie z bibliotekarzami – dokonają modyfikacji sylabusów swoich zajęć, maksymalnie zamieniając wykorzystanie materiałów płatnych na OER (s. 78–81). 

Sekcja trzecia to przepisy na udane wdrożenia polityk otwartego dostępu (s. 147–150), infrastruktury potrzebnej do jego rozwoju (s. 151–153, 200–206) czy zdobywania funduszy potrzebnych do pokrywania kosztów publikowania w tzw. Gold Open Access (s. 158–168). Poruszono w niej także tematy związane z coraz częściej spotykanym zjawiskiem library publishing, czyli usług wydawania publikacji w otwartym dostępie (głównie czasopism) przez biblioteki. Nie zabrakło rozdziału o tym, jak edukować społeczność akademicką (a zwłaszcza doktorantów) w temacie drapieżnych czasopism (s. 177–181) czy procesu wydawniczego czasopism (s. 182–185). Z tematem otwartego publikowania, jak z każdą aktywnością w Sieci, łączy się sprawdzanie dostępności (ang. Web accessibility). Temu zagadnieniu poświęcono jeden z rozdziałów (s. 190–194), pokazując, jak w prosty sposób można sprawdzić, czy publikacje (zwłaszcza te w formacie pdf) są dostępne i co zrobić, aby o tę dostępność zadbać długofalowo. Otwarte publikowanie wymaga także otwartych licencji – wprowadzeniu nowicjuszy do tematu Creative Commons poświęcono fragment ksiązki (s. 212–215). Otwarty dostęp i – szerzej – otwarta nauka zmieniły proces komunikacji naukowej. Jak sprostać nowym wyzwaniom, na co zwrócić szczególną uwagę, przygotowując publikacje, o jakich aspektach prawa autorskiego pamiętać? Obszerna część sekcji trzeciej (s. 216–232) podrzuca gotowe przepisy angażujące akademicką społeczność w warsztaty i dyskusje na te tematy.

Czwarta sekcja to przepisy na zajęcia, które pozwolą (nie tylko początkującym) badaczkom i badaczom poznać najnowsze narzędzia, tendencje i dobre praktyki wspierające proces badawczy. Są to: rozszerzanie widoczności w Sieci i budowanie cyfrowej tożsamości (s. 259–262, 351–358), wizualizacja danych (s. 263–266, 316–320), wykorzystanie narzędzi oferowanych przez Web of Science – Endnote, Publons, Endnote Click (s. 267–269), narzędzia do cytowania i zarządzania bibliografią (s. 270–288).

Są też pomysły na wykorzystanie dziesięciu wtyczek (ang. extensions) oferowanych przez Google Chrome do wspierania pracy naukowej. Poza oklepanymi: Google Scholar, google’owymi odpowiednikami Worda, Excela i PowerPointa czy Dyskiem Google, na liście znalazło się także siedem mniej znanych, a ciekawych. Odsyłam do stron 289–292.

Jest rozdział o elektronicznych notatnikach laboratoryjnych (s. 293–295) czy o badaniach biomedycznych w kontekście otwartej nauki i ponownego wykorzystania procedur i danych badawczych (s. 296–302). A jeśli otwarta nauka, to oczywiście nie mogło też zabraknąć zarządzania danymi badawczymi (s. 303–315). Jest także ważny rozdział omawiający temat, któremu poświęciłam wcześniejszy wpis – samodokształcanie się bibliotekarzy w zakresie data literacy i science literacy w połączeniu z kompetencjami informatycznymi i analizy danych (s. 325–328). Kilka rozdziałów poświęconych jest promowaniu repozytoriów instytucjonalnych (s. 329–338, 343–346), a także promowaniu dorobku naukowego i alternatywnym metrykom jego oddziaływania (s. 347–350).

To, co lubię w amerykańskich książkach (o czym pisałam już w poście dot. Citizen Science – bardzo dokładny opis technicznego przygotowania – co dokładnie potrzeba, nawet projektor i program do tworzenia prezentacji (tu nazwane: ingredients & equipment) i jak minuta po minucie zaplanować zajęcia (tu: cooking method). To bardzo pomocne, zwłaszcza, kiedy przymierzamy się do nowego tematu i nie do końca wiemy, jak zaplanować jego wdrożenie. Tu dowiemy się, ile czasu zajmą nam przygotowania, a nie tylko, jak powinien przebiegać warsztat, szkolenie czy dyskusja ekspertów.

Zuza WiorogórskaPełnomocniczka ds. edukacji informacyjnej i komunikacji naukowej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.